więcej

więcej
Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Trzy pytania do... »
Jaropełka, Marii, Niny , 3 maja 2025

Brakuje mi wychowanków nie tylko w naszym klubie

2014-06-06, Trzy pytania do...

Trzy pytania do Romana Jóźwiaka, żużlowca gorzowskiej Stali w latach 1969-1974

medium_news_header_7706.jpg

- Interesuje się pan jeszcze żużlem?

- Tak, zresztą mieszkam niedaleko stadionu i grzechem byłoby nie zaglądanie na niego podczas fajnych imprez. Przy czym od razu przyznaję, że to już nie jest ten sport co kiedyś. Oczywiście, czasy się zmieniają, to i żużel musi się zmieniać. Mnie najbardziej martwi brak własnych wychowanków. I nie dotyczy to tylko Stali Gorzów, ale większości klubów. Dlatego doceniam zespoły, które starają się zachować jakąś proporcję. Tylko drużyny mające w swoich składach 50-60 procent wychowanków mogą mówić dumnie, że reprezentują własne miasto. Swoi zawodnicy inaczej podchodzą do jazdy, inaczej też są odbierani przez kibiców. A najemnicy? Przyjadą, odjadą mecz, zainkasują pieniądze i tyle ich widać. Przypomnijmy sobie ostatni sezon Tomasza Golloba w Stali. Była wielka szansa na zdobycie po 30 latach mistrzostwa Polski, ale to w głównej mierze jego postawa zadecydowała, że przegraliśmy w finale z Unią Tarnów. Nic nie mam do Golloba, bo w historii żużla jest na pewno najlepszym polskim zawodnikiem. Ale nie mogłem patrzeć, jak rozmieniał się wtedy na drobne i jeszcze w wywiadach podkreślał, że wszystko jest w porządku. Inaczej też smakuje sama rywalizacja choćby w derbach lubuskich, kiedy walczą wychowankowie. Może jestem staroświecki, ale dawniej to była autentyczna rywalizacja pomiędzy Gorzowem i Zieloną Górą. Dzisiaj pozostały głównie klubowe herby.

- Pańska kariera żużlowa trwała dosyć krótko. Dlaczego?

- Rzeczywiście, licencję zdałem w 1969 roku, a motocykl na dobre odstawiłem już w 1974 roku. Jak to w żużlu bywa główną przyczyną przedwczesnego zakończenia kariery były kontuzje. Już w 1972 roku lekarze sugerowali mi, żebym dał sobie spokój z jazdą. Ja jednak się uparłem i postanowiłem dalej się ścigać. Rok później w Częstochowie miałem upadek w wyniku którego poważnych obrażeń doznała moja ręka i groził mi nawet jej bezwład. Nie chciałem się jeszcze poddać, ale uczyniłem to definitywnie w następnym roku, mając zaledwie 21 lat. Był to czas, kiedy w naszej drużynie były już gwiazdy najwyższych lotów, a ja nie należałem do najbardziej uzdolnionych zawodników i trudno było mi walczyć o miejsce w składzie. Nie chciałem natomiast wyjeżdżać do innego miasta.

- Zdołał pan jednak sięgnąć po trzy medale drużynowych mistrzostw Polski, w tym jeden złoty. Czuje pan dumę z tego, że był kiedyś mistrzem Polski?

- Łatwo można sprawdzić, że mój wkład w sięgnięcie przez Stal złotego medalu w 1973 roku nie był duży, gdyż ze względu na wspomnianą kontuzję pojechałem tylko w 14 wyścigach, w których zdobyłem zaledwie kilka punktów. Ale w klubie doceniono również moją postawę i wraz z całym zespołem w nagrodę pojechałem na wycieczkę do Soczi. Dlatego mam satysfakcję, że zapisałem się w historii nadwarciańskiego żużla. A zdobycie mistrzostwa Polski, jak się okazuje, wcale nie jest taką prostą sprawą. Gorzowscy kibice coś mogą na ten temat powiedzieć. Muszą oni wykazywać się dużą cierpliwością. Co do medali, to mam jeszcze dwa srebrne wywalczone w 1971 i 1974 roku.

RB

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x