2014-04-07, Trzy pytania do...
Trzy pytania do Edwarda Korbana, prezesa Uniwersytetu Trzeciego Wieku w Gorzowie
- W lutym minęło 21 lat od chwili powołania Uniwersytetu Trzeciego Wieku. To jeszcze nie jest wiek emerytalny, ale – jak na studentów przystało - weszliście w dorosłość. Co jest największą siłą uniwersytetu?
- Mocą naszego stowarzyszenia są oczywiście słuchacze. W Gorzowie mamy ich 620. Natomiast w czterech filiach w Sulęcinie, Skwierzynie, Strzelcach Krajeńskich i Kostrzynie jest ich kolejne 490. Daje nam to imponującą liczbę 1100 studentów. Działają oni w 46 różnych sekcjach, od poniedziałku do niedzieli. Przy czym weekendy przeznaczamy na zajęcia rekreacyjne i dlatego gorzowianie w tych dniach często mogą zobaczyć naszych członków paradujących z kijkami czy jeżdżących na rowerach. Przez minione lata przewinęło się dużo więcej osób, ale z wiadomych powodów niektórzy ,,wybrali’’ inny uniwersytet, niebiański.
- Prowadzenie tak rozległej działalności wymaga sporych nakładów finansowych. Jak sobie z tym radzicie?
- Może nie będę skromny, ale naszym kolejnym atutem jest profesjonalizm w działaniu, który został oparty na dwóch filarach. U nas wszystko musi być właściwie poukładane. Dlatego tak ważną rzeczą było najpierw znalezienie swojego miejsca na ziemi. Budynek przy ul. Jagiełły, w którym działamy zapewne byłby już rozebrany, bo jeszcze w 2000 roku mieliśmy metr wody w piwnicach i żadnych perspektyw remontowych. Nikt nie załamał wówczas rąk tylko wszyscy wzięliśmy się do ciężkiej pracy i za 140 tysięcy złotych doprowadziliśmy go do obecnego stanu. Drugą wartością jest wypracowany przez lata system finansowania Uniwersytetu. Pozwala on nam na prowadzenie spokojnej działalności, bez obaw, że jak nagle skończą się pieniądze, to nie będziemy wiedzieli, skąd pozyskać następne. Mamy opracowanych kilka ruchów do przodu. Na nasz budżet składają się pieniądze otrzymywane od słuchaczy, mamy znakomicie rozwiniętą współpracę z wieloma fundacjami, w ramach konkursów występujemy o środki do różnych organów samorządowych. I nigdy nie jęczymy, bo władza tego nie lubi. Sporo pieniędzy otrzymujemy z podatku 1 procenta i za to chciałbym podziękować tym gorzowianom, którzy to czynią.
- Jak starałby się pan przekonać do aktywności tych emerytów, którym nic się nie chce?
- Wiek życia powoli, acz systematycznie nam się wydłuża. Kiedyś nasi dziadkowie otrzymywali w poniedziałek pierwszą emeryturę, w piątek już schodzili z tej ziemi. Teraz ludzie szczęśliwie żyją wiele lat na emeryturze i chcą z tego czasu umiejętnie korzystać. Nasz Uniwersytet jest dla tych, którzy pragną dodatkowo popracować nad sobą, czegoś jeszcze w życiu się nauczyć, poznać wiele interesujących rzeczy. Oczywiście w naszym społeczeństwie są też emeryci, którym rzeczywiście nic się nie chce. Ja ich nie namawiam do przychodzenia na nasze zajęcia. Ja ich namawiam do aktywnego spędzania czasu, którego mają pod dostatkiem. Nie ma nic gorszego, jak leżenie w łóżku do godziny 11.00, a potem łażenie po mieszkaniu w szlafroku przez kolejne godziny. Taka wegetacja to prosta droga na Żwirową. Jest takie mądre powiedzenie, że ruch jest w stanie zastąpić każdy lek, żaden lek nie jest w stanie zastąpić ruch. Człowiek jest istotą społeczną i musi obcować z innymi, nawet jak czasami ci inni mu doskwierają. Niektórzy zazdrośnicy twierdzą, że jesteśmy klubem starców. Ja im wtedy odpowiadam, że owszem, klubem jesteśmy, ale ludzi młodych duchem, pragnących jak najdłużej żyć w sprawności.
RB
Trzy pytania do Przemysława Kowalskiego, kibica Stali Gorzów