Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Prosto z miasta »
Józefa, Lubomira, Ramony , 1 maja 2025

Na bulwarze bardzo łatwo można wpaść do rzeki

2015-11-06, Prosto z miasta

Tu powinien być przynajmniej znak zakazujący wchodzenia na bulwar, a także wysoki krawężnik lub barierka na najbardziej niebezpiecznym odcinku!

medium_news_header_12978.jpg

Tak stanowczo stwierdza Przemysław Kapsa, któremu przed trzema laty o mało co nie utonęła 16-miesięczna wówczas córeczka.

Przemysław Kapsa z niechęcią wraca do wydarzeń z 5 listopada 2012 roku. Jak opowiada, do dramatycznego zdarzenia doszło w pochmurny dzień tuż przed godziną 13.00. Córeczka Julianna znajdowała się pod opieką babci. Obie spacerowały w okolicach Bulwaru Wschodniego, przy czym dziecko było zapięte pasami w wózku. W pewnym momencie babcia zdecydowała się wejść na bulwar od strony ulicy Cichońskiego. Było to podczas mżawki.

- Niestety, w miejscu bardzo dużego nachylenia terenu, na kostce brukowej moja mama poślizgnęła się i wypuściła z rąk wózek, który potoczył się i wpadł do rzeki wraz ze znajdującą się w nim Julianną. – kontynuuje pan Przemysław. – Mama szybko wstała i wskoczyła do wody, choć nie umie pływać. Wózek przewrócił się do góry dnem. Córka płynęła twarzą do dołu, zanurzona w wodzie, bez oznak życia. Całe zdarzenie zauważyły osoby znajdujące się na barce około stu metrów dalej. W pierwszej chwili, jak potem opowiadała mi pani Jadwiga Kanecka, myśleli oni, że ktoś wrzucił do rzeki wózek, ale po chwili zobaczyli ludzką rękę i przybyli na ratunek. Pan, który wyciągnął z wody moją mamę i córkę, a po chwili reanimował Juliannę ratując jej życie, chce pozostać anonimowy. Do końca życia będę jego dłużnikiem. Podobnie jak pani Jadwidze i panu Tadeuszowi Szymańskiemu, który również uczestniczył w akcji ratowniczej – dodaje, nie mogąc jednak powstrzymać emocji.

Julianna w wodzie przebywała około 5-7 minut. Po wyciągnięciu była nieprzytomna, wychłodzona i sina. Po przywróceniu jej czynności życiowych została przewieziona do gorzowskiego szpitala, gdzie przebywała 10 dni. Dzisiaj czuje się dobrze, choć często choruje. Jak jednak tłumaczy ojciec, powikłania powypadkowe mogą dać znać nawet po wielu latach. Babcia z kolei cały czas walczy z depresją.

- Ja także przez pierwszy rok miałem trudności z powrotem do normalnego życia – mówi dalej Przemysław Kapsa. – Pewnego dnia uznałem, że nie mogę jednak pozostawić tej sprawy ot tak sobie, bo przecież w tym miejscu w każdej chwili może dojść do następnej tragedii. I zleciłem dokonanie pomiarów geodezyjnych celem ustalenia, czy zaprojektowanie i wykonanie tego fragmentu bulwaru jest zgodne z prawem. Okazało się, że są przekroczone normy w stosunku do pochylenia powierzchni. W miejscu, gdzie spacerują ludzie powierzchnia powinna mieć od 1 do 3 stopniu pochyłu. Biorąc pod uwagę, że nawierzchnia jest wyłożona z bruku powinny być wprowadzone dodatkowe środki zabezpieczające. Okazuje się, że w niektórych miejscach to nachylenie sięga ponad 12 stopni. Jak to możliwe? – pyta.

Po trzech latach od zdarzenia pan Przemysław Kapsa na podstawie art. 304 § 1 Kodeksu postępowania karnego, zawiadomił prokuraturę o uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstwa bezpośredniego narażenia na niebezpieczeństwo utraty życia lub uszczerbku na zdrowiu, tj. czynu z art. 160 § 1 Kodeksu karnego, do którego mogło dojść w procesie projektowania i wykonania przebudowy Bulwaru Wschodniego w Gorzowie na odcinku znajdującym się przy ul. Cichońskiego, obejmującym działkę o nr ewid. 2541, obręb 5 Śródmieście.

- Miejsce jest uznawane obecnie za reprezentacyjne, stanowi „wizytówkę” miasta, zbiera różne nagrody w konkursach. Jest powszechnie wykorzystywane jako miejsce spotkań i spacerów. Powinno być zatem tak wykonane, by wszystkie osoby z niego korzystające – w tym rodzice spacerujący z dziećmi w wózkach, biegające dzieci, osoby poruszające się wózkach inwalidzkich - czuły się w pełni bezpieczne – tłumaczy i zwraca uwagę, że w lipcu bieżącego roku zgłosił się do organu nadzoru budowlanego, zarówno wojewódzkiego jak i gorzowskiego, ale do tej pory nie uzyskał w tej sprawie żadnych wyjaśnień. Jeszcze za czasów poprzedniej władzy poinformował o czyhającym tu niebezpieczeństwie miasto i do tej pory jedyną reakcją było umieszczenie ratowniczych kół. Przemysław Kapsa zwraca uwagę, że dał sporo czasu zarządcy, żeby sprawdził stan bezpieczeństwa w tym miejscu bulwaru i wykonał prace gwarantujące bezpieczne chodzenie przy nadbrzeżu.

- Nie mogąc doczekać się żadnej poważniejszej reakcji postanowiłem poprosić państwa, żebyście nagłośnili ten temat. Chodzi mi o to, żeby ludzie uważali w tym miejscu, bo bardzo łatwo można wpaść do rzeki. Symbolicznie też, w ramach krótkiego happeningu, chcę zamontować znak zakazu wstępu, choć czynię to tylko na państwa potrzeby, gdyż nie mam uprawnień do montowania znaków na stałe. Od prokuratury chcę natomiast dowiedzieć się, czy jest to tylko niedbalstwo, w wyniku którego o mało co życia nie straciła moja córka, czy po prostu sprawa ma szerszy kontekst, bo nie potrafię zrozumieć, dlaczego przez te trzy lata nie zrobiono nic, żeby zabezpieczyć teren – kończy.

Przypomnijmy jeszcze, że w lipcu 2013 roku w tym samym miejscu do Warty wpadł samochód marki seat cordoba. Kierowca zaparkował auto na pobliskim parkingu, ale nie zaciągnął hamulca ręcznego i te stoczyło się po stromym zjeździe wprost do rzeki.

Robert Borowy

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x