2016-10-16, Prosto z miasta
Skarb, czyli prawie 2 tys. monet, na swoje odkrycie czekał blisko 500 lat.
W ziemi we Friedebergu, czyli dzisiejszych Strzelcach Krajeńskich musiał go zakopać jakiś zamożny obywatel.
Była chłodna sobota 13 grudnia 2014 roku. Gorzowski archeolog Paweł Kaźmierczak miał właśnie chwilkę wolnego od prac w Santoku. – Pomyślałem, że pojadę do Strzelec, popatrzę, co tam się dzieje – opowiada.
Gorzowscy archeologowie w tamtym czasie nadzorowali bowiem dwie duże inwestycje: zakładanie wodociągu w Santoku oraz budowę dużej plomby mieszkalnej na terenie historycznego starego miasta w Strzelcach, dokładnie w połowie między murami miejskimi a rynkiem. – Nie przypuszczałem, że znajdę skarb – mówi Paweł Kaźmierczak.
Dwa tysiące talarków i groszy
Kiedy gorzowski archeolog przyjechał do Strzelec, zszedł do wykopu pod fundament i zaczął doczyszczać profile, czyli coś tam grzebał w ziemi. I nagle bingo. Okazało się, że znalazł monety. Na początku było ich około setki, takich niezbyt dużych, uwalanych w ziemi denarków pomorskich. – Nie zaszokowało mnie to jakoś bardzo, bo różne rzeczy już w karierze widziałem. W każdym razie trzeba zaznaczyć, że archeologowie skarby odnajdują bardzo rzadko – opowiada.
Kiedy już odkrył, co ma, zaczął dzwonić do różnych ludzi w Gorzowie, a tu klapa. Telefony nie działały. Co było więc robić? Spakował monety i ruszył z powrotem. Po drodze wjechał do Wojcieszyc, do swego szefa Stanisława Sinkowskiego. Tam właśnie odbył się pierwsze naukowe oglądanie znaleziska. A kiedy okazało się, że są to głównie właśnie denarki pomorskie i kilka groszy praskich z pierwszej połowy XV wieku, archeologowie wiedzieli już, jak będzie wyglądać ich niedziela.
- Pojechaliśmy już większą ekipą. Ale okazało się, że trzeba było przesiać ziemię wywiezioną z tego wykopu. No i w sumie zabrało nam to kilka dni, nim zebraliśmy cały skarb – mówi.
Gorzowskim naukowcom pomagali strzeleccy miłośnicy historii. W zmrożonej ziemi uważnie szukali drobniutkich srebrnych monetek, które przez 500 lat leżenia w ziemi zamieniły się w spatynowane i wymagające pieczołowitej konserwacji plakietki metalu.
Kupa grosza i coś więcej
Efekt był taki. Naukowcom udało się odnaleźć skarb, na który złożyło się w efekcie 18 groszy praskich z czasów króla Wacława IV, 1948 denarków pomorskich wybitych w różnych miastach Pomorza, pięć wittenów hanzeatyckich oraz dwa polskie denary jagiellońskie z okresu panowania Władysława IV Warneńczyka. – No i właśnie te monety pozwalają datować ukrycie tego skarbu na lata 1440-1450 – mówi Paweł Kaźmierczak. Zaskakujące może być, że wśród tych wszystkich monet nie było pieniędzy brandenburskich, a przecież Friedeberg – Strzelce Krajeńskie leżały wówczas w Brandenburgii.
W owym czasie, czyli w drugiej ćwierci XV wieku przez te tereny przetaczała się bitna armia husycka zwana Sierotkami. Sierotki paliły na swojej drodze, co tylko się dało. Zniszczyły wówczas także i miasto. Ale jak tłumaczy Paweł Kaźmierczak, ukrycie tych pieniędzy raczej nie miało nic wspólnego z tymi wydarzeniami. – Jak pokazują badania, ten, kto ukrył skarb, potraktował ziemię, jak bank. Te pieniądze były depozytem złożonym na przechowanie – wyjaśnia.
30 lat wcześniej też odkryli skarb
Kupa grosza odkryta przez Pawła Kaźmierczaka, to drugi w krótkim czasie taki skarb. 30 lat temu w 1977 roku także gorzowscy archeologowie, także na Starym Mieście w Strzelcach Krajeńskich odnaleźli skarb monet. Pracowali wówczas pod kierownictwem wybitnego znawcy monet dr. Tadeusza Szczurka. Zresztą oba skarby, ten pierwszy i ten drugi dzieli niewielka odległość. – Odkryli wówczas 2783 monety, też w przeważającej masie denarki pomorskie. Z innych było osiem groszy praskich i dwa denary jagiellońskie – opowiada Paweł Kaźmierczak.
Naukowcy nie łączą obu skarbów, ale bliska przestrzeń czasowa ukrycia obu oraz podobna zawartość skłaniają do zamyślenia.
Obecnie ten drugi, z 2013 roku jest w Poznaniu w rękach fachowców od konserwacji. Jak wróci, to odkrywcę, gorzowskiego archeologa czeka benedyktyńska wręcz praca w opisaniu tych malusich drobinek, które były środkami płatniczymi na tych ziemiach w średniowieczu.
A żeby sprawę bardziej skomplikować, dość dodać, że monetki, denarki pomorskie nie mają napisów, tylko charakterystyczne dla danej mennicy znaki. Na awersie zawsze jest Gryf Pomorski, który współczesnym kojarzy się z różnymi stworami. Na rewersie znaki danej mennicy, jak choćby gwiazda, która oznacza, że monetkę wybiła mennica w Stargardzie.
Paweł Kaźmierczak już wie, że to zadanie zajmie mu sporo lat. Ale cóż, sam dodaje, taki zawód.
Renata Ochwat
W Gorzowie rusza akcja „Kierunek na ratunek”, której celem jest przeciwdziałanie brakowi ratowników wodnych.