Dzień Niepodległości jest świętem wszystkich Polaków

Trzy pytania do Zenona Michałowskiego, byłego opozycjonisty

- 11 listopada tradycyjnie obchodzimy Dzień Niepodległości. Czy jako społeczeństwo rozumiemy istotę tego święta?

- Powoli, ale zaczynamy rozumieć i doceniać wolność, którą odzyskaliśmy w 1918 roku po 123 latach zaborów. Przecież bez tamtej niepodległości dzisiaj nie żylibyśmy w wolnym kraju. Natomiast, tak jak wszystkiego, również tej niepodległości musimy się uczyć. Oczywiście łatwiej byłoby nam, gdyby przez 45 lat komunizmu nie zabijano w nas tej pamięci. Dzisiaj jestem dumny, że młodzież zaczyna brać aktywny udział w pielęgnowaniu tego wszystko co wydarzyło się w Polsce w 1918 roku, ale i później, bo przecież o polskość nasi dziadkowie musieli jeszcze walczyć, choćby w wojnie z bolszewikami. Natomiast otwartym pozostaje pytanie, czy rozumiemy istotę tamtego wydarzenia. Mam wrażenie, że nadal szukamy interesujących nas odpowiedzi, ale to naturalne. Trudno przez 25 lat nadrobić braki.

- Dlaczego, pańskim zdaniem, nie do końca umiemy wspólnie świętować w tym dniu?

- To zależy gdzie, ponieważ w Gorzowie w ostatnich latach to święto raczej nas łączyło. Gorzej to wygląda w dużych miastach, szczególnie w Warszawie. Konflikty, jakie tam się ujawniają to efekt… wolności, demokracji. W ocenie ludzi mających na swoich sztandarach wartości narodowościowe, patriotyczne, religijne, dzisiejsza Europa zmierza w złym kierunku i ktoś próbuje nas w to wciągnąć. Przede wszystkim coraz mocniej wchodzimy w obszary, które powinny być zarezerwowane dla społeczności danych krajów. Unia Europejska nie może odbierać wspólnotom wartości, które były pielęgnowane przez setki lat, dla których ginęły całe pokolenia. Ja na przykład nie zgadzam się, żeby mniejszość miała większe prawa. Jestem za tolerancją europejską, ale ona musi mieć swoje granice. Oczywiście każda mniejszość musi mieć swoje prawa, musi być szanowana, ale nie może narzucać własnych zasad większości. Jest jeszcze jedna sprawa. Próba zawłaszczenia przez polityków Dnia Niepodległości, ale i często innych świąt. Czyż naprawdę nie potrafią ci ludzie zrozumieć, że społeczeństwo jest zmęczone ich wiecznymi awanturami. To właśnie permanentny konflikt, zwłaszcza pomiędzy rządzącą PO i opozycyjnym PiS, zabija największe wartości. Gdyby ode mnie zależało to 11 listopada najchętniej wysłałbym polityków na jednodniowy urlop, a jak już chcą uczestniczyć w obchodach, niech czynią to jako zwykli obywatele, a nie tak, że pod nich jest robiona część uroczystości. Oczywiście nie wierzę, że tak się stanie, bo za pasem są… wybory. Może kiedyś jednak zrozumieją, że 11 listopada to święto wszystkich Polaków.

- Był pan jednym z pomysłodawców i sponsorów budowy pomnika Józefa Piłsudskiego w Gorzowie. Kiedy siedzący na kasztance dumny marszałek pojawił się na Skwerze Wolności przy ulicy Orląt Lwowskich wielu pytało się, a co on ma wspólnego z Gorzowem. Czy dzisiaj nadal spotyka się pan z takimi pytaniami?

- Rzeczywiście, kiedy pracowaliśmy nad jego zrobieniem wielu pytało mnie, po co on tu staje? Zawsze odpowiadałem, że to przecież marszałek Piłsudski ze swoim odważnym wojskiem zatrzymał najazd bolszewików na Europę. A pamięta pan dzień jego otwarcia, kiedy z Katedry na Skwer Wolności przeszło ponad 10 tysięcy gorzowian w największej chyba w historii miasta manifestacji patriotycznej. Dzisiaj takich pytań już nikt nie stawia. Coraz więcej natomiast osób przychodzi w normalny dzień i składa wieńce, kwiaty. Ja bardzo cieszę się, że pomnik ten jest również miejscem edukacji. To tu nauczyciele przyprowadzają małe dzieciaki i tłumaczą im naszą historię. Tłumaczą to, co przed lata było wymazywane. I właśnie takie miejsca najlepiej budują tożsamość lokalną.