2013-12-05, Trzy pytania do...
Trzy pytania do Piotra Jakubowskiego, właściciela sklepu z zabawkami „Kaczorek”
- Wszystko się dookoła Wełnianego Rynku i Hawelańskiej zmienia a „Kaczorek" trwa nadal. Sprzedaż zabawek to ciągle taki dobry biznes?
- Interes może nie jest już taki dobry, ale tradycja tego miejsca zobowiązuje, ale i ciągle przyciąga ludzi. Ten sklep jest tu od zawsze i mam nadzieje, że będzie jeszcze długo. Zawsze staramy się nadążać za potrzebami, za modą, jakie są także wśród zabawek. Zmieniają się czasy, ludzie, zmieniają zabawki a „Kaczorek” trwa. Kiedyś to był sklep kultowy dla młodzieży, teraz raczej nasza oferta skierowana jest do młodszych dzieci - przedszkolaków i nieco starszych. Kiedyś przychodzili tu po zabawki dla siebie dzisiejsi dziadkowie, później kupowali ich dzieci, a teraz już kupują dla wnuków. I tak to przechodzi z pokolenia na pokolenia
- Jakie zabawki, zwłaszcza teraz przed Mikołajem i świętami najczęściej ludzie kupują?
- Rożne. Rodzice kupują najczęściej zabawki kierując się względami edukacyjnymi, żeby czegoś uczyły. Kupują więc gry, układanki, puzzle. Dziadkowie na ogół chcą, żeby dzieci bawiły się zabawkami, o których oni sami kiedyś marzyli. To są samochodziki, lalki oraz pluszaki, które śpiewają, tańczą, czy pieski, które szczekają. Dzieci natomiast wybierają zabawki reklamowane właśnie w telewizji, które często są drogi i wcale nie najładniejsze, jak różne lalki z modnych bajek.
- Pan ma jakieś swoje ulubione zabawki, które darzy jakimś szczególnym sentymentem?
- Ja bardzo lubię maskotki. Mam do nich sentyment, są coraz piękniejsze, starannie wykonane i wcale niedrogie. Są przyjemne w dotyku i cieszy mnie radość dzieci, kiedy widzę jak tulą i mówią do nich. To często są bohaterowie pierwszych zapamiętanych bajek, które na długo zapadają w pamięci. To trochę zapominany, ale ciągle piękny świat. Dlatego maskotki są u nas zawsze i to w dużym wyborze.
J.D.
Trzy pytania do Wiesława Ciepieli, rzecznika prasowego Urzędu Miasta