2024-09-27, Prosto z miasta
Minęło dokładnie 312 lat od jednej z najbardziej dziwnych wizyt, jakie przeżyło miasto w swoich dziejach. Warto tę historię przypomnieć, bo równie dziwacznej wizyty miasto ani wcześniej, ani później nie przeżyło.
W sierpniu 1712 roku w Landsbergu spotkali się car Rosji Piotr I i August II Mocny Sas, król Polski. Mieszczanie landsberscy o niezwykłym spotkaniu dwóch władców, w tym jednego naprawdę potężnego, jakim był car Rosji Piotr I Wielki dowiedzieli się w ostatniej chwili i to z rozporządzenia właśnie cara. Cóż było zrobić, trzeba było przełknąć wiadomość i przygotować się na niecodzienną wizytę. Historię całą opisała w 1995 roku w „Nadwaciańskim Roczniku Historyczno-Archiwalnym” pani Stanisława Janicka.
Za sprawą rozmów, ale o czym, nikt nie wie
Obu władców, czyli car i król August II Mocny zjechało się 1 sierpnia 1712 roku do Landsbergu, ponieważ mieli przeprowadzić jakieś bardzo ważne rozmowy O czym, o tym źródła milczą. Być może chodziło o kwestie związane z wojną, jaką od 12 lat prowadziły zjednoczone siły Rosji, Polski, Saksonii i Dani przeciwko Szwecji. Car Piotr I Wielki postanowił udać się w pobliże frontu, aby wziąć udział w manewrach floty duńskiej w okolicach Greifswaldu i Stralsundu. Dzień przed 1 sierpnia władca z towarzyszącym mu orszakiem znalazł się w Drawsku, skąd ruszył do wsi Klasztorne. I stąd poinformował mieszczan landsberskich, że jeszcze tego samego dnia do miasta zjedzie.
W tym samym czasie do Landsbergu podążał z orszakiem Sas. Tyle, że jechał przez Międzyrzecz i Skwierzynę.
Dość istotnym tu jest, aby dodać, że Landsberg w tamtych czasach był takim sobie zapyziałym miasteczkiem liczącym około 4 tys. mieszkańców leżącym na dalekich wschodnich rubieżach Prus, którymi władał król Fryderyk I z dynastii Hohenzollern.
Egzotyczni Rosjanie, a najbardziej carowa żona
Jak chcą źródła, orszak króla Augusta II Mocnego Sasa nie budził jakichś większych wzruszeń. Sasi wyglądali bowiem i zachowywali się jak szlachta europejska znana w pewien sposób i mieszczanom landsberskim. Przecież miasto było pruskie i widywało u siebie Europejczyków. Może rzadko, ale jednak. Poza tym Sas miał gest, płacił za siebie na bieżąco. No w każdym razie jego ludzie jakoś mocno za skórę mieszczanom landsberskim nie zaleźli.
Co innego Rosjanie. Nie dość, że wyglądali egzotycznie, to jeszcze pozostawili po sobie długi. Ale na początku wizyty nikt w mieście się tego nie spodziewał. Natomiast egzotyczni przybysze budzili ciekawość wielką.
Car z orszakiem gościł u ówczesnego poczmistrza Johanna Dietricha Rettela, który nie mógł się opędzić od wizyt ciekawskich znajomych, którzy marzyli o tym, żeby egzotycznych przybyszów z bliska pooglądać.
Bo Rosjanie z orszaku cara byli krzepkimi facetami noszącymi (w sierpniu!) długie futra, podbite takimże futrem surduty, poobszywane złotem i srebrem kamizelki, z bronią zatknięta za pasy oraz w czapkach z piórami i diamentami.
Ale największe zainteresowanie budziła carska żona, Katarzyna – największa miłość Piotra, który dla niej pierwszą swą żonę zamknął w klasztorze jako rzekomo szaloną.
Tak Katarzynę opisuje piekielnie inteligentna i nieco złośliwa Wilhelmina z domu Hohenzollern, hrabina von Bayreuth, prywatnie ukochana siostra przyszłego króla Prus, Fryderyka II Wielkiego: „Była to mała, gruba, o ciemnej cerze kobieta, nosiła suknię jakby kupioną na tandecie, obszytą wielką liczbą złotych i srebrnych medalików z wizerunkami świętych, co przy poruszaniu się czyniło chrzęst i pobrzękiwanie jakby się słyszało przechodzącego obok objuczonego muła”. W chwili wizyty w Landsbergu Katarzyna miała 28 lat.
Od markietanki do carycy
Warto tu uczynić dygresję właśnie o Katarzynie. Niepospolita to była kobieta. Pochodziła z Litwy, była córką litewskiego chłopa lub też, jak chcą inne źródła, zubożałego polskiego drobnego szlachetki miała na imię Marta a nazywała się Skowrońska. Na scenę wielkich wydarzeń historycznych wkroczyła jako szwedzka markietanka. Zresztą jej pierwszym mężem był szwedzki dragon – co na współczesny język tłumaczy się - szeregowy piechoty. Podczas wojny północnej wpadła w rosyjską niewolę.
Źródła podają, że caryca była wulgarną, prosta kobietą, o dużym biuście, która od herbaty wolała wódkę. A Piotr I, choć światłym carem był, kazał bojarom zgolić brody i ubierać się na zachodnią modłę, to właśnie w takim typie kobiet gustował. Wypatrzył swą przyszłą żonę na dworze księcia feldmarszałka Aleksandra Mienszykowa, swego wielkiego totumfackiego. Car zakochał się w niej natychmiast. Do tego stopnia, że przekonał Martę, aby przeszła na prawosławie i został jego legalną żoną. Musiała mieć coś w sobie, bo choć była analfabetką, to jednak potrafiła się poruszać w wielkim świecie. Dość powiedzieć, że po śmierci Piotra I Wielkiego, dzięki pomocy księcia Mienszykowa została carycą Katarzyną I. I to właśnie ona postawiła swemu mężowi jego najbardziej znany pomnik, który do dziś można podziwiać w Sankt Petersburgu. Na cokole widnieje napis – Piotrowi – Katarzyna.
No i pojawia się w końcu świnia
Jak już zostało powiedziane, Rosjanie byli egzotyczni. Na tyle, że nie chcieli płacić rachunków. Po ich wyjeździe zaczęła się żenująca korespondencja między miastem a rządem Nowej Marchii w Kostrzynie nad Odrą. Mieszczanie landsberscy narzekali, że carscy nie dość, że nie zapłacili za kwatery, to jeszcze na dodatek nie zapłacili za konie i uprząż, która zaginęła. A na dodatek okazało się, że carscy ukradli świnię biednemu mieszczaninowi i co rząd ma zamiar zrobić w tej sprawie, bo wszak deklarował daleko idącą pomoc oraz opiekę.
Rząd się bardzo mocno obruszył, nie na informacje o długu, ale właśnie o owej świni. W Kostrzynie bowiem uznano, że zadośćuczynienie po stracie świni owemu ubogiemu mieszczaninowi powinno dać miasto, a nie rządowi głowę zawracać.
Koniec końców okazał się taki, że zaległe rachunki za pobyt cara w Landsbergu zapłacił rząd, ale dwa lata później, i to na polecenie króla Fryderyka Wilhelma I, następcy Fryderyka I. Kto zapłacił i czy zapłacił za świnię, do dziś nie wiadomo. Faktem jednak jest, że sprawa ta na zawsze już znalazła się w dokumentach miejskich. A o dziwnym pobycie dwóch władców w małym Landsbergu mieszczanie jeszcze przez kilka długich lat rozmawiali.
Roch
fot. Wolne zasoby wikipedii
Korzystałam z: Stanisława Janicka, Car Piotr Wielki i August II Mocny w Gorzowie (Landsbergu) 1-5 sierpnia 1712, „Nadwarciański Rocznik Historyczno-Archiwalny” 1995, s. 189-192 oraz
https://pl.wikipedia.org/wiki/Aleksandr_Mienszykow.
To był ładny, październikowy poranek. Tylko w mieszkaniu przy Kosynierów Gdyńskich było niespokojnie. Na fotelu, otulony kocem, ze światem żegnał się szczupły mężczyzna. Mija piętnaście lat od śmierci Kazimierza Furmana.