Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Prosto z miasta »
Alfa, Leonii, Tytusa , 19 kwietnia 2024

Przez ponad 50 lat była niezwykłym duchem Archiwum

2021-09-23, Prosto z miasta

Dziś Stanisława Janicka patrzy na swoje ukochane archiwum z płyty Jej dedykowanej. Przez ponad pół wieku czytała trudne alfabety, odkrywała niezwykłe historie, rozmawiała z ludźmi.

Foto. Anna Jodko/Archiwum Państwowe Gorzów Wielkopolski
Foto. Anna Jodko/Archiwum Państwowe Gorzów Wielkopolski

Archiwum Państwowe właśnie obchodzi 70 lat swojego istnienia. I choć miało różnych kierowników, to właściwie wszystkim, którzy bywali w tej instytucji, właśnie na pierwszą myśl zawsze przychodzi pani Stanisława Janicka, zwana panią Stenią. I choć odeszła osiem lat temu, to jej duch stale się unosi w tej szacownej instytucji.

Matura, romanistyka, szwabacha

Stanisława Janicka urodziła się 1 stycznia 1928 roku w Korcu na Wołyniu, w rodzinie lokalnego restauratora. Polskie rodziny w tamtym czasie na Wołyniu, dziś części północnej Ukrainy to był generalnie świat ludzi w miarę zamożnych, których stać było na posyłanie dzieci do szkół. Tak też stało się z małą Stasią, która dopiero potem stała się Stenią. W Korcu skończyła pięć klas polskiej podstawówki. Ale potem 17 września 1939 roku na Wołyń wkroczyła Armia Czerwona. Jednak Steni udało się skończyć jeszcze dwie klasy rosyjskiej dziesięciolatki. Choć nie ma żadnych potwierdzeń, a sama Stanisława niechętnie tamten czas wspominała, można założyć, że rosyjskie bukwy sobie przyswoiła, zresztą jak i kilka innych alfabetów.

Po przewaleniu się frontu II wojny światowej rodzina została przesiedlona do Wałcza. Tam dorośli wzięli się za uprawę i handel warzywami, a Stanisława poszła do szkoły, gdzie w 1949 roku bez problemu zdała maturę.

Była jedną z nielicznych, które w tamtych czasach zdecydowały się na studia. I to nie byle gdzie, bo na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim na Wydziale Filologii Romańskiej. Dyplom ukończenia studiów I stopnia ze specjalnością bibliotekarską otrzymała 16 grudnia 1952 r. Potem jeszcze doszła biegłość w czytaniu długich niemieckich czcionek zwanych szwabachą oraz łacińskiej paleografii oraz neogotyckiego pisma ręcznego. Jakby się tak zastanowić, to była poliglotką.

Czas na archiwum

Po studiach pracowała w różnych miejscach. Ale w 1954 roku rodzina przenosi się do Gorzowa. Pani Stenia zaczyna pracę w Miejskiej Bibliotece Publicznej przy ul. Łokietka, potem jest jeszcze praca w księgarni przy ul. Sikorskiego, aż w końcu, 15 września 1959 roku podejmuje pracę w Archiwum Państwowym i pozostaje tu do końca, do emerytury, a także już na emeryturze, bo bez archiwum żyć zwyczajnie nie umiała.

Zawsze się dokształcała, dlatego też skończyła Podyplomowe Studium Archiwistyki (kurs wyższy) w Instytucie Historii i Archiwistyki Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Potem było jeszcze trochę innych ważnych kursów.

Akta różne, akta ciekawe

Pani Stenia – jak ją wszyscy nazywali – koledzy z pracy, przełożeni, przyjaciele archiwum i zwykli bywalcy opracowała samodzielnie lub współuczestniczyła w opracowaniu inwentarzy do wielu zespołów archiwalnych. Najważniejsze z nich to: akta miast Brojce (1982), Pszczew (1993), Trzciel (1994), Skwierzyna (1996).

Pasją jej było znajdywanie ciekawostek na archiwalnych półkach – to ona odkryła opowieść o pogrzebie Egipskiej księżniczki w Janczewie – przypomniała jedną z głośniejszych ceremonii pogrzebowych, jaka się odbyła w Europie w latach 20. XX wieku, czyli zwróciła życie Marcie von Carnap. To jej się chciało opisać spotkanie Augusta II Mocnego z Piotrem I i jego nieco wulgarna żoną Katarzyną, do jakiego doszło w XVIII wieku w Landsbergu.

Takich odkryć poczyniła wiele. Większość z nich można przeczytać na łamach Nadwarciańskiego Rocznika Historyczno-Archiwalnego. Przez lata zasiadała w Towarzystwie Przyjaciół Archiwum i Pamiątek Przeszłości oraz we władzach gorzowskiego oddziału Polskiego Towarzystwa Historycznego. Mało tego, była we władzach Polskiego Związku Esperantystów, bo i ten język znała.

Stała się legendą, choć wcale nie chciała

W 2011 roku była jedną z osób zaproszonych do podpisania aktu erekcyjnego nowej siedziby Archiwum. Żartowała wówczas, że przeżyła wszystko, co się zdarzyło archiwum a teraz jest zwyczajną rezydentką.

Ale przez lata pracy stała się dobrym duchem, legendą za życia. Nigdy nie lubiła, kiedy się tak o niej mówiło. A jednak tak było. Każdy, kto z bywalców przychodził do Archiwum, czekał na spotkanie z panią Stenią, na słówko z nią.

Mało kto wiedział, że pani Stenia miała jeszcze inne hobby w życiu. Wspomagała swoich sąsiadów, w różny sposób to robiła. Pomagała wypełniać dokumenty do urzędów różnych, jak trzeba było to szła tam z kimś nieobznajomionym w urzędniczych trybach. Jak trzeba było, to coś przetłumaczyła, napisał list. Ot, bo po prostu tak miała.

Ta poliglotka, dobra kobieta lubiła jeszcze jedno – grać na elektronicznych organach, które miała w swoim mieszkanku na osiedlu Staszica. Ale o tym to już naprawdę mało kto wiedział…..

Renata Ochwat

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x