2013-11-02, Trzy pytania do...
Trzy pytania do Janusza Dreczki, dyrektora Wydziału Zdrowia Lubuskiego Urzędu Wojewódzkiego
- Kiedy ostatni raz rozmawialiśmy, wiele lat temu, w budynku LUW, był pan dyrektorem wydziału zajmującego się kulturą, sportem. Teraz zajmuje się pan zdrowiem. Tak blisko od kultury do zdrowia?
- Bardzo blisko. Nie ma zdrowia bez kultury i kultury bez zdrowia. Sport także się z tym wiąże. To ma przełożenie w życiu codziennym. Mówi się przecież o sztuce tworzenia, ale i leczenia, o profilaktyce i terapii… A tak w ogóle, to zdrowie, jego ochrona są mi zawodowo bliskie od ładnych kilka lat. Prowadziłem szpital w Torzymiu, wspólnie z pracownikami udało nam się go przekształcić z dobrym chyba skutkiem. Mam, więc odpowiednie doświadczenie. Odbyłem również podyplomowe studia w zakresie zarządzania w ochronie zdrowia i czuję się osobę kompetentną. Inaczej nie stawałbym do konkursu na to stanowisko.
- Czym zajmuje się pański wydział, skoro za ochronę zdrowia w regionie odpowiadają właściwie instytucje samorządowe?
- W kompetencjach wojewody jest m.in. prowadzenie jest rejestru podmiotów zajmujących się ochrona zdrowia, monitorowanie jakości i dostępności do świadczeń medycznych. Po za tym w grę wchodzi jeszcze koordynowanie funkcjonowania konsultantów wojewódzkich, szkolenia i staże lekarzy, programy profilaktyczne i wiele innych działań. I za to wszystko odpowiada wydział zdrowia, którym kieruję. To prawda, że ochroną zdrowia zajmują się bezpośrednio samorządy, ale to wojewoda poprzez swoje służby odpowiada w imieniu państwa za bezpieczeństwo zdrowotne obywateli. I my się tym zajmujemy.
- To jakie są te największe choroby i dolegliwości, które trapią lubuską ochronę zdrowia?
- Mamy trochę zaległości związanych przede wszystkim z jakością i dostępnością do świadczeń medycznych, głównie w obszarach wysokospecjalistycznych. Tu są największe braki i jest sporo jeszcze do zrobienia. Brakuje u nas uczelni kształcących lekarzy, brakuje placówek prowadzących leczenie na poziomie klinicznym, brakuje specjalistów i specjalistycznego leczenia. Zmian tego stanu rzeczy wymaga jednak czasu i wielu starań. Poza tym występują u nas te same problemy co wszędzie w Polsce.
J.D.
Trzy pytania do Wiesława Ciepieli, rzecznika prasowego Urzędu Miasta