2014-10-15, Trzy pytania do...
Trzy pytania do Bogusława Andrzejczaka, radnego klubu SLD w sejmiku
- Jak wspomina pan swoje kolejne kadencje w sejmiku?
- W poprzedniej kadencji rok byliśmy w koalicji rządzącej, a więc mieliśmy władzę, bardzo ograniczoną zresztą. W drugiej byliśmy w opozycji. Nie byłem wcześniej do tego przyzwyczajony. Nawet będąc radnym zupełnie inaczej się pracuje, jeżeli ma się odpowiednie oddziaływanie i nie musi się chodzić wszędzie po prośbie, szukać lobby. Nie trzeba się denerwować i wywoływać awantur, aby powiedzieć, że północny region województwa też ma swoje racje, które warto uwzględnić.
- Udało się jednak kilka spraw załatwić. Które z nich uważa pan za najważniejsze?
- Przykładem może być uchwalona po długich i często emocjonalnych debatach wojewódzka strategia rozwoju i plan rozwoju województwa lubuskiego. Trzeba było uwzględnić postulaty magistratu gorzowskiego, które uwzględniały również aspiracje i potrzeby powiatu strzelecko - drezdeneckiego, gorzowskiego. Trzeba było to wszystko połączyć. Po wielu dyskusjach większość z nich została włączona. Nie sugeruje, że urząd marszałkowski nie wytrzymał presji, ale uważam, że argumenty, które również ja miałem okazję, prezentować były na tyle mocne, żeby przekonać o tym jakie winny być treści strategiczne tego województwa. Niestety, ktoś kto jest w opozycji nie ma w tej chwili siły przebicia nawet jak nie jest sam. Jest to spory mankament tej działalności. W ogóle moim zdaniem należy zauważyć, że osoby które są w systemie wykonawczym w zarządzie województwa, czy też szefują departamentami Urzędu Marszałkowskiego mają zupełnie inne możliwości niż radni. Radni mogą lobbować , podpowiadać, opiniować a tylko in gremio decydują. Decydowanie większościowe jest nie zawsze po myśli.
Jednak bez wątpienia nie jest to zmarnowany czas. Oprócz dwóch dokumentów, które wytyczają drogi finansowania jest wiele innych pozytywnych przykładów. Miałem w tym swój udział. Gdy pracowała w UM pani Urszula Stolarska negocjowaliśmy duży wart 24 mln projekt związany z melioracją Zakanala i Zawarcia. W konsekwencji przeznaczono na to wielkie środki z programu regionalnego wynoszące 12 mln. zł. Włączyłem się również w takie działania jak pozyskanie funduszy na termomodernizację obiektów oświatowych. Nie mało kosztowało nerwów, żeby przypomnieć o drogach w północnej części województwa. Udało się wreszcie zainicjować tytuł inwestycyjny związany z obwodnicą Drezdenka mimo, że w 2011 już był wpisany do realizacji. Teraz został włączony pod naszą presją. Mówię o klubie SLD . Na razie skromnie, bo niestety realizowany ma być tylko pierwszy etap, który nie rozwiązuje problemów transportowych Drezdenka. Do drugiego etapu wartego około 100 mln zł , mimo naszego zgłoszenia go do budżetu, może nie dojść. Uważam, że cała inwestycja powinna być wykonana, bo dopiero wtedy ma sens. Podobna sytuacja na tej samej sesji budżetowej, była z drogą wojewódzką przez Skwierzynę. Wiemy, że most jest tam w stanie na tyle złym, że wymaga przebudowy. Został on wpisany tylko po to, aby zaistniał w budżecie, a w konsekwencji tylko ustawiono tam światła, które powodują że ruch i obciążenie mostu się zmniejszy. Na razie jednak nic się nie dzieje. Zgłosiłem to do budżetu, by zarząd sobie przypomniał. W styczniu tego roku zarząd zdecydował, że ten most wchodzi do realizacji, ale zapisów ciągle nie widać. To są tego rodzaju zadania. I radni muszą na nie zwracać uwagę zarządowi województwa. Nie wspomnę o gorzowskiej radioterapii, która w ramach programu dla Polski Zachodniej powinna być realizowana. Niedawno zostało to potwierdzone. Jest dobrze, jeżeli będą na to środki.
- Były i porażki. Jakie uważa pan za największe?
- Oczywiście były też porażki. Podczas ostatniej kadencji zlikwidowano oddział zakaźny gorzowskiego szpitala. Wielokrotnie przekonywano, a robił to nawet dyrektor szpitala, że jest to okres przejściowy, że trzeba tylko pozyskać kadry, że nie ma problemu z pieniędzmi i infrastrukturą . Potem działał czas, wszystko więdło i popadało w zapomnienie aż oddział został zamknięty. Zgłosiłem postulat jego reanimacji, tym bardziej, że jego funkcje miała przejąć Zielona Góra, lecz nie wszystko funkcjonuje jak należy. Teraz zaczynamy się obawiać wirusa eboli. Nie daj Boże aby pojawił się u nas. Województwo nie jest na to przygotowane. Nawet wydzielony oddział zielonogórski temu zadaniu nie podoła. Nie udało się również wzmocnienie kadrowe Wojewódzkiego Ośrodka Medycyny Pracy, mimo obrony jego samodzielności. Nie udało się również, szczególnie naszemu prezydentowi mimo lobbowania z naszej strony, wdrożyć projektu „Łączą nas rzeki”. Ten projekt wciąż jest w grze i teraz walczy o inne środki na jego realizację. Natomiast nam jako radnym nie powiodła się próba pozyskanie pieniędzy europejskich na ten ważny projekt. Projekt związany z rewitalizacją Odry jest aktualny i dobrze byłoby, aby ten dotyczący Warty był równoległym. Ostatnią porażką jest zaniechanie tworzenia Zakładu Aktywizacji Zawodowej Osób Niepełnosprawnych w Kamieniu Małym. Stowarzyszeniu przyznano na ten cel pewne środki, a w ubiegłym tygodniu zrezygnowało ono z realizacji projektu. Szkoda. Niestety nie możemy nikogo zmusić do takiej pracy.
Warto dodać, że czuję ogromny niedosyt związany z małą aktywnością w pozyskiwaniu budżetowych pieniędzy przez stowarzyszenia z północy regionu. Jestem członkiem dwóch komisji zajmujących się sprawami społecznymi, kultury, sporu i turystyki i widzę zdecydowaną mniejszość wniosków z północy, więc niestety, naturalnym jest, że większość środków na zadania publiczne otrzymują stowarzyszenia z południa.
rar
Trzy pytania do Moniki Studenckiej, projektantki, zwyciężczyni konkursu Recykling Fashion Show