2013-10-30, Trzy pytania do...
Trzy pytania do Tadeusz Jasińskiego trenera, mechanika, zawodnika i żywej historii gorzowskiego motocrossu
- Od kiedy zajmujesz się motocrossem?
-Moja przygoda z motocrossem trwa już od bardzo, bardzo dawna. Wszystko zaczęło się chyba kilkadziesiąt lat. Pamiętam jak jeździło się na torze niedaleko ul. Słonecznej. Pamiętam Stasia Lisowskiego, jak jeździł. Z gorzowskich sław z tych lat był jeszcze Wiśniewski. Imienia niestety nie pamiętam, w każdym razie pracował w Stali jako trener. Tak jakoś to wszystko się zaczęło i trwa do dzisiaj. Tyle, że już nie jeżdżę, ale pomagam zawodnikom, przygotowuję i naprawiam motocykle w swoim warsztacie.
- Pamiętam, że gdzieś w latach osiemdziesiątych reprezentowałeś w Automobilklubie wraz z Leszkiem Białasem nieco inny sport. Czy na kilka lat zdradziłeś motocross?
- Crossu nie zdradziłem, ale był jeszcze karting przy gorzowskiej ,,budowlance’’. Gdzieś chyba w 1977 czy 78 roku powstała sekcja. Chłopcy dobrze jeździli i przywozili tytuły. Mieliśmy nawet wicemistrza polski. Kartingowcem był też mój syn, zanim nie zainteresował się crossem. Chłopaki przywieźli nawet drużynowe mistrzostwo polski.
- Ilu Jasińskich przewinęło się przez historię gorzowskiego motocrossu?
- Synowie do niedawna jeździli w crossie. Obecnie jeden jest w Anglii i nadal jeździ w zawodach. Drugi zrezygnował z dalszej kariery zawodnika, bo pilnuje swojego syna, a mojego wnuka. Wnuczek całkiem nieźle sobie radzi. W tym roku jest czwartym zawodnikiem w Polsce. Wygrał Puchar Polski a teraz szykujemy się na następny sezon. Nadchodzący rok powinien być jeszcze lepszy. Tym bardzie, że mamy dostęp do sprzętu najwyższej klasy i jest zupełnie inaczej niż kilkadziesiąt lat temu. Tylko jeździć i oby dopisywały finanse.
Rar
Od redakcji: Wiśniewski miał na imię Kazimierz i był znanym w latach 50-60-tych żużlowcem, a później trenerem w Stali. To on jako jeden z pierwszych poznał się na talencie Edwarda Jancarza.
Trzy pytania do Wiesława Ciepieli, rzecznika prasowego Urzędu Miasta