2019-03-23, Prosto z miasta
Wielkie otoczaki, cegły – zarys murów – może to być kościół św. Jana albo fundamenty szkoły.
Archeologowie z Muzeum Lubuskiego na razie pracują w wykopie tuż obok katedry. A przechodnie co i rusz zagadują specjalistów, co znów udało się znaleźć.
- Na pewno mamy do czynienia z fundamentem średniowiecznej budowli. Może to być piwnica lub krypta – mówi Stanisław Sinkowski, kierownik działu archeologii Muzeum Lubuskiego im. Jana Dekerta. Już kolejny dzień wraz z Rafałem Wyganowskim, też archeologiem muzealnym siedzi – jak sam mówi – w wykopie.
Kamienie, cegły, płot
Jak spojrzeć w miarę głęboki wykop tuż przy katedrze, to można dostrzec regularną konstrukcję z wielkich otoczaków. Układa się ona w mur, może ławę fundamentową jakiejś budowli. Wszędzie też widać stare cegły. Rafał Wyganowski co i rusz fachowym okiem wyławia poczerniałe kawałki, które okazują się być fragmentami ceramiki z czasów średniowiecza. Pracy archeologów przyglądają się przechodnie oraz ci, którzy specjalnie tu zaglądają, bo a nuż coś ciekawego wyjdzie z ziemi, a czego przeoczyć nie można. – Wielu ludzi z zainteresowaniem przygląda się naszej pracy. W miarę możliwości tłumaczymy, co tu widać – mówią archeologowie.
Intrygujące wykopalisko, intrygujące mury od przechodniów oddziela techniczny płot. Ale spoza niego widać, że znów udało się odkryć coś naprawdę ciekawego.
Kościół? Szkoła? Co?
- Jeszcze jest za wcześnie, aby wyrokować, co to może być za obiekt – studzi emocje Stanisław Sinkowski. Porównanie miejsca odkrycia kamiennej ławy fundamentowej do starych planów oraz opisów miasta, jej wielkość i przebieg pozwalają postawić wstępnie i bardzo ostrożnie tezę, iż może to być pozostałość po kościele św. Jana, najstarszej świątyni landsberskiej, a po pożarze tejże szkoły, która na fundamentach spalonego kościoła powstała. Archeolodzy sensownie tłumaczą, iż szkoła nie potrzebowała tak wielkich i tak mocnych fundamentów z wielkich otoczaków. Nawet sceptyczny w kwestii lokacji kościoła św. Jana Stanisław Sinkowski mówi, że choćby tylko wielkość tej ławy przemawia za istnieniem świątyni właśnie tu. – Jeśli się okaże, że to był kościół, to będę zadowolony, że kolejny puzzel dotyczący najstarszej historii miasta został odnaleziony i wskoczył na brakujące miejsce – tłumaczy. Ale cały czas dodaje, że za wcześnie jest na jakiekolwiek twierdzenia. – Potrzeba dobrych i kompleksowych badań – mówi i zastrzega, że tak naprawdę, aby się jednoznacznie opowiedzieć za tezą o kościele św. Jana w tym miejscu, potrzeba by było rozkopać kawałek Starego Rynku – i to w poprzek od prowadzonych obecnie prac – bo ława idzie właśnie w kierunku do Rynku. Ale nawet służby archeologiczne nie przypuszczają, że uda się dostać zgodę na takie prace.
Pewien maleńki szczegół, a jakże ważny
Jednak jest jeszcze coś, co uprawdopodabnia myślenie o tym, że jednak odnaleziona ława może być pozostałością kościoła św. Jana. – Znaleźliśmy fragment naczynia liturgicznego – ampułki na wodę – akwamanili – bo tak się to naczynie nazywa. I ten fragment nosi ślady pożaru, więc mamy kolejny puzzel, który przemawia za tezą, że był tu jednak kościół – tłumaczy Stanisław Sinkowski, jednak cały czas sceptyczny, co to tego, co bada.
W średniowieczu, zresztą i do dziś, takie naczynia liturgiczne spotyka się tylko w kościołach lub muzeach, jeśli są to obiekty odnalezione w ruinach lub pozostałościach po świątyniach. Poza świątyniami ich raczej nie odkrywano.
Ostrożni w sądach naukowcy nie chcą wyrokować, że mamy w końcu namacalny dowód na istnienie w Landsbergu-Gorzowie kościoła św. Jana. Ale jeśli w toku dalszych badań teza ta się uprawomocni, to nawet oni nie mają złudzeń. Będzie historyczna sensacja.
Na razie prace trwają, gorzowianie zza płota zaglądają, pytają, fotografują. I wszyscy czekają, aby się dowiedzieć, co tym razem wyszło z ziemi.
Roch
Za nami jedenasta edycja bardzo popularnej w Gorzowie akcji ekologicznej ,,Wymień Odpady na Kulturalne Wypady’’.