2014-12-22, Prosto z miasta
Większość z nas spędza święta w domu.
Nawet zapamiętali podróżnicy planują swoje wojaże tak, aby pierwszą wigilijną gwiazdkę oglądać w rodzinnym gronie z okien własnego mieszkania.
Wiele osób spędza jednak te magiczne dni w hotelach i pensjonatach. Pragną odpocząć i oderwać się od świątecznych obowiązków. Jednakże poświąteczne opowieści z Tajlandii, Karaibów lub Egiptu są na ogół bardzo podobne. Było luksusowo, a święta urządzono w amerykańskim stylu z polską Christmas Eve, czyli wigilią. To, jak spędzają święta ludzie za płotem ośrodka wypoczynkowego, nikogo raczej nie interesuje.
Jest również grupa osób, które spędzają ten czas poza domem z powodu swej pracy. Gorzowianka Agata Pilkiewicz co roku marzy o domowych, rodzinnych świętach, ale bywa, że los płata figle i rodzinną atmosferę czuje się jedynie dzięki telefonom. Pani Agata za pośrednictwem wyspecjalizowanej firmy opiekuje się osobami starymi i niedołężnymi z za zachodniej granicy. Gdy tuż przed świętami zadzwonił telefon i padła propozycja natychmiastowego wyjazdu do Niemiec początkowo chciała odmówić. Kiedy jednak usłyszała, że chodzi o samotne stare małżeństwo z osobą przykutą do łóżka, coś zaczęło pękać. Gdy zdała sobie sprawę, że mogą to być dla tej pary ostatnie wspólne święta zapadła decyzja. Niebawem wyruszyła do Stuttgartu.
- Mieszkamy tuż pod granicą i pozornie wszystko o sobie wiemy. Tymczasem okazuje się, że tak naprawdę niewiele wiemy, szczególnie o zwyczajach świątecznych – opowiada. Po przyjeździe od razu zwróciła uwagę na świąteczny wystrój tego bogatego miasta. Pięknie udekorowane choinki, miliony kolorowych światełek i rozświetlonych motywów świątecznych. Ogromne przedświąteczne jarmarki z grzanym winem i ciepłym grogiem, ozdobami i wieńcami adwentowymi.
- Jarmarki oglądałam już wcześniej w Berlinie. Jest pięknie i kolorowo, ale brakuje czegoś, co trudno mi określić. Może jakiejś specyficznej dla nas atmosfery- mówi pani Agata.
Po przybyciu do domu niezwykle sympatycznej pary starszych ludzi pierwszym świątecznym zajęciem opiekunki było sporządzenie wieńca adwentowego. Powinien być w domu znacznie wcześniej, ale nie było komu go kupić lub zrobić. Wieniec i świece, z których codziennie jedną się gasi, to nieodłączna ozdoba niemieckich świąt. Pani Agata próbowała dowiedzieć się czegoś więcej o tych ozdobach, ale wszyscy pytani odpowiadali, że to po prostu tradycja.
- U nas adwent to odliczanie dni do nadejścia Chrystusa, a tam to tradycja. Po prostu codziennie gasi się jedną świeczkę, bo tak każe tradycja i nikt nie pyta dlaczego. – opowiada.
Wielkimi krokami zbliżała się wigilia świąt Bożego Narodzenia i trzeba było zacząć szykować tradycyjne potrawy, o których nie miała większego pojęcia. Okazało się, że nie ma żadnego opłatka i symbolicznych dwunastu potraw. Najważniejszymi potrawami są ciepłe parówki i sałatka z ziemniaków. Poza tym wszystko to, co pasuje do każdego przyjęcia. Nie ma tego co w Polsce, czyli bezmięsnych potraw wigilijnych charakterystycznych dla różnych regionów, jak kutia lub makiełki. Brakuje tradycyjnego karpia. Przede wszystkim jednak brakuje polskiego ciepła.
- Niemcy to kraj głównie protestancki, może dlatego są zupełnie inne zwyczaje i atmosfera –opowiada.
Była przepiękna choinka, jak w większości miejscowych domów, ale nikt nie oczekiwał świętego Mikołaja. Prezenty załatwiały banknoty o nominałach 50 lub 100 euro. Niemcy traktują święta zupełnie inaczej niż my. Dla nich to okazja do zabawy i to niekoniecznie z członkami rodziny. Okazji tej starają się nie marnować. Zapełniają się kluby i restauracje. Wielu wyjeżdża do ,,ciepłych krajów’’ lub do schronisk w pobliskich Alpach. W hotelach i schroniskach czekają pięknie przystrojone choinki i tradycyjne parówki oraz kartofelsalad. To jedyne nawiązanie do tradycji. Poza tym miła atmosfera i rozmowy po świt. Niemcy naprawdę doskonale potrafią się bawić i spędzać wolny czas. Mimo wszystko czegoś brakowało.
- Szczególnie robiło mi się smutno, gdy zdawałam sobie sprawę, że w Gorzowie moi bliscy świętują zupełnie inaczej. Mogłam oczywiście do woli korzystać z telefonu, ale to jeszcze bardziej potęgowało tęsknotę. Osładzała jedynie myśl, że jednak robię coś dobrego. – wspomina pani Agata.
Podczas niemieckich Świąt Bożego Narodzenia widać różnicę w zamożności mieszkańców. Ilość ozdób i świateł może przyprawić o zawrót głowy. Nikt nie szczędzi pieniędzy na choinki, ozdoby i najwymyślniejsze światełka. Świąteczne szaleństwo zaczyna się podobnie jak u nas tuż po święcie zmarłych, a święta w sklepach z powodu wyprzedaży trwają jeszcze długo w nowym roku. Również jak u nas komercja walczy z tradycją, ale za Odrą chyba z lepszym skutkiem. Należy również pamiętać o tym, że Niemcy to kraj, w którym ilość emigrantów jest nieporównywalnie większa niż w Polsce. Obok różnic pomiędzy landami przybysze dorzucili własne zwyczaje i tradycje. W tym wielkim kraju można trafić na zwyczaje bałkańskie, włoskie , polskie i w zasadzie ze wszystkich zakątków świata. Jednak rdzenni mieszkańcy Niemiec nie wyobrażają sobie świąt bez parówek i sałatki. Pani Agata już wcześniej zetknęła się z tymi zwyczajami bywając podczas świąt w okolicach Berlina. Wtedy również ze znanych nam tradycji była tylko choinka i prezenty. Prezenty to oczywiście banknoty wręczane do ręki. Nikt nie układał paczek pod choinką z wydumanymi prezentami dla każdego z obecnych. Zamiast sałatki kartoflanej, była za to sałatka z kiełbasą.
- Brakuje rodzinnego ciepła, może dla tego, że to kraj ewangelicki, trudno mi powiedzieć. U nas jest zupełnie inaczej. Podczas świąt jeszcze bardziej czułam się wyobcowana i było mi naprawdę ciężko - wspomina. Podkreślając przy tym, że mówi głównie o wigilii świąt Bożego Narodzenia. Kolejne świąteczne dni były już względnie normalne. Jak to na wyjeździe. Zwraca uwagę również na to, że poznała zaledwie kilka niemieckich rodzin i ich zwyczaje. Na pytanie czy jeszcze raz spędziłaby święta poza domem odpowiada, że bardzo niechętnie, ale w końcu to jej praca. Owszem liczą się pieniądze, lecz myśl o starym, schorowanym człowieku spędzającym święta samotnie też spędzałaby jej sen z powiek.
Ryszard Romanowski
W Gorzowie rusza akcja „Kierunek na ratunek”, której celem jest przeciwdziałanie brakowi ratowników wodnych.