2014-11-08, Trzy pytania do...
Trzy pytania do Mirosława Rawy, wiceprzewodniczącego Rady Miasta
- Zwołanie cztery dni przed wyborami samorządowymi sesji Rady Miasta może prowadzić do podejrzeń, że ktoś chce w ten sposób zorganizować sobie finisz kampanii wyborczej. Czy rzeczywiście nie można było pilnych spraw załatwić na poprzedniej sesji?
- Pytanie jest zasadne, ale nie doszukiwałbym się tutaj złych intencji. Powoływanie sesji jest wyłączną kompetencją przewodniczącego rady, ale przeglądając porządek obrad widzę, że wiele punktów znalazło się z inicjatywy prezydenta. Widocznie załatwienie przynajmniej części z nich wymaga szybkiego działania i nie można tego odkładać do wyboru nowej rady. Być może niektóre zagadnienia można przenieść na sesję z udziałem nowych radnych, ale ze względu na bogaty porządek obrad w tej chwili jest za wcześnie mówić, nad czym powinniśmy debatować. Mam na przykład wątpliwości co do podjęcia uchwały zmieniającej uchwałę w sprawie uchwalenia studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego. Temat ten został przeniesiony z poprzedniej sesji, urzędnicy twierdzą, że jest to pilna sprawa. Ja uważam, iż przy uchwalaniu planów zagospodarowania przestrzennego pośpiech nie jest wskazany. To wszystko wyjdzie jednak w trakcie prac komisji oraz na konwencie. I wtedy będziemy zastanawiać się, co jest pilne, co może poczekać. Na pewno ważne sprawy dla miasta muszą zostać odłożone w czasie, o ile jest taka możliwość. Niewykluczona jest zmiana władzy, a wtedy nowy prezydent, nowa rada mogą mieć inne spojrzenie na niektóre strategiczne rozwiązania. Oczywiście, jeżeli ktoś będzie chciał wykorzystać posiedzenie do swoich celów wyborczych to zapewne tak uczyni, ale czy przysporzy mu to dodatkowych punktów, wątpię. Przypuszczam, że nawet sami radni skrzywią się, jak usłyszą, że ktoś chce coś ugrać. Nie ma w tej chwili takiej potrzeby.
- Nie przekona mnie pan, że sesja na cztery dni przed wyborami nie jest dobrym miejscem do zdobycia jeszcze kilku punktów poparcia. Może należało zwołać ją pod koniec października, wtedy nie byłoby żadnych podejrzeń?
- Jak wspomniałem, decyzję o zwoływaniu sesji jednoosobowo podejmuje przewodniczący, ale będę się upierał, że nie wniesie ona niczego nadzwyczajnego dla prowadzonej kampanii. Ona idzie własnym tokiem, kandydaci prowadzą mnóstwo działań i zdobywanie poparcia odbywa się na innym polu niż sesja rady. Owszem, nie wszyscy stosują tu równe zasady gry. Niektórzy posiłkują się dotacjami z budżetu miasta i za nasze pieniądze przygotowują na przykład specjalne wydanie Gorzowskich Wiadomości Samorządowych. To nie jest uczciwe.
- Ostatnio w Gorzowie bardzo dużo się dzieje. Niemal codziennie są prezentowane plany rozwoju miasta, przedstawiane koncepcje, podpisywane umowy. Czy pańskim zdaniem nasze miasto zaczyna wychodzić z marazmu?
- Oczywiście, że nie ma to nic wspólnego z nagłym rozwojem. Największe niebezpieczeństwo w tej wyborczej grze tkwi w działaniach mogących mieć długofalowe, ujemne skutki dla miasta. Podejmowanie decyzji w tej chwili, z którymi będą musiały zmierzyć się następne władze jest działaniem niepożądanym. Trzeba tego unikać, a już podpisywanie ewentualnych umów niosących konsekwencje finansowe w przyszłości jest szkodliwe. Podobnie jak ciągła prezentacja różnych koncepcji. Gdyby nie szły za tym wydatki z budżetu sprawę nazwałbym kabaretem. Kampanię należy finansować z własnych środków, nie wolno wykorzystywać do tego finansów samorządowych. Proszę zwrócić uwagę, ile już mamy zrobionych koncepcji, makiet. Mamy stok narciarski, urząd na Zawarciu, kilka stadionów i halę, ośrodek sztuki, schody donikąd, dwa skwery przy murze obronnym i starej ,,Przemysłówce’’, ostatnio pojawiła się także koncepcja rozwoju Słowianki, że wspomnę tylko o kilku. Prezydent powinien sam już czuć, że trochę z tym wszystkim przesadza.
RB
Trzy pytania do Moniki Studenckiej, projektantki, zwyciężczyni konkursu Recykling Fashion Show