Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Prosto z miasta »
Beniny, Filipa, Judyty , 6 maja 2024

Tramwajem prosto w ślepą uliczkę...

2014-01-09, Prosto z miasta

Jeszcze nie powstał nawet centymetr nowego torowiska.

medium_news_header_6107.jpg

Jeszcze nawet nie rozpoczęła się produkcja pierwszego tramwaju dla Gorzowa, a już słyszę ćwierkanie, że mieszkańcy muszą się dołożyć do rozwoju miejskiej komunikacji! Słusznie, przecież nie może być nic za darmo, a sama Unia nam nie nastarczy.

Tyle że ostatnimi czasy nawet tej komunikacji nie rozwijając (a wręcz przeciwnie!) też bez żenady podnoszono ceny biletów, i to nierzadko ponad stopień inflacji. Nie tylko nic za to nie oferując, ale i jednocześnie wyżynając kolejne linie, głównie autobusowe. Głównie, bo z tramwajowych nie było za bardzo już co wycinać, nie licząc epizodu z uruchomieniem linii na dworce, szybko zresztą przykrajanych ze względu na ekonomię. A dokładnie – niespecjalne zainteresowanie pasażerów tymi kursami. Bimby jeździły bowiem puste.

Z miasta laty ostatnimi zniknęły takie linie jak 123, 223, 127 i 214, próbowano też tego z linią 100 (mam jeszcze w laptopie prezentację uzasadniającą ten pomysł!). Zniechęcano tym samym do korzystania z komunikacji, a później... ręce załamywano, bo spadało zainteresowanie pasażerów i wpływy do kasy. Mieszkańcy głosowali nogami (chodząc częściej na piechotę i dosiadając rowerów, co ma pozytywny wpływ na zdrowie) oraz przesiadką do własnych samochodów. Bo często nie pozostawiono im wyjścia. Szczególnie że wraz ze zmniejszaniem ilości kursów pozbawiono pasażerów możliwości dziesiątek wygodnych przesiadek, czego jakoś nikt już nie wspomina.

Dziś głównym sposobem radzenia z kłopotami jest to samo, co czyni się z podatkami jak są problemy. Się je podnosi, nie pozostawiając wyboru i nie martwiąc się efektem sprzężenia zwrotnego obrazowanego przez krzywą Laffera. Nie przejmując się również tym, że kilka miast tu i tam wprowadza, i to z niezłym skutkiem, różne formy nieodpłatnej komunikacji miejskiej. Tallin, Ryga, Calgary, Nysa, Ząbki czy Żory to dziś przykłady, że jednak jest to możliwe. Tymczasem my podążamy ślepą uliczką (licząc na światełko w tunelu?) Warszawy, Katowic, Białegostoku, zdając się nie dostrzegać związku pomiędzy podwyżkami cen a zmniejszeniem sprzedaży i spadkiem wpływów. Najlepiej, jak coś nie wychodzi, zwalić na kryzys i bezrobocie albo jakiś światowy spisek, prawda?

Ponieważ byłem jedną z osób indagowanych przez radnych co do opinii na temat podwyżek, upublicznię więc swoje zdanie. Choć może niespecjalnie się ono spodoba. Otóż jestem za podwyżką wyłącznie biletów jednorazowych, ale jedynie pod kątem inflacji, czyli do ceny 3 zł za bilet normalny i 1,50 zł za ulgowy. Przy okazji zniknie problem z nieustannym blokowaniem się biletomatów, które mają techniczny problem z pięciogroszowymi monetami. Ile osób przejechało z tego powodu na gapę w ubiegłym roku (bo czy każdy ma zawsze odliczoną gotówkę na przejazd?), uszczuplając dochody z biletów, wolę nawet nie myśleć. Są to dziesiątki tysięcy złotych! Do tego od wielu już miesięcy nie uświadczyłem kontrolera biletów, a jeżdżę dość często. Warto więc może pomyśleć nad uszczelnieniem systemu, bo pieniążki wyciekają z niego pokaźnymi strugami, niż zdzierać ponad rozsądek od tych, którzy uczciwie płacą za przejazd.

Natomiast jestem zdecydowanie przeciwny podwyżkom biletów ogólnie określanych jako okresowe. I bilet dobowy, i przejazdówki miesięczne oraz ich – nazwijmy – pochodne to stały dochód z tytułu „regularnych” nabywców. Którzy też się wykruszają przez coroczne dojenie ich kieszeni w różnych celach. Jedną z przyczyn tego dojenia jest właśnie pokrywanie nieustannych braków w kasie, będących efektem bezmyślnego wydatkowania publicznych pieniędzy, jak również niezbyt sprawnego ich egzekwowania.

Wyliczenia Jana Delijewskiego wyraźnie pokazują, że systematyczne krojenie linii, kursów i mieszkańców już dawno temu wyzwoliło w Gorzowie efekt opisany przez pana Laffera. Zresztą podobne kalkulacje przeprowadzano już wcześniej, porównując ceny za przejazd taksówką na podobnych trasach. A miasto z roku na rok brnie w tę czarną dziurę bez jakiejkolwiek refleksji, co dalej. Skoro nie da się zniechęcić kierowców do jeżdżenia swoimi autami, rozszerzmy więc im strefę płatnego parkowania. Tyle że to nie zmniejszy ruchu w mieście i nie napędzi sprzedaży biletów MZK. Jest natomiast zgodne z tym, że w kryzysie trzeba przykręcać śrubę komu się da, wyciągać pieniądze od kogo tylko się da i karać za co tylko się da. Rewolucja śmieciowa też jest tego dobitnym przykładem.

Grzegorz Musiałowicz

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x