2015-04-20, Trzy pytania do...
Trzy pytania do Lecha Piaseckiego, byłego mistrza świata w kolarstwie
- Czy w Gorzowie mamy dobrze rozwiniętą sieć ścieżek rowerowych?
- W porównaniu do miast podobnej wielkości jak nasze, Gorzów pozostał trochę w tyle z budową tych ścieżek. A te, które mamy, niestety, nie są najwyższych lotów. Problemem często jest ich nawierzchnia. Ścieżki z polbruku ładnie wyglądają, ale jazda po nich jest dużo bardziej utrudniona niż na asfaltowych. Trasy z kostki są dobre tylko dla rowerzystów wolno przemieszczających się, tych dojeżdżających do pracy lub traktujących jazdę na rowerze typowo turystycznie. Rowerzyści jeżdżący z większą prędkością muszą unikać polbruku, gdyż jest on niebezpieczny i łatwo nam nim uszkodzić cienkie opony, jakie stosuje się w rowerach do szybszej jazdy. Innym problemem są różne krawężniki. Ścieżki często są wąskie i zajęte przez spacerujących ludzi czy matki z wózkami. Przyznaję, że jak wsiadam na rower zawsze wybieram wyasfaltowaną drogę.
- W ubiegłym roku sporo mówiono o rozwoju tras rowerowych w Gorzowie, nasze miasto ma zostać podłączone nawet pod międzynarodowe ścieżki. Wierzy pan w rozwój infrastruktury rowerowej w naszym mieście?
- Mamy akcję ,,wały dla rowerów’’. Trudno liczyć, żeby na wałach ktoś położył asfalt, ale niech chociaż zostaną wyrównane trasy i pokryte odpowiednią nawierzchnią szutrową. Rowerami wyścigowymi jeździć na takim podłożu nie będzie można, ale zyskają ci, korzystający z rowerów górskich czy trekkingowych. Z kolei koncepcja połączenia istniejących już dróg z sąsiednimi gminami, a przede wszystkim wybudowanie w ramach EuroVelo kolejnych kilometrów ścieżek i włączenie ich ogólnoeuropejską sieć, to znakomity pomysł. Chyba wszystkim gorzowskim rowerzystom, mi również, marzy się, żebyśmy kiedyś mogli pojechać na swoich jednośladach na przykład do Berlina. A czy wierzę w ten rozwój? Chciałbym, żeby on nastąpił, ale wiadomo, że wiążę się to z ogromnymi nakładami finansowymi. Czy one się znajdą, tego nie jestem w stanie przewidzieć. Trzeba jednak działać w kierunku rozwoju turystyki rowerowej, gdyż ludzie coraz chętniej przesiadają się z aut na jednoślady.
- W ubiegłym roku polskie kolarstwo odniosło wiele spektakularnych sukcesów sportowych, z czego największym było zdobycie przez Michała Kwiatkowskiego złotego medalu w wyścigu elity na mistrzostwach świata. Niewielu pamięta, że to pan był pierwszym polskim mistrzem świata zawodowców, choć było to na torze. Pańskim zdaniem polskie kolarstwo już na dobre podniosło się z kolan?
- Jak w każdej dyscyplinie sportu, podobnie też w życiu, są wzloty i upadki. Polskie kolarstwo rzeczywiście przez wiele lat miało kłopoty z wypłynięciem na szersze wody, ale w tej chwili możemy mówić o okresie wzlotu. Nie wzięło się to z niczego. To wieloletnia praca całego środowiska, trenerów, a przede wszystkim samych zawodników. Dzisiaj tymi gwiazdami są Michał Kwiatkowski i Rafał Majka, ale proszę mi wierzyć, że za ich plecami znajduje się następna grupa bardzo utalentowanych i ambitnych kolarzy. Uważam, że przez najbliższe lata nasze kolarstwo będzie jeszcze rosło w siłę, ponieważ młodzi adepci tej dyscypliny, widząc obecne sukcesy, z jeszcze większą ochotą zaczynają trenować. To mi przypomina trochę czasy Adama Małysza. Kiedy zaczął wygrywać szybko pojawiła się kolejna grupa ambitnych skoczków i dzisiaj Małysz już nie skacze, ale sukcesy mamy nadal. W sporcie bardzo ważne są wzorce. Pamiętam, że trafiłem do kolarstwa pod wpływem sukcesów Ryszarda Szurkowskiego. Kiedy wygrałem Wyścig Pokoju i pierwszy raz zostałem mistrzem świata, natychmiast miałem mnóstwo naśladowców. Dlatego nie martwiłbym się o sukcesy, bardziej martwią mnie kłopoty klubów, które zajmują się szkoleniem. Wszędzie brakuje pieniędzy, sprzętu, ale może dzięki wspomnianym sukcesom również dla tego małego, klubowego kolarstwa zaświeci słońce.
RB
Trzy pytania do Moniki Studenckiej, projektantki, zwyciężczyni konkursu Recykling Fashion Show