Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Prosto z miasta »
Bony, Horacji, Jerzego , 24 kwietnia 2024

Ta tragedia musi nas czegoś nauczyć

2021-10-11, Prosto z miasta

Wyrwane dziury w ścianie i palące się znicze oraz zabawki zaświadczają o niedzielnej tragedii. Okolica nie może się otrząsnąć z tego, co tu się wydarzyło.

medium_news_header_31702.jpg

- Nie mogłam spać całą noc. Mam wnuki w wieku tego chłopca – mówi łamiącym się głosem starsza pani, która przyszła zapalić znicz w miejscu tragedii. Takich jak ona jest znacznie więcej.

To jest trauma dla nas wszystkich

O niedzielnym dramacie ludzie rozmawiają wszędzie. W sklepie, na ulicy, na klatce schodowej, na podwórku. Nawet jak ktoś nie widział tego na własne oczy, to widział miejsce wypadku zaraz po albo zobaczył, co się stało, w telewizji lub przeczytał w Internecie. Od samego rana przy bramie w kamienicy przy ul. 30 Stycznia zaczęły się pojawiać znicze i małe zabawki. Przynosili je ludzie z okolicy, ale też i ci, którzy specjalnie przyjechali na to miejsce. – Mam brata, ma pięć lat. Nie wyobrażam sobie, żeby mu się jakaś krzywda stała, a co mówić o takiej tragedii - mówi młoda dziewczyna, która przyniosła pod bramę pluszowego misia.

- To jest straszna trauma dla nas wszystkich. Ja się dowiedziałam o tym rano z telewizji – mówi właścicielka magla na rogu Armii Polskiej i 30 Stycznia. – Całe szczęście, że mam matowe okna, bo nie mogę na to miejsce patrzeć – dodaje.

Bo tu jeżdżą jak wariaci

- Pani, przecież tu na tej ulicy ci kierowcy jeżdżą jak wariaci. Ile ja razy wzywałam policję. Nigdy nie przyjechali – mówi pani Ania, która mieszka w kamienicy obok, a o wypadku usłyszała, bo niedzielne oglądanie telewizji przerwał jej potworny huk. – Krzyku ojca tego dziecka to ja nigdy nie zapomnę – dodaje po chwili.

Podobnego zdania co do wyścigów urządzanych na ulicy Armii Polskiej są i inni sąsiedzi. – Przecież to była kwestia czasu, że coś się tu wydarzy, ale nikt nie przypuszczał, że to będzie taka tragedia – kręci głową pan Zbyszek, który wypadek widział niemal w chwili, kiedy on się wydarzył. Jego okna wychodzą bowiem dokładnie na miejsce tragedii. Opowiada, że latem wiele razy zwracał uwagę na to, że na ulicy robi się coraz niebezpieczniej. – Szeroka, prosta, po KAWCE równa, to i wariatów pędzących na złamanie karku nie brakuje – dodaje. A jego kolega dorzuca, że ta tragedia powinna nas wszystkich czegoś nauczyć, choć on się raczej tego nie spodziewa.

Tragedia może się powtórzyć

- Co tu mówić. Ten facet to już tu życia nie będzie miał – mówią okoliczni mieszkańcy. Bo  choć policja cały czas szuka sprawcy (już znalazła – dop. red.), to ulica już wie, kto się dopuścił tego straszliwego czynu. I nikt w rozmowie o tym, co się stało, nie używa słowa wypadek. Ludzie analizują, jak doszło do tej tragedii i mówią prosto – to było świadome złamanie przepisów drogowych, to tak, jak strzelanie z ostrej broni. I jak mantrę powtarzają słowa – po mieście powinno się jeździć góra 60 kilometrów na godzinę. Wówczas taka tragedia, jak w niedzielny wieczór zwyczajnie by się nie wydarzyła.

Sąsiedzi jednak nie mają złudzeń. – Pani, teraz to wszyscy płaczą, znicze palą, misie przynoszą, a za chwilę wsiądą w swoje auta i popędzą niczym wariaci. Zawsze tak jest – mówi jeden z przyglądających się miejscu tragedii mężczyzn. I nieprzyjemnie komentuje pojawienie się pieszego patrolu policji. – No tak, teraz to przyszli, a jak byli potrzebni, to ich nigdy tu nie było.

Kiedy to mówi, po ulicy Armii Polskiej z piskiem opon przejeżdża żółte sportowe auto.

roch

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x