2014-01-28, Trzy pytania do...
Trzy pytania do Anny Mikołajczak, dyrektora gorzowskiego Zespołu Poradni Psychologiczno – Pedagogicznych
- Czy w związku z wprowadzeniem ustawy o obowiązku szkolnym sześciolatków obserwuje się większy ruch w poradni?
- Obserwujemy znacznie większe zainteresowanie rodziców badaniami nad oceną rozwoju dzieci 5 letnich. Badamy czy mają tzw. gotowość szkolną, czyli czy mogą podjąć naukę.
- Czy wynika z tego, że rodzice i przedszkola uważają, że dzieci nie są przygotowane do podjęcia nauki w szkole?
- Rodzice boją się zmiany, boją zabrania dziecka z przedszkola do szkoły i obowiązków, które z tym się wiążą. Trzeba bowiem dziecko odprowadzać i zabierać ze szkoły. podczas gdy w przedszkolu było ono przez siedem lub osiem godzin i dostawało kilka posiłków. Wystarczyło tylko zaprowadzić je i odebrać. Natomiast gdy dziecko idzie do szkoły to cała organizacja dnia w domu musi być zmieniona. Trzeba również dać do szkoły śniadanie. Zrobić jakieś kanapki. Wielu rodziców chce jak najdalej odsunąć ten moment, tymczasem nastąpiłby on i tak za rok. W tym wypadku większy problem mają rodzice niż dziecko. Często rodzice uważają, że posłanie sześciolatka do szkoły jest odebraniem mu dzieciństwa. Stało się to już sloganem. Tymczasem program został tak napisany, aby dzieci jeszcze przez pierwszy rok czuły się jak w przedszkolu. Wiadomo, że jedne szkoły są lepiej przygotowane inne mniej. Jedne panie lepiej a inne gorzej, myślę tu również o osobowości nauczycielek. Może myślę trochę inaczej niż wielu, ale też poszłam do szkoły jako sześciolatka i nie widzę w tym większego problemu.
- Jak w praktyce wygląda wprowadzanie ustawy i czy nie utrudniają tego wprowadzane co jakiś czas modyfikacje przepisów wykonawczych?
- Wiem od dyrektorów szkół, którzy już mają kilkuletnią praktykę, że świetnie sprawdzają się klasy złożone wyłącznie z sześciolatków. W klasach mieszanych sześcio i siedmiolatków bywa już różnie. Tym samym nie sprawdziły się przewidywania, według których miało być odwrotnie. Jako poradnia również mamy swoje doświadczenia. Są bowiem dzieci, które świetnie sobie poradziły, ale są i takie, które mają problemy. Często są dzieci, których rodzicom zarówno nauczycielki przedszkoli jak i pracownice poradni sugerowały, aby jeszcze odczekać. Tymczasem rodzice wysłali je do szkoły. Wracając do przepisów to wszelkie modyfikacje ustawy w toku jej wprowadzania na pewno nie pomagają ani nam, ani szkołom, ani rodzicom.
rar
Trzy pytania do Wiesława Ciepieli, rzecznika prasowego Urzędu Miasta