Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Prosto z miasta »
Sergiusza, Teofila, Zyty , 27 kwietnia 2024

Dziś takich ludzi już nie ma

2013-09-30, Prosto z miasta

Jeszcze jak mogła chodzić, to wyglądała jak wszystkie romskie kobiety w Gorzowie. Zamaszysta spódnica, złote kolczyki w uszach, chustka na głowie, bo z tych starszych jest.

medium_news_header_5018.jpg
Z archiwum rodzinnego: Alfreda Makowska z wnukiem.

Sprawiedliwa wśród Narodów Świata, jeszcze bez dyplomu z Yad Vaszem, ale kto wie, może już za chwilę?

Dziś Alfredda Markowska, polska Cyganka, nazywana romską Sendlerową jest na tyle chora, że już nie wychodzi nigdzie. Mieszka z rodziną, która się nią opiekuje w okolicach gorzowskiego Kwadratu, na ulicy Dąbrowskiego. A gorzowianie nadal w słabym stopniu wiedzą, że wśród nich mieszka ktoś, kto powinien mieć własne drzewko i tabliczkę w Instytucie Yad Vaszem w Tel Awiwie oraz medal i do tego legitymację z jednym z najbardziej pożądanych tytułów świata – Sprawiedliwy wśród Narodów Świata.

–  Babcia Nońcia już niestety nie jest w stanie spotykać się z kimś innym – mówią romscy i polscy przyjaciele tej niezwykłej kobiety. Przez lata nikt z nas i nie tylko nas nie wiedział o tym, co Alfreda Markowska, zwana pieszczotliwie przez rodzinę i znajomych Babcią Nońcią zrobiła podczas II wojny światowej. Trzebaż było aż wielkiej fety w Belwederze, abyśmy usłyszeliśmy, ale czy zrozumieliśmy i przyjęliśmy do wiadomości, to inna rzecz.

Bo oto w 2006, za bohaterstwo i niezwykłą odwagę, za szczególne zasługi w ratowaniu życia ludzkiego, prezydent Lech Kaczyński odznaczył ją Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski.

To się nie zdarza

Ten krzyż, to odznaczenie dla Cyganki, Romki mieszkającej w Gorzowie, był czymś niezwykłym. Cyganie – wyrazista mniejszość narodowa, osiadła w Gorzowie od początku lat 50. XX wieku, ale ciągle na uboczu. Przez własne prawo plemienne, przez obyczaj, który im nakazuje nie mówić za wiele, przez doświadczenie w kontaktach z nie-Cyganami, z gadziami (jakie podobieństwo fonetyczne z gadem - autorka) cały czas na własne życzenie i ze względu na tę tradycją wyobcowani, tajemniczy, intrygujący. I tu nagle po Papuszy – wielkiej poetce, oto znów kolejna kobieta, o której mówią, piszą i w telewizji pokazują. Właśnie kobieta, silna, odważna, która ratowała światy.

Może dlatego właśnie niechętnie o tym mówili zarówno ona sama, jak i współziomkowie. Ale historii tej niezwykłej kobiety nie dało się utrzymać w tajemnicy.

Zabili jej rodzinę

Słówko o Nonci. Alfreda Markowska urodziła się, jak sama mówi, 10 maja 1926 w okolicach Stanisławowa się w wędrownym cygańskim taborze. W 1939 początek wojny zastał jej tabor we Lwowie. W 1941 w okolicach Białej Podlaskiej Niemcy zabili całą jej rodzinę, w tym rodziców i rodzeństwo.

A było tak. Nońcia poszła do wsi powróżyć, coś zdobyć do jedzenia. Trochę to trwało, ale kiedy wróciła, to już nie było do czego wracać. Cały tabor, dorośli i dzieci, ich nie było. Faszyści zabili wszystkich. Nikomu Nońcia nie powiedziała, co wtedy czuła. Można się domyślić, ale na taką figurę myślową może się pokusić ktoś, kto stracił najbliższych. Nońcia się nie poddała żalowi, strasznym myślom. Odeszła stamtąd.

Udało jej się dostać do Rozwadowa, gdzie w 1942 wyszła za mąż. Wkrótce małżonkowie zostali osadzeni w getcie w Lublinie, potem zostali przewiezieni do Łodzi i Bełżca, skąd uciekli do Rozwadowa. Alfreda Markowska zatrudniła się w kolejnictwie. Zyskała zaświadczenie o pracy chroniącej ją przed łapankami.

Dzieci ratować było trzeba

Jak mówi Leszek Bończuk – Ona ratowała kogo popadnie, nie było ważne, Cygan, Żyd, Niemiec, Polak, było dziecko, trzeba było ratować.

Nońcia stale widziała w tym Rozwadowie pociągi jadące do Auschwitz. Na postojach, gdy wagony „sprzątano”, czyli oczyszczano z ciał tych, którzy makabrycznej podróży nie przeżyli, Nońcia wynosiła z nich dzieci. Po jakimś czasie ludzie wiedzieli, że jest Cyganka, której chyba życie nie jest miłe, bo ratuje. Bo i ratowała. Szukali jej, a ona mimo grożącej kary śmierci, choćby za pochodzenie, transportowała dzieci pod spódnicą do przygotowanych wcześniej specjalnych kryjówek. Czasem – jak wspomina jeden z ocalonych – chowała się z nimi pod pociągiem, uciekając stamtąd w ostatniej chwili. Po udanej akcji załatwiała im fałszywe dokumenty.

To właśnie wówczas uratowała życie Karolowi Parno Gierlińskimu, który pochodzi z Sinti, rzeźbiarzowi, pisarzowi, poecie, wysokiemu dziś politykowi romskiemu. On o Babci Nońci mówi – Urodziła mnie po raz drugi. I dodaje, że gdyby nie ona, to kto wie, co by było. Skojarzenie jest proste – pociąg, obóz, wielkiej piece, małe dziecko, koszmar.

Babcia Nońcia nie pamięta ile tych dzieci było. Musiało być dużo. Niektóre źródła mówią, że mogło ich być nawet kilkaset, a już na pewno ponad setka.

Powojenna rzeczywistość

Heroiczne zachowanie Alfredy Markowskiej w żaden sposób nie przełożyło się na łatwe życie po II wojnie. Bo Cyganom z reguły łatwo nie było. Przeganiani z kąta w kąt, przymusowo osiedleni w połowie lat 60. XX wieku, ciągle borykali się z niezrozumieniem, wyobcowaniem, nawet potępieniem ich stylu życia. Trzeba powiedzieć, że wynikało to z dwóch przyczyn. Oni sami nie chcieli za bardzo o sobie mówić i niekoniecznie chętnie, a wręcz niechętnie poddawali się nowym prawom. A z drugiej strony pokutowało to okropne mniemanie o tym, że Cyganie, to… I żadnej ze stron, a już najbardziej tej oficjalnej, nie zależało, żeby myśleniu o Cyganach, Romach, jak chcą poprawnościowcy, to myślnie zmienić. No i w takich okolicznościach Babcia Nońcia zamieszkała w Gorzowie.

Nikt przez bardzo długo nie rozpoznał tego heroicznego czynu, jakiego dokonała Nońcia. Kiedyś, przy okazji cygańskich świąt Leszek Bończuk powiedział takie słowa – A kto by się tam tak naprawdę nad Cyganami pochylał. Oni tylko problematyczni są, a nikt nie zadaje sobie trudu, aby ich zrozumieć.

I tu ma rację, ten światły urzędnik. Rzadko komu chce się pochylić i zrozumieć. Jemu i kilku innym też się chciało i dlatego pani Alfreda Markowska została odznaczona wysokim polskim medalem. Szkoda, że tak późno i bez dalszej osłony socjalnej. Bo dziś mocno niedołężną matką zajmuje się jej córka. A potrzeby są duże…

Cyganie chcą pomnika. Ale na trzeba trochę poczekać, żyje wszakże, żywym się pomników nie stawia, chyba że drzewko w Instytucie Yad Vaszem i etykieta Sprawiedliwy wśród Narodów Świata, bo kto, jak kto, ale Babcia Nońcia, pani Alfreda Markowska, wielka kobieta na ten akurat zaszczyt stokrotnie zasłużyła. A w naszym mieście niewielu jest takich, co na ten zaszczyt rzeczywiście zasłużyli. I nawet jeśli pani Alfredzie Markowskiej Instytut Yad Vaszem tytułu nie przyzna, to myślę, że my, mieszkańcy Gorzowa sami go nadamy.

 

Renata Ochwat

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x