2022-02-15, Prosto z miasta
To był wspaniały klezmer, w jak najlepszym tego słowa znaczeniu.
Tak uważa i mówi o Marianie Klausie Leszek Serpina, muzyk i były dyrektor Szkoły Muzycznej I stopnia przy ul. Teatralnej, która otworzyła klasę imienia znakomitego muzyka, jakim był właśnie Marian Klaus. I dodaje - To jest legenda muzyczna powojennego Gorzowa i o nim należy pamiętać.
Marian Klaus, kompozytor, instrumentalista, stroiciel instrumentów i bard dawnej Casablanki, urodził się 17 czerwca 1926 roku w Trzcińcu, zmarł zaś w wieku 86 lat 17 stycznia 2013 roku w Gorzowie. Znakomity muzyk, którego pamięta wielu, bardzo wielu gorzowian wpisał się w muzyczną baśń miasta między innymi i tym, że grywał w legendarnych i już nieistniejących lokalach, komponował, wychowywał pokolenia kolejnych wrażliwych na piękno dźwięków, był przeuroczym człowiekiem, życzliwym ludziom i instrumentom. Bo nie tylko sam na nich grał, ale jeszcze potrafił nastroić, a jak trzeba było, to i naprawić.
Zadebiutował jako siedmiolatek w Mogilnie. Grał, w co aż trudno uwierzyć, na skrzypcach, fortepianie i akordeonie. Pasje muzyczne łączył też z harcerstwem, do którego należał od 1938 roku. Niestety, wybuch II wojny światowej przerwał dobrą passę. Młody i dobrze zapowiadający się muzyk trafił na roboty przymusowe do Poznania, potem do Łodzi. W 1945 r. wrócił ponownie do Poznania i tu rok później skończył z wyróżnieniem klasę skrzypiec u Kazimierza Nowickiego. Po zakończeniu nauki przyjechał do Gorzowa, gdzie od zakończenia wojny mieszkała jego rodzina.
I od razu zaczął pracę jako skrzypek w różnych gorzowskich zespołach muzycznych i pierwszych orkiestrach, między innymi u Mikołaja Dudarenki, Józefa Rezlera czy Tadeusza Góralczyka. Ale od razu też zaczął karierę jako muzyk grający tzw. muzykę rozrywkową. I aż do 1983 roku pracował w takich lokalach, jak owiane nimbem czaru i legendy Casablanca czy Wenecja. Występował też w Międzyzdrojach czy Szklarskiej Porębie.
- No i dlatego mówię o nim, jako o wielkim klezmerze, artyście, który potrafił stworzyć niezwykłą atmosferę, z rozrywkowego grania stworzyć jakość jedyną w sobie. Był znakomitym instrumentalistą i o tym bardzo wielu gorzowian ciągle pamięta– wspomina Leszek Serpina. A wielu dodaje, że muzyka przez niego grana, choć rozrywkowa, miała jeszcze jeden walor. Była elegancka podana i dobrze się patrzyło na muzyków, bo oni wychowani w tamtej, innej epoce dbali, aby samymi być eleganckimi. Dobry strój, muzyczny i nie tylko, to też była marka Mariana Klausa.
I tak się wydarzyło, że dzięki znajomościom z Leonem Szombarą – polskim jazzmanem, Krzysztofem Komedą-Trzcińskim – też jazzamanem i wielkim kompozytorem oraz już przywołanym Józefem Rezlerem – wykładowcą Akademii Muzycznej w Bydgoszczy, Marian Klaus zaczął sam komponować. I zaczął pisać muzykę rozrywkową. Stworzył ponad 70 utworów sytuujących się na pograniczu cool i smooth jazzu, w swingującym rytmie bazującym na brazylijskich bossa novach, a także odwołujących się do stylistyki czardasza, którego raczej nie da się pomylić z innym gatunkiem muzycznym.
I tu trzeba wymienić wielkie gorzowskie klasyki, które wyszły spod jego ręki: „Gorzowski wieczór w Casablance”, „Żółty kanarek”, „Nowy Swing”, „Akant”, „Faeton”, „Pimpek”, „Rafał i Jacek”, „Jakie to znaki” czy „Bananowa spódnica” i „Błękitna bossa-nova”. Atmosferę gorzowskiej „Casablanki” stanowiły czardasze Klausa np. „Zakochany Cygan”, „Cygański smak” czy „W rytmie czardasza”.
Przez wiele lat, bo od samego gorzowskiego początku aż do 1970 r. zajmował się nauczaniem w ogniskach muzycznych w Gorzowie, Barlinku, Buku i Poznaniu. A trzeba pamiętać, że Szkoła Muzyczna I stopnia przy ul. Teatralnej wyrosła właśnie na bazie ogniska muzycznego założonego przez jej patrona, czyli Władysława Jana Ciesielskiego.
– No i dlatego też pamiętamy o patronie, jak i zasłużonych dla naszej szkoły – mówi Leszek Serpina i tylko przypomina, że parę lat temu minęła setna rocznica urodzin Władysława Jana Ciesielskiego, którego imię szkoła nosi, a placówka uczciła specjalnym koncertem tę okrągłą rocznicę.
Mariana Klausa pasjonowało nie tylko komponowanie i gra na instrumentach. On je też leczył. Był świetnym fachowcem od strojenia i napraw akordeonów i fortepianów. Stworzył wiele oryginalnych narzędzi do naprawy instrumentów, także takowych metod ich naprawy. Bo, jak mówią ci, co go znali, Marian Klaus instrumenty rozumiał, kochał i hołubił. Uprawnienia zawodowe, czyli dyplom mistrzowski w tym oto zakresie wypracował sobie w Poznaniu.
Rzadko, doprawdy, zdarza się, aby muzyk, koncertujący artysta, chciał zajmować się reanimacją i uzdrawianiem instrumentów. Sztuka to jest trudna i mocno absorbująca, wymaga wiele umiejętności i poświęceń i bardzo dobrego, wręcz wybornego ucha. Marianowi Klausowie się chciało, choć nie musiał. Ale jak ktoś kocha instrumenty, to to robi. I tak oto zrobił on.
Wielkim akordem uznania pasji życiowych Mariana Klausa był rok 2006, kiedy to w 80. rocznicę urodzin artysty i 60. pracy zawodowej gorzowscy muzycy przygotowali serię koncertów Jemu poświęconych. Odbyły się dwa w Jazz Clubie Pod Filarami, oraz dwa recitale w Szkole Muzyczne II stopnia, które przygotowali gorzowscy pianiści Przemysław Raminiak oraz Dawid Troczewski. Nagrano wówczas także płytę z kompozycjami Mariana Klausa.
Trzy lata wcześniej powstał też film nakręcony przez TVP Poznań zatytułowany „Moja Casablanca” w reżyserii Marka Nowakowskiego. O pamięć ojca dba syn Rafał Klaus, naukowiec z Politechniki Poznańskiej, informatyk i twórca strony o Ojcu. Ale jak na rodzinną tradycję przystało, pasji muzycznej mu nie brakuje. Też zajmuje się pianistyką. Muzykę Klausa grywa także gorzowski Big Band.
- Ze względu na wkład, jaki Marian Klaus włożył w życie muzyczne naszego miasta, jego zasługi i osiągnięcia, od września 2014 r. w szkole jest specjalna klasa Jego imienia. Tak się zwyczajnie godzi – kończy Leszek Serpina.
Renata Ochwat
Za nami jedenasta edycja bardzo popularnej w Gorzowie akcji ekologicznej ,,Wymień Odpady na Kulturalne Wypady’’.