2014-05-23, Trzy pytania do...
Trzy pytania do Leszka Czarneckiego, fotografa i kolekcjonera aparatów fotograficznych.
- Jak się ma ogromny postęp techniczny w fotografii cyfrowej do techniki analogowej, czarno – białej?
- Od 23 lat nadążam za postępem i w związku z tym mam chyba najszerszy zakres usług. Kocham stare filmy, zdjęcia, które przerabiam na format cyfrowy i robię odbitki. Uważam , że jest to ratowanie historii. Uwielbiam jak ktoś mi przyniesie zniszczone zdjęcie i potrafię je odtworzyć, uzupełnić braki. Ludzie wyszukują gdzieś w szufladach stare zniszczone zdjęcia i u mnie zaczynają one żyć. Stara fotografia ma w sobie jakąś duszę. Współczesna, cyfrowa zatraciła to przez masówkę. Kiedyś fotografii było mniej i fotografia była trochę mityczna. Kiedyś szło się do galerii aby oglądać np. dwadzieścia zdjęć. Człowiek zachwycał się każdym z nich. W tej chwili otwiera się w interenecie jakąś galerie i znajduje tysiące zdjęć. Nawet jak są dobre to człowiek nie ma siły tego obejrzeć.
- Nie wydaje się panu, że zgłębianie dawnych technik to teraz strata czasu?
- Zostało trochę pasjonatów. Niewielu. Raz na trzy tygodnie uda mi się sprzedać negatyw czarno - biały, który jest droższy od kolorowego. Jeszcze niedawno było odwrotnie. Niestety, spowodowały to zawirowania na rynku. W ich wyniku zniknęły pewne marki i to chyba już nieodwracalnie. Pasjonaci ciągle będą. Cały czas są zwolennicy technik pozornie wymarłych jak np. gumy. To wszystko wróci w jakiś sposób. Wywodzę się z ruchu amatorskiego, klubu spółdzielczości gorzowskiej, którego już nie ma. Kiedyś były problemy z materiałami. Walczyliśmy technicznie z negatywami, z chemią, z uzyskaniem kontrastu. Gdyby teraz zabrakło komputerów to zabraknie też fotografów. Starsze pokolenie, które nie będąc chemikami miało chemię w paluszku prawie wymarło. Kiedyś samemu robiło się wywoływacze i utrwalacze, pasjonaci potrafili robić i nanosić emulsję na papiery, płótno czy deskę. Kiedyś np. w aparacie Start miało się rolkę z 12 klatkami. Nad każdym zdjęciem trzeba było pomyśleć, pomierzyć światło. Fotograf, który zaczął kiedyś od fotografii czarno – białej czuje do dzisiaj światło. Wyjdę na ulicę i od razu powiem jakie są warunki oświetleniowe. Jaką ustawić przesłonę i czas.
- Wokół nas jest wiele aparatów z różnych lat, aż trudno sobie wyobrazić jakie wydarzenia niegdyś dokumentowały. Jak duża jest pana kolekcja?
- Mam ponad 100 starych aparatów. W sklepie stoi połowa kolekcji a prawdziwe rarytasy trzymam w domu. Nie chciałbym się tego wyzbyć bo, uważam że powinny one zostać tutaj, w naszym kraju. Nie wiem co z nimi zrobię, nie sprzedam ich na Zachód. Może podaruję jakiemuś muzeum. Mam aparaty unikatowe. Termin ten oznacza to samo co w kolekcjach innych przedmiotów. Zależy czy produkowane były masowo czy w małych seriach. Niektóre różnią się drobiazgami, z których każdy jest bardzo ważny, bo oznacza postęp technologiczny. Taki prosty naciąg kciukiem oznaczał, że fotografia nabierała tempa. Pryzmat pentagonalny oznaczał ogromny postęp. Gdy weszła Leica z techniką zaczerpniętą z kinematografii to był przełom. Później pierwsze tzw. małpki, kompakty, o których właściciele lustrzanek mówili pogardliwie idiot kamera. Minęło kilka lat i aparaty te zaczęły robić fantastyczne zdjęcia. Kiedyś fotografia była dziedziną rzemiosła, teraz granica między amatorem a rzemieślnikiem się zatarła. Każdy może mieć dobry aparat cyfrowy i odpowiedni program w komputerze. Próbujemy się ratować drogim sprzętem trudno dostępnym dla amatorów np. obiektywem za 5 tys.
rar
Trzy pytania do Przemysława Kowalskiego, kibica Stali Gorzów