2015-06-15, Trzy pytania do...
Trzy pytania do Agnieszki Stanisławskiej, nowego sekretarza miasta
- Przez blisko siedem miesięcy była pani zastępczynią prezydenta Jacka Wójcickiego ds. społecznych. Teraz jest pani sekretarzem miasta. W hierarchii administracyjnej urzędu jest to niższe stanowisko. Nie czuje się pani z tego powodu zdegradowana?
- Jeżeli ktoś przychodzi do urzędu dla stanowisk czy awansów to mija się z powołaniem. Tu chodzi o pracę na rzecz mieszkańców. I nieważne, na jakim stanowisku w danej chwili się jest, liczy się stawianie sobie celów, wyzwań i dalej ich realizacja zmierzająca do rozwoju miasta. Nie czuję się zdegradowana, ponieważ przez okres bycia wiceprezydentem mogłam wiele się nauczyć, poznać gorzowskie środowisko kulturalne, oświatowe, sportowe, społeczne. Nie spodziewałam się, że przyjdzie mi pracować z aż tak wspaniałym zespołem ludzkim. Każda rzecz, jaką udało mi się pozytywnie rozwiązać, wprowadzić dała mi mnóstwo satysfakcji.
- Przychodziła pani do urzędu miasta jakby z drugiej strony barykady, gdyż wcześniej była pani dyrektorką jednej z podgorzowskich szkół. Jako wiceprezydent miała pani m.in. pod sobą całą oświatę 120-tysięcznego miasta. Coś panią zaskoczyło, wstrząsnęło, cos zobaczyła, czego nie widziała pani wcześniej jako dyrektorka szkoły?
- Trudno tak jednoznacznie wskazać konkretne zagadnienia. Na pewno nie było mi łatwo ze względu na to, że Gorzów jest sporym miastem, gdzie występują liczne problemy i różnorodność spraw, z którymi na co dzień trzeba się zmierzyć. Ale tak też jest w gminach, tylko na mniejszą skalę. Cieszę się, że potrafiłam uruchomić w dyrektorach placówek oświatowych entuzjazm do wspólnych działań. Szybko zauważyłam, że są to ludzie bardzo kreatywni, ale nie w pełni mający dotychczas uwolnione pole do realizowania swoich pomysłów. Zapaliłam im zielone światło i kiedy przychodzili do mnie, to nie po to, żeby ponarzekać, ale z konkretnymi pomysłami, rozwiązaniami. Potrafili przedkładać po kilka wariantów i najczęściej były to ciekawe propozycje, które wspólnie starali się wdrażać w życie.
- Jako sekretarz miasta bardziej będzie zajmowała się pani sprawami administracyjnymi, mniej już społecznymi. Czyli pani praca nie będzie już bezpośrednio skierowana na rzecz pomocy mieszkańcom?
- Ale pośrednio tak, gdyż w moich podstawowych obowiązkach jest odciążenie prezydenta, który do tej pory sprawował dwie funkcje i nie zawsze miał czas na realizację zadań istotnych dla rozwoju miasta. Zacznę go w tym wspierać, planuję jak najszybciej rozpocząć nawiązywanie kontaktów z różnymi środowiskami, które mają służyć temu rozwojowi. Bardzo ważne jest rozszerzanie współpracy nie tylko z partiami politycznymi, radnymi i innymi organizacjami, ale także międzynarodowej. Jestem osobą otwartą na dialog i w tym obszarze zapewne sporo wniosę na rzecz rozwoju miasta czy pomocy mieszkańcom. Na pewno nie będę sekretarzem zajmującym się tylko realizacją zadań ustawowych. Jest to dla mnie nowe wyzwanie, które budzi pewne emocje, ale daje również wiarę w dalszy własny rozwój zawodowy. Dlatego podchodzę do nowej pracy z dużymi nadziejami. Zresztą nominację odbieram jako duży zaszczyt i zaufanie wobec mojej osoby.
RB
Trzy pytania do Dominiki Muniak, reżyserki filmu „Landsberczanka”