2015-02-01, Prosto z miasta
Zimowy wieczór. Na Nowym Mieście nie ma czym oddychać, bo smród palonych śmieci i plastikowych butelek zatyka. – No niestety, to jest stała praktyka – potwierdzają specjaliści.
- Ostatnio z pieca w jednym z mieszkań wyciągaliśmy nadpalone szmaty – opowiada Waldemar Barański, gorzowski kominiarz z 40-letnim stażem. I wylicza, że ludzie palą w piecach czym się da. – Najczęściej laminowanymi starymi meblami z płyty paździerzowej, starymi oponami, kartonami, wszystkim, co tylko nadaje się do palenia, choć wiedzą, że nie wolno tego robić. No ale co się dziwić, bieda już nawet nie piszczy, to co ci ludzie mają zrobić – mówi kominiarz.
Inni kominiarze też mają podobne obserwacje i to w różnych dzielnicach miasta. – Takim szajsem pali się wszędzie, nawet w pozornie zamożnych dzielnicach – mówią.
Oszczędzam, bo opał drogi
Na podwórkach Nowego Miasta można często zobaczyć ludzi przebierających śmieci w kubłach. Szukają puszek, ale też i innych rzeczy, takich, które nadają się do spalenia. – No szukam papierów, albo jakichś drewnianych rzeczy, bo nie stać mnie na kupno opału. Mam taką małą rentę, że zwyczajnie muszę to robić. No i przez cały czas gromadzę zapasy na zimę – opowiada Maria Zielińska. I tłumaczy, że ona akurat nie pali plastikami, bo wie, że to jest trucizna, ale są i tacy, co palą także i butelkami PET.
Podobnie zachowuje się miła starsza pani też z Nowego Miasta, która nie chce się przedstawić. – A co ja tam biedą się będę chwalić. Przecież to wstyd, żeby człowieka nie było stać na węgiel. No tak, palę czym się da, bo dom ogrzewać trzeba, na szczęście zima w tym roku łagodniejsza, więc człowiek daje radę – mówi. No i opowiada, że najczęściej szuka zużytych skrzynek drewnianych, albo czegoś innego, co się nadaje do ogrzania mieszkania. – Przecież węgiel jest koszmarnie drogi i z cienkiej emeryturki zwyczajnie nie daje się na niego odłożyć – mówi.
Tego roku tona węgla w Gorzowie kosztuje 860 zł, za taką samą ilość Eko-groszku trzeba wyłożyć 920 zł, jeden metr przestrzenny drewna do kominka to wydatek rzędu 220 zł, a tona kostki czeskiej to 700 zł. I jak tłumaczą ci, co mają piece w domach, na cały sezon potrzeba tych ton kilka, więc, to naprawdę duży wydatek.
Praktyka powszechna
- Rzeczywiście, palenie czymś się da, w tym śmieciami, lakierowanymi meblami, plastikami to plaga całego miasta, a nie tylko Nowego Miasta czy Zawarcia. Mieszkam w domu jednorodzinnym i nie raz, nie dwa podczas sezonu grzewczego dochodzą do mnie zapachy palonego plastiku - mówi Paweł Jakubowski, dyrektor Zakładu Gospodarki Komunalnej.
Także i jego zdaniem palenie czym się da w piecach podczas zimy jest wynikiem oszczędzania, ale też i na pewno efektem ubożejącego społeczeństwa. – No niestety, mamy takie społeczeństwo, jakie mamy i takie są tego konsekwencje – mówi.
ZGM nie ma możliwości zakazania palenia śmieciami czy czymkolwiek innym, może jedynie apelować i prosić, ale jak pokazuje praktyka, te prośby odbijają się od muru nie do przebicia.
KAWKA jako lekarstwo
Sytuację, przynajmniej na Nowym Mieście ma uzdrowić program KAWKA. – Chodzi o redukcję emisji spalin. I skoro państwo dopłaca do tego programu 75 procent, a my sami mamy wyłożyć tylko 25 procent kwoty na jego wdrożenie, to zwyczajnie głupotą byłoby tego nie wykorzystać – mówi dyrektor Paweł Jakubowski.
KAWKA to olbrzymi program doprowadzenia ciepła i ciepłej wody z miejskiej Elektrociepłowni.
Jak tłumaczy dyrektor Jakubowski, już ruszają pierwsze przetargi na roboty, czyli fizyczne doprowadzenie ciepła i ciepłej wody do mieszkań gorzowian. – Jeszcze w tym roku miejskie ciepło dotrze do 75 kamienic, w przyszłym do KAWKI zostanie podłączonych kolejnych 50 domów. Pozostałe wspólnoty, które już w zeszłym roku podpisały stosowne dokumenty, zostaną włączone do systemu w 2017 roku, kiedy to planowane jest zakończenie całości inwestycji. – No i bardzo dobrze, że miasto ten projekt wprowadza, bo przecież żyjemy w XXI wieku, i już czas najwyższy naprawdę dać sobie spokój z paleniem w piecach – komentują mieszkańcy jednej z nowomiejskich kamienic, którzy już nie mogą się doczekać włączenia do systemu.
Maciej Zieliński
Pierwszy pochód majowy w powojennym Gorzowie odbył się w 1946, ostatni w 1988 roku. Przez te lata spontaniczne przejścia przez miasto ubarwiał albo Szymon Gięty, albo demokratyczna opozycja.