2014-02-17, Trzy pytania do...
Trzy pytania do Bogusława Andrzejczaka, prezesa Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji
- Jak przebiega realizacja tej największej inwestycji w zakresie „uporządkowania gospodarki wodno-ściekowej” w historii Gorzowa?
- Nie jest łatwo prowadzić inwestycję o tak rozbudowanym zakresie zadań, które zawierają się w 11 kontraktach na łączna sumę 222 milionów złotych. Co prawda projekt nam się nieco odchudził, ale tylko w wymiarze finansowym, bo na te wszystkie przedsięwzięcia wydamy mniej pieniędzy niż planowaliśmy. To jednak konsekwencja tego, że wykonawcy bardzo zabiegają o pracę i dlatego mocno obniżają ceny za swoje usługi.
Podstawowym problemem są odstępstwa od terminów przyjętych w harmonogramach. Z różnych powodów. Czasami na przeszkodzie stają kwestie właścicielskie, czasami pojawia się konieczność zmiany i przeprojektowania przebiegu trasy wodociągowej czy kanalizacji sanitarnej. Bywają także sytuacje zmuszające do zmian z powodu nieprzewidzianych przeszkód znajdujących się ziemi w postaci warunków geologicznych lub znajdującej się tam infrastruktury, o której nikt wcześniej nie wiedział. Te opóźnienia powodują, że za każdym razem musimy uzgadniać z Narodowym Funduszem Ochrony Środowiska, który w dużej mierze finansuje inwestycję z środków unijnych, nowy harmonogram robót, zarówno rzeczowy jak i finansowy. Na razie jednak dajemy radę i mieścimy się w ogólnie przyjętych ramach, ale mamy świadomość tego, że spiętrzenie terminów nastąpi pod koniec 2014 roku, kiedy większość kontraktów powinna być finalizowana.
- Co ta inwestycja praktycznie ma przynieść mieszkańcom Gorzowa i okolic?
- To jest inwestycja, która powinna wystarczyć na 40-50. Unia dając na nią pieniądze oczekuje tzw. efektu ekologicznego. Dlatego chętniej daje na inwestycje związane z kanalizacją sanitarna i ściekami, mniej zaś chętnie przekazuje środki na projekty wodociągowe. W związku z tym w naszym projekcie jest do zrobienia ponad 160 kilometrów sieci sanitarnej oraz w części osadowej w praktycznie nowa oczyszczalnia ścieków, która wybudowana została 34 lata temu i miała prawo już się zdegradować technologicznie i technicznie. Dzięki tej całej inwestycji mieszkańcy Gorzowa i okolic będą mieli gwarancję odbioru od nich wszystkich ścieków i właściwe ich zagospodarowanie. A to oznacza ochronę środowiska w stopniu lepszym niż do tej pory, szczególnie tam, gdzie dotychczas tej kanalizacji w ogóle nie było.
- Tymczasem łagodna zima oszczędza nam większych awarii, jakich doświadczaliśmy w latach poprzednich. Wykluczyć się ich nie da, ale można chyba zagrożenie zminimalizować?
- To fakt, że wykluczyć całkowicie się nie da, bo taka jest natura rzeczy. Mamy przecież prawie 700 kilometrów sieci wodociągowej, a jej stan w wielu miejscach nie jest najlepszy. O dziwo, często instalacje wybudowane jeszcze przed wojną są w lepszym stanie niż te zrobione wiele lat później, bo użyto gorszych materiałów. Awarie zdarzają się dosyć często, bo notujemy ich ponad 140 rocznie, ale nie zawsze są dla mieszkańców odczuwalne, jeśli dotyczą jednego czy drugiego przyłącza. Gorzej jest wtedy, kiedy awaria ma miejsce na sieci magistralnej, gdyż wówczas większa lub mniejsza część miasta zostaje na jakiś czas pozbawiona wody. Na szczęście zdarzają się one rzadko i Gorzów na tle kraju wygląda tu całkiem nieźle. Oczywiście sukcesywnie wymieniamy rury i cała infrastrukturę, ale z uwagi na ogromny zakres nie da się tego zrobić w kilka lat. To jest proces, który musi trwać cały czas.
J.D.
Trzy pytania do Przemysława Kowalskiego, kibica Stali Gorzów