2015-08-31, Trzy pytania do...
Trzy pytania do Łukasza Marcinkiewicza, wiceprezydenta Gorzowa
- Panie prezydencie, skąd wziął się pomysł, żeby z miejskich środków dotować montaż przyłączy prywatnych nieruchomości do powstałej sieci kanalizacji sanitarnej?
- To nie jest nasz wymysł. W całym kraju samorządy wprowadzają takie uchwały, dlatego że projekty wodno-kanalizacyjne napotkały na prozaiczne w sumie przeszkody, ale mające istotny wpływ na ich realizację. Samorządy, w tym nasz, muszą natomiast do końca roku zrealizować zadania i osiągnąć tak zwany efekt ekologiczny. Uznaliśmy, że najtańszym i najskuteczniejszym sposobem będzie pomoc finansowa tym właścicielom nieruchomości, którzy są w stanie w wyznaczonym terminie przyłączyć swoje gospodarstwa do sieci. Musimy wiedzieć, że w przypadku osiedli realizacja przyłączy nie jest skomplikowana i droga, bowiem zabudowa jest tam skoncentrowana. Gorzej mają mieszkańcy domków jednorodzinnych, którzy często muszą budować kilkudziesięciometrowe instalacje, żeby doprowadzić przyłącze do sieci. Dlatego wychodzimy z propozycją, że w takich przypadkach pokryjemy koszty montażu przyłącza w wysokości 50 procent, ale nie więcej niż 1,5 tys. złotych.
- Z pomocy ma skorzystać blisko 300 właścicieli gospodarstw domowych. Czy to rozwiąże problem?
- Mam nadzieję, że tak, choć na razie spływają do nas oświadczenia od ludzi, którzy są w trakcie realizacji tych inwestycji i dopiero kiedy zbierzemy wszystkie informacje, będziemy wiedzieli, jaki jest stan realizacji projektu. W tej chwili efekt ekologiczny osiągnęliśmy na poziomie około 50 procent, co pokazuje, że sporo nam jeszcze brakuje, ale każdego dnia odnotowujemy znaczący przyrost.
- Co się stanie, jeżeli do końca roku nie osiągniemy zakładanego efektu ekologicznego?
- Jeżeli jako miasto wraz z ościennymi gminami, które uczestniczą w tym projekcie, nie osiągnie planowanego efektu ekologicznego, czyli nie podłączymy nieruchomości do sieci, staniemy przed problemem zwrotu dofinansowania unijnego. Nie potrafię w tej chwili jednoznacznie twierdzić, jakie to mogą być kary, ponieważ o tym decydować będzie Komisja Europejska. Ale jeżeli przyszłoby zapłacić nam tylko jeden procent kary, będzie to 2,5 razy więcej niż chcemy przeznaczyć na dofinansowanie przyłączy. Wniosek z tego jest prosty, że lepiej wspomóc trochę naszych mieszkańców, niż potem płacić naprawdę wysokie kary.
RB
Trzy pytania do Dominiki Muniak, reżyserki filmu „Landsberczanka”