2013-07-18, Trzy pytania do...
-Czy gorzowskie środowisko naukowe to są szkoły wyższe i idąca w ślad za nimi liczba i jakość kierunków, czy jednak może konkretne osiągnięcia naukowe?
- Chyba ma pan rację, że raczej osiągnięcia naukowe. Wypada mówić o faktach. 1945 rok to koniec wojny i pionierzy polscy w Gorzowie. W 1948 roku powstał gorzowski oddział Państwowego Instytutu Weterynarii w Lublinie (tam bowiem jest nasza centrala). Oddział wyszedł w Polsce na czoło, bo zorganizował 8 dużych spotkań sesyjnych z udziałem naukowców nie tylko z kraju. Zawdzięczamy to głównie prof. Kirkorowi, człowiekowi którego wiedzę obok naukowców chciał poznać również Urząd Bezpieczeństwa. Kirkor miał jednak wizję, wiedział czego chce i był światowej miary badaczem chorób pszczół i owadów użytkowych. Podczas wojny wspólnie z francuskim naukowcem napisał pierwszy w Europie podręcznik o chorobach pszczół.
- Według Einsteina krótko po śmierci pszczół przyjdzie kolej na nas. Czy obok Kirkora i jego uczniów gorzowskie środowisko weterynaryjne miało się czym popisać?
- Środowisko weterynarii, czyli wówczas Biowetu, liczyło się nie tylko w Polsce. Mówimy tutaj o ludziach takich jak Kirkor, Chwalibóg, Kobusiewicz. Adiunkci musieli być również wysoko cenieni, bo oni i ich studenci byli np. wykładowcami w gorzowskim niższym seminarium duchownym. Daje to pewien smaczek. Poza tym zawsze niedoceniony w mieście był JUNG, będący pierwszym oddziałem w kraju. Nie mnie jednak o tym mówić, jestem weterynarzem. Śmiem twierdzić i mówić o moim środowisku naukowym, że do lat dziewięćdziesiątych było niezwykle prężne i bardzo ciekawe.
- Wynika z tego, że przy ul. Bohaterów Warszawy mieści się ikona i to nie tylko gorzowskiej nauki?
-W Gorzowie było wiele inicjatyw. Zakład Higieny Weterynaryjnej, na którym jest tablica dr. Kirkora, w niemal obecnym kształcie działał od 1953 roku. Potrafiono wydzielić zakłady naukowo badawcze, produkcyjne i tzw. sieć diagnostyczną. Instytut zajmował się badaniami stricte naukowymi. Jako że instytuty nie były wyłącznie w miastach wojewódzkich zrobiono z nich zakłady? Jest to jednak zupełnie inna historia już z czasów Gierka. W każdym razie w budynku, na którym widnieje pamiątkowa tablica prof. Kirkora ciągle prowadzi się prace naukowe.
rar
Trzy pytania do Wiesława Ciepieli, rzecznika prasowego Urzędu Miasta