2014-04-29, Trzy pytania do...
Trzy pytania do Bożeny Ćwiertniak, właścicielki restauracji Kresowiana
- Jak długo istnieje lokal specjalizujący się w potrawach bliskich wielu gorzowianom?
- Lokal obchodzi w tym roku okrągłą rocznicę dziesięciolecia. Oferujemy specjały kuchni nie tylko kresowej, ale z całego niemal Wschodu. Dużym powodzeniem cieszą się manty pochodzące z Kazachstanu i syberyjskie pielmeni. W tych stronach przecież wielu Polaków spędziło długie lata. Oczywiście cepeliny i inne specjały z Wileńszczyzny i kresów południowo wschodnich dawnej Rzeczpospolitej. Robiliśmy kiszkę ziemniaczaną, ale było zbyt małe zainteresowanie a tego trzeba robić dosyć dużo na raz. Klienci chwalą pierogi ruskie, które wcale nie są ruskie. Wiele osób znajduje u nas potrawy tradycyjnej kuchni polskiej takie jak np. schabowy.
- Jeżeli pierogi ruskie nie mają nic wspólnego z Rosją to może z Rusią?
- Ruskie pierogi to tylko taka nazwa, bo ruskich pierogów nie ma. Nazwę wymyśliliśmy my Polacy. U nas są one niepowtarzalne. Mamy doskonałą kucharkę z doświadczeniem w wielu dobrych restauracjach. Gdy przyjechała do Gorzowa trafiła do nas i sama nauczyła się doskonale przyrządzać potrawy kuchni kresowej. Potrafi zadziwić nimi nawet najbardziej wybrednych klientów, takich którzy pamiętają te smaki z dzieciństwa.
- Klientami są zapewne głównie osoby wywodzące się z Kresów?
- Mamy stałych klientów z przeróżnych branż. Przekrój jest ogromny i to zarówno zawodowy jak i wiekowy. Wiele bardzo młodych osób zagustowało w kuchni kresowej. Jednym z naszych stałych bywalców jest nastolatek, który od dziesięciu lat, czyli od początku istnienia naszego lokalu przychodzi na ruskie pierogi. Twierdzi, że ani w przedszkolu, ani w domu takich nie potrafią zrobić. Wśród naszych gości są trzy i pięciolatki. Najmłodsi gustują w naleśnikach na słodko. Oczywiście przychodzą goście wywodzący się z Wilna i terenów dzisiejszej Białorusi i Ukrainy . Samowary zdobiące lokal podarowały nam panie pochodzące z Wilna. W czasach gdy były organizowane Kaziuki mieliśmy pod katedrą swoje stoisko, do którego ciągle stały kolejki. Niestety, Gorzów jest biednym miastem. Wielu gości mówi, że stołowałoby się u nas codziennie, ale nie stać ich na to, mimo że ceny mamy bardzo przystępne.
rar
Trzy pytania do Przemysława Kowalskiego, kibica Stali Gorzów