Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Prosto z miasta »
Balladyny, Lilli, Mariana , 30 kwietnia 2025

W grocie się urodził, choć tradycja mówi o stajence

2017-12-20, Prosto z miasta

W dzień Bożego Narodzenia chrześcijanie śpiewają kolędy i wspominają moment najważniejszy dla tej tradycji. Narodziny Jezusa.

medium_news_header_20468.jpg
Bazylika Narodzenia Pańskiego w Betlejem gości pielgrzymów z całego świata.

O tej historii powstała cała wielka biblioteka tekstów. Kanonicznych, z Ewangeliami jako podstawowym źródłem i niekanonicznych, wyrosłych na tamtym korzeniu. Do niekanonicznych zalicza się kolędy, bukoliki, apokryfy, legendy i opowieści domowe. Naukowcy różnych proweniencji od lat toczą spory i dyskusje, co się wówczas tak naprawdę w Palestynie wydarzyło. I choć raczej nikomu dziś nie uda się zrekonstruować tamtych chwil, warto popatrzeć i przypomnieć sobie, jak to było, kiedy Zbawiciel przyszedł na świat. Przewodnikiem niech będzie święty Łukasz Ewangelista, czyli ten, którego relację, choć spisaną dawno po fakcie, uznaje się za najważniejszą. I czyta w wigilię. W wielu katolickich domach obok opłatka na porcelanie, sianka pod obrusem w ten dzień leży zawsze Biblia z zakładką na passus z Ewangelii świętego Łukasza.

Tak mówi Ewangelista

Tak święty Łukasz mówi: „W owym czasie wyszło rozporządzenie Cezara Augusta, żeby przeprowadzić spis ludności w całym państwie. Pierwszy ten spis odbył się wówczas, gdy wielkorządcą Syrii był Kwiryniusz. Wybierali się więc wszyscy, aby się dać zapisać, każdy do swego miasta. Udał się także Józef z Galilei, z miasta Nazaret, do Judei, do miasta Dawidowego, zwanego Betlejem, ponieważ pochodził z domu i rodu Dawida, żeby się dać zapisać z poślubioną sobie Maryją, która była brzemienna. Kiedy tam przebywali, nadszedł dla Maryi czas rozwiązania. Porodziła swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie. W tej samej okolicy przebywali w polu pasterze i trzymali straż nocną nad swoim stadem. Naraz stanął przy nich anioł Pański i chwała Pańska zewsząd ich oświeciła, tak że bardzo się przestraszyli. Lecz anioł rzekł do nich: »Nie bójcie się! Oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie udziałem całego narodu; dziś w mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel, którym jest Mesjasz Pan. A to będzie znakiem dla was: Znajdziecie Niemowlę, owinięte w pieluszki i leżące w żłobie«. I nagle przyłączyło się do anioła mnóstwo zastępów niebieskich, które wielbiły Boga słowami: »Chwała Bogu na wysokościach, a na ziemi pokój ludziom Jego upodobania«”.

A co wynika z wyjazdu do Ziemi Świętej

Kiedy się szuka tej szopki, gdzie Maryja dzieciątko położyła, wcześniej w pieluszki go owinąwszy, trzeba pojechać do Izraela. Zacząć trzeba od Nazaretu, miasta, z którego Józef Cieśla do Betlejem wyruszył. To jest około 160 km do Betlejem. Jak wziąć pod uwagę, że żona brzemienna była, a podróż odbywała się na osiołku i trochę pieszo, wówczas jasnym się staje, że kilka dni ta podróż potrwać musiała lub nawet kilkanaście.

Warto pamiętać, że Józef i jego żona Maria w Nazarecie mieszkali w grocie, jak wszyscy ówcześni mieszkańcy Palestyny. Zresztą w Nazarecie jest przepiękny kościół wzniesiony nad grotą, gdzie mieszkali. Inny, mniejszy kościołek też stoi nad grotą, gdzie Maria mieszkała ze swoimi rodzicami i tam doszło do Zwiastowania. Jej rodzicami, jak chcą teksty i święte, i apokryficzne była św. Anna oraz św. Joachim. Pisze o tym w swojej Protoewangelii Jakub, a rozwinięciem jest między innymi przepiękny literacko tekst, czyli Złota Legenda. Dziś zabytki piśmiennictwa i kultury. Ale Maria i rodzice w grotach mieszkali. Groty to były. Wykute w skałach.

Kiedy już pokona się te 160 km – zwykle wygodnym autokarem, a nie na osiołku, jak Maria i Józef, dojeżdża się do Betlejem, dziś miasta w Autonomii Palestyńskiej. Położone na wzgórzach, zagląda w oczy Jerozolimie, miejscu ostatecznemu. Jakby wiedziało, że tu początek, a tam koniec tego świata, tej historii.

W tamtych czasach, kiedy Józef Cieśla i jego żona Maria dotarli do Betlejem, nie było tam żadnych miejsc dla podróżnych. Ludzie mieszkali w grotach wykutych w skałach. Pisze o tym zresztą Egeria, pierwsza mniszka, która wyprawiła się po śladach Jezusa. To historyczny, a nie apokraficzny tekst jest.

Jak chce św. Łukasz, miejsca dla Cieśli i jego rodziny, znaczy brzemiennej żony, nie było w tych grotach. Ale jakaś jedna musiała się znaleźć, tam, gdzie Maria nowonarodzonego syna złożyła i w pieluszki owinęła.

Dziś to Bazylika Narodzenia Pańskiego. Duży kościół dzielony na cztery – cztery odłamy chrześcijaństwa. Tam jest właśnie ta grota, gdzie, jak tradycja chce, urodził się Jezus i tam pierwsze chwile życia spędził. Dziś maksymalnie oblężone miejsce. Turyści z całego świata i też tego niechrześcijańskiego tam jadą. Tłoczno tam jest, ale bywają chwile, kiedy w spokoju można do groty wejść. Można poświęcić chwilkę i się zastanowić nad tym, który się tam urodził i na którym zawisło zbawienie świata. I nawet niewierzącemu ciarki idą po krzyżu. Takie znaczenie, ale i taką temperaturę ma ten kościół. Egeria pisała, że jak do Betlejem dotarła, to na chwilę przestała umieć pisać. Ja ją rozumiem.

Szopy nie było, grota była

W gościnnej grocie się Zbawiciel urodził. Bo i takowa się jednak znalazła. Owa szopka z kolęd i pasterek, ale po prawdzie jednak grota. Może wygodnie nie było, ale na tyle dobrze, że dzieciątko przeżyło. A znaki po świecie poszły. Bo i gwiazda spadła, bo i anioł zwiastował, bo cuda na świecie się wydarzyły.

Jakby się przyjrzeć, to te znaki pastuszków przywiodły na już. Na tę chwilkę, na moment później. Możliwe to jest, bo Betlejem wówczas było mocno ubogim miastem. Jak jaka gwiazda spadła, to pastuszkowie za nią pobiegli i zobaczyli Marię i jej syna. Ponoć światłość biła, więc się w pokłonach zgięli. To zwyczajnie możliwe jest.

Ale już Trzech Króli to jakby za rok od wydarzenia, znaczy narodzin Jezusa oczekiwać należało. Bo jak gwiazda spadła i zwiastowała dobrą nowinę, to z ziem zamorskich do Betlejem jednak długa droga była. I tę mirrę, kadzidło i to złoto trochę później przywieźli. Po roku. Chyba, że gwiazda spadła wcześniej. I tylko Królowie trzej potrafili przy pomocy swoich astrologów tak to wydarzenie zinterpretować, że wyruszyli w długą i tajemniczą oraz trudną drogę do Palestyny, do małego wówczas miasteczka Betlejem. Nad tym faktem też zastanawiała się Egeria.

Znacznie krótsza droga z Betlejem do Jerozolimy była. Od bazyliki Narodzin w Betlejem do Bazyliki Grobu Pańskiego w Jerozolimie to tylko dziewięć kilometrów. Minęło wiele lat, minęło wiele wydarzeń, nim Zbawiciel dotarł do Jerozolimy. A jak dotarł, to już wszyscy wiedzą, co się wydarzyło.

Do dziś mury obronne opasują starą Jerozolimę, miasto tygiel kultur, miasto do którego się wraca, miasto, do którego się tęskni. Ale jak się wraca kolejny raz, to się siedzi przy zamurowanej Złotej Bramie. Egeria pisała, że kiedyś zostanie otwarta. Egeria mówi – jak Jezus znów zechce do Jerozolimy zejść, wówczas Złotą Bramą wejdzie. I Złota się otworzy.

Roch

Fot. Andrzej Włodarczak

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x