2014-07-31, Trzy pytania do...
Trzy pytania do Zofii Nowakowskiej, przewodniczącej gorzowskiego Klubu Pioniera
- Czas nieubłaganie leci, szeregi Klubu Pioniera systematycznie maleją. Ilu w tej chwili jest członków i czym się zajmujecie?
- Na koniec ubiegłego roku liczba ta wynosiła zaledwie 111 pionierów. Kiedy zakładałam klub w połowie lat 70. mieliśmy blisko 1300 członków. Pamiętam jak z dużą ochotą przychodzili wtedy pionierzy zapisywać się do nas, gdyż większość miała po 60 kilka lat, a w ówczesnym czasie zwolnione z płacenia za bilety na komunikację miejską były osoby, które ukończyły 70. rok życia. A jednym z przywilejów dla pionierów były właśnie bezpłatne przejazdy. Natomiast starsi nie chcieli się do nas zgłaszać, argumentując, że im legitymacja pioniera nic nie daje. Oczywiście nie dotyczyło to wszystkich. Wielu pionierów w tamtych latach była aktywna, bardzo zaangażowana w rozwój naszego stowarzyszenia i miło wspominam pierwsze lata działalności. Dzisiaj jest zdecydowanie trudniej. Wiek robi swoje, mnóstwo pionierów wykruszyło się, a ci którzy jeszcze są wśród nas często mają poważne kłopoty zdrowotne. 28 marca z okazji Święta Pioniera odbyło się rocznicowe spotkanie, na które przyszło tylko 27 osób. Coraz trudniej jest kogokolwiek namówić na współpracę. Dlatego naszą działalność ograniczamy do coraz mniej licznych spotkań z młodzieżą, choć ja osobiście nadal poświęcam mnóstwo czasu na przygotowywanie sylwetek naszych pionierów. W każdym roczniku historycznym zamieszczam kilka ciekawszych życiorysów osób mających naprawdę duży wpływ na rozwój naszego miasta.
- Pionierzy odchodzą, ale ich pamięć mogą pielęgnować następne pokolenia. Jakie jest zainteresowanie z ich strony?
- Tu muszę pana rozczarować. Bardzo chcę, żeby tak się stało, ale widzę z ich strony opory. Zwróciłam się do wielu z nich z propozycją, żeby przedstawili w formie pisanej swój świat z czasów, kiedy jako małe dzieci przyjechały do Gorzowa. Jak one odebrały to miasto, życie w nim? Myśli pan, że ktokolwiek zareagował. A przecież są to najczęściej osoby mające już sporo lat, będące często na emeryturach czy rentach. Czasu mają sporo, ale widocznie im się po prostu nie chce pozostawić czegoś kolejnym pokoleniom. W tej chwili takich aktywnych dzieci pionierów jest siedmioro. Boje się, że razem ze mną wygaśnie życie Klubu Pioniera. Z drugiej strony cieszę się, że wśród młodzieży pojawiają się osoby zainteresowane naszą przeszłością. Niedawno zwróciło się do mnie czterech lubuskich studentów z prośbą o pomoc w przygotowaniu materiałów, gdyż piszą one prace licencjackie, magisterskie i doktorancki dotyczące lokalnej historii. Na przykład gorzowskiej kinematografii. Albo jedna z pań studentek porusza temat udziału gorzowskich kobiet w rozwoju kultury i oświaty tuż po wojnie. Jest też młody człowiek z Zielonej Góry, który napisał pracę doktorską dotyczącą rozwoju muzealnictwa na Ziemi Lubuskiej po 1945 roku.
- Kiedy zakładała pani stowarzyszenie jednym z celów działalności pionierów było prezentowanie wizji rozwoju Gorzowa. Jak dzisiaj, po kilku dekadach, podoba się pani nasze miasto?
- Obecnie, z wiadomych względów, nie mamy żadnego wpływu na to co dzieje się w Gorzowie, ale faktem jest, że kiedyś mieliśmy posłuch i dosyć aktywnie uczestniczyliśmy w rozwoju miasta. I myślę, że wnieśliśmy małą cegiełkę w budowę Gorzowa, który cały czas rozwija się we właściwym kierunku. Jestem pełna podziwu dla tego co się w mieście dzieje. Podobają mi się osiedla, które zaczynają stanowić odrębne, ale fajnie wkomponowane w całość małe miejscowości. Nie podoba mi się natomiast lekceważący stosunek gorzowian do zwykłego porządku. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego mieszkańcy nie szanują wspólnego dobra. Gdzie się nie spojrzy widoczny jest bałagan. Miasto tutaj również ma wiele za uszami, gdyż podpisując umowy z firmami odpowiedzialnymi za porządek powinno egzekwować zawarte zapisy. Urzędnicy powinni pamiętać, że pańskie oko konia tuczy. Mogę wskazać różne skwerki, gdzie trawa jest koszona chyba raz na kwartał. Do tego widzimy wszędobylski bałagan, poustawiane jakieś brzydkie ogrodzenia. Słowem, gdzie nie spojrzymy widoczny jest śmietnik. Nie wiem, dlaczego nie potrafimy na co dzień dbać o zwykłą czystość.
RB
Trzy pytania do Moniki Studenckiej, projektantki, zwyciężczyni konkursu Recykling Fashion Show