2013-10-17, Trzy pytania do...
Trzy pytania do Marka Piechockiego, dziennikarza muzycznego i organizatora koncertów
- Skąd u pana tak głębokie zainteresowanie muzyką klasyczną, nie wpłynęły na to przypadkiem jakieś artystyczne geny rodzinne?
- Nie mam genów związanych z muzyką. Muzyką tak naprawdę interesuję się od 1997 roku. Akurat tak się zdarzyło, że byłem na delegacji w Warszawie. Koledzy chodzili do barów, a ja do filharmonii i innych miejsc, gdzie brzmiała muzyka. Najpierw byłem zafascynowany Szopenem, którego tak naprawdę nie znamy. Jest zaledwie kilka spopularyzowanych w nieskończoność utworów, na których zwykle wiedza o naszym kompozytorze się kończy. Zacząłem urządzać recitale fortepianowe w Jazz Klubie pod Filarami. Tak jakoś to się zaczęło. Teraz nie muszę już nic organizować, bo mamy filharmonię. Ostatni recital odbył się miesiąc przed jej otwarciem.
- Czy takie miasto jak Gorzów stać na filharmonię?
- Mnie akurat filharmonia jest potrzebna. Frekwencja na koncertach wskazuje, że jest jeszcze wiele innych osób, którym również jest potrzebna. Uważam, że najważniejsza jest muzyka a nie kwestia budynku i pieniędzy. Za granicami jest wiele znacznie mniejszych miast z filharmoniami o ogromnych tradycjach. Zmieniają się ustroje gospodarcze i polityczne a wielka muzyka wciąż trwa.
-Czy zmiany kadrowe w naszej filharmonii nie wpłynęły na jakość trwającego właśnie sezonu koncertowego?
- Trzeba przyznać, że ten sezon, mimo że został tak ad hoc zaplanowany przez panie Wolińską i Perę jest niezwykle atrakcyjny. Obie panie wykorzystały chyba wszystkie swoje znajomości, aby stworzyć tak atrakcyjną ofertę. Uważam, że sezon będzie znakomity. Za parę dni będzie Skrzypek na dachu, za którym ja akurat nie przepadam. Zdaje sobie jednak sprawę, że wielkie grono ludzi to lubi i trzeba właśnie dla nich to robić.
rar
Trzy pytania do Roberta Surowca, przewodniczącego Rady Miasta Gorzowa