2017-08-19, Prosto z miasta
- Dzisiejsza infrastruktura kolejowa na terenie dawnego województwa gorzowskiego znajduje się w gorszym stanie niż w chwili jej powstania w XIX wieku.
Dla rozwoju gospodarczego regionu stan kolejnictwa jest bardzo ważny, bo coraz szersze grono inwestorów zwraca na to uwagę – mówi Krzysztof Kielec, prezes Kostrzyńsko-Słubickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej.
Prezes Krzysztof Kielec uważa, że obecnie Gorzów stoi przed podjęciem historycznej decyzji, która może mieć wpływ na rozwój miasta i regionu w perspektywie kolejnych lat. – Trzeba zrobić wszystko, żeby doprowadzić do elektryfikacji linii Kostrzyn-Krzyż, a perspektywy ku temu są naprawdę spore – twierdzi, przypominając, że kiedyś pruskie parowozy jeździły dużo szybciej niż polskie szynobusy. Dopiero po remoncie estakady dojdziemy do porównywalnych parametrów, jakie były na naszej trasie w chwili jej wybudowania.
Kolejowy skansen
- Mówiąc o elektryfikacji jako region zrobimy skok jakościowy i znajdziemy się pod względem infrastruktury kolejowej orientacyjnie w latach 80-tych ubiegłego wieku – kontynuuje prezes naszej Strefy. – Ale dla nas jest to komunikacyjny kręgosłup i musimy to zrobić. Do tego trwa modernizacja linii kolejowej nr 273, czyli popularnej ,,Nadodrzanki’’ ze Szczecina przez Kostrzyn i dalej do Zielonej Góry oraz Wrocławia. Jeżeli nie wykorzystamy obecnej szansy na elektryfikację odcinka z Kostrzyna do Krzyża przez Gorzów, to na tle całej Polski dalej będziemy skansenem – dodaje.
Przypomnijmy, że linia kolejowa nr 203 biegnie od Kostrzyna do Tczewa. Powstała ona w ramach Pruskiej Kolei Wschodniej w drugiej połowie XIX wieku. Obecnie wiadomo już, że elektryfikacji podlegać będzie odcinek z Krzyża do Piły, co otworzy szybki szlak w komunikacji Torunia i Bydgoszczy ze Szczecinem oraz Świnoujściem, a jest to ważne ze względu na dostęp do portów. W ramach tych działań PKP Polskie Linie Kolejowe rozważa opcję wydłużenia elektryfikacji trasy do Kostrzyna, lecz na razie tylko rozważa. Spółka ogłosiła konkurs na zrealizowanie studium wykonalności dla tej inwestycji. Celem jest nie tylko wyliczenie kosztów całego przedsięwzięcia, ale przede wszystkim jej zasadności. I tutaj, na co zwraca uwagę prezes Kielec, jest pole do popisu dla władz samorządowych.
- Wszyscy w regionie powinniśmy się mocno uaktywnić – zachęca. – Poczynając od miłośników kolei, zwykłych mieszkańców, poprzez organizacje społeczne i przedsiębiorców, kończąc na władzach lokalnych. I to władzach wszystkich gmin, powiatów oraz miast leżących na terenie dawnego województwa gorzowskiego. Zachęcałbym do połączenia sił, zorganizowania konferencji wyjaśniającej potrzeby realizacji tej inwestycji – tłumaczy.
Okno na świat
Obecnie aż 90 procent linii kolejowych w Polsce jest zelektryfikowanych. To naturalne, bo na takich trasach można jeździć szybciej, są mniej awaryjne, tańsze w utrzymaniu i bardziej ekologiczne. Same zalety. Na wielu tych trasach obłożenie pasażerami jest sporo niższe od linii nr 203, i to też warto odpowiednio nagłośnić. PKP PLK tak naprawdę niczego nie musi sprawdzać, ale widocznie ma jakiś w tym cel. Skoro już chcą, trzeba im w tym maksymalnie pomóc, przekonując, że elektryfikacja kolei przyniesie wszystkim stronom same korzyści. A dlaczego tak ważna jest elektryfikacja akurat na trasie z Kostrzyna do Krzyża? W ocenie prezesa KSSSE stworzy nie tylko siatkę dogodnych połączeń dla pasażerów, ale również zwiększy możliwości przewozów towarowych, co jest ważne z punktu widzenia inwestorów. Budowanie silnej gospodarki w danym regionie jest ściśle związane z infrastrukturą transportową.
- Na obecnej trasie nie można wozić towarów koleją, bo jest to w większości przypadków nieopłacalne. Pasażerów można przewieźć na krótkich odcinkach szynobusami. Ważna jest także dostępność do bocznic przy głównych liniach kolejowych, gdyż transport dla wielu firm koleją mógłby być atrakcyjny. Jest to możliwe tylko przy liniach posiadających elektryfikację. Inne odpadają – mówi wprost.
Szybki szlak we wszystkich kierunkach
Powracając zaś do przewozów pasażerów nasz rozmówca zauważa, że przykładowo codziennie z Kostrzyna do Berlina jest blisko 20 połączeń. W odwrotną stronę podobnie. Nie mamy zaś żadnego bezpośredniego połączenia do Warszawy. To jest jakieś kuriozum.
- W Strefie mamy mnóstwo firm operujących na rynku ogólnopolskim i ich przedstawiciele dużo jeżdżą po Polsce, głównie do Warszawy w załatwianiu licznych spraw – kontynuuje rozmowę. – Często musimy odbierać gości samochodami z różnych dworców, bo do Gorzowa nie mogą dojechać. To nie jest dobra wizytówka, zwłaszcza dla miasta wojewódzkiego - kręci głową i dalej mówi:
- Elektryfikacja pozwoli wprowadzić Gorzów do siatki połączeń pociągów dalekobieżnych. Czas przejazdu we wszystkich kierunkach znacząco się skróci. Przejazd na przykład do Warszawy stanie się szybszy niż samochodem jadąc autostradą zgodnie z przepisami. Będziemy mieli do tego otwartą drogę na południe kraju. Skróci się czas dojazdu do Katowic czy Krakowa i dalej w kierunku granicy z Ukrainą. Tym bardziej, że trwają remonty na odcinkach z Poznania do Wrocławia i z Katowic do Krakowa. Zdecydowanie łatwiejszy będzie dojazd do Gdańska, ale przede wszystkim otworzy nam się szybki szlak w kierunku Bydgoszczy i Torunia – wylicza.
Historyczna szansa
Gorzów jeszcze nigdy w powojennej historii nie stanął przed tak dużą szansą otwarcia kolejowych drzwi. Nikt jednak nie pochyli się nad naszymi problemami, jak sami nie będziemy w tej sprawie aktywni.
– Gwarantuję, że samo nic do nas nie przyjdzie. Musimy tego naprawdę chcieć, a na razie wszędzie jest cisza. To bardzo mnie niepokoi. Nie wolno zmarnować tej szansy. Pokażmy, że Gorzów jest silny własną inicjatywą i potrafi przypilnować własnych interesów – kończy prezes Krzysztof Kielec.
Kiedy można byłoby spodziewać się elektryfikacji? Oczekiwana tak bardzo przez nas inwestycja znajduje się na liście rezerwowej, ale na stosunkowo wysokiej pozycji i w przypadku pojawienia się oszczędności, które już się pojawiają, projekt może być zrealizowany w ciągu kilku lat. Warunkiem jest przekonanie PKP PLK do zasadności inwestycji i warto, żebyśmy wszyscy się w to zaangażowali.
Robert Borowy
Pierwszy pochód majowy w powojennym Gorzowie odbył się w 1946, ostatni w 1988 roku. Przez te lata spontaniczne przejścia przez miasto ubarwiał albo Szymon Gięty, albo demokratyczna opozycja.