2015-09-22, Trzy pytania do...
Trzy pytania do Moniki Wilk, etnolog, która zajmowała się problemami uchodźców
- Czy w Gorzowie mamy już problem z uchodźcami?
- Z tego, co mi wiadomo, to nie.
- Pani zdaniem syryjscy uchodźcy mogą dotrzeć do Gorzowa, czy raczej jest to mało prawdopodobne?
- Myślę, że dotrą. Dotrą wszędzie. Przecież ci ludzie uciekają przed wojną. Uciekają, jak kiedyś Polacy uciekali w świat z przyczyn ekonomicznych czy politycznych. Przecież Polacy też są wszędzie. Dlatego dziwi mnie zaskoczenie, że ci, co teraz szukają pomocy, idą do bezpiecznych miejsc, gdzie znajdą godne warunki do życia i socjal, który im pozwoli godnie żyć. Dlatego idą do Niemiec czy innych bogatych krajów, bo tam mają gwarancje na przeżycie. Przecież dokładnie tego samego szukali Polacy wyjeżdżający na Zachód. Polska, a w tym i Gorzów traktowana jest jako tranzyt, kraj, z którego idzie się dalej. Tak było w czasach, kiedy ja prowadziłam badania w ośrodkach dla uchodźców, tak jest i teraz. Inna rzecz, że ta fala różni się bardzo od tamtej sprzed lat. Kiedyś na zachód wyprawiali się głównie mężczyźni. Bo wówczas na ich wyjazd składała się cała wieś. Taki uchodźca miał za zadanie dotrzeć do bezpiecznego miejsca, zakotwiczyć się i potem ściągnąć do siebie rodzinę. A teraz w drogę ruszają całe rodziny, rodziny z małymi dziećmi i to już jest wyraźny sygnał, że tam naprawdę bardzo źle się dzieje.
- Skąd więc taka niechęć do tych ludzi?
- Z mediów, które pokazują tylko złe strony tego wszystkiego. Nie mówi się o tym, że jak do tej pory polskie służby radziły sobie i nadal radzą z problemem. Jak do tej pory zaledwie 5 procent wniosków o przyznanie statusu uchodźcy było rozpatrywanych pozytywnie. Polskie służby potrafią rozpoznać, kto jest uchodźcą, a kto nie. Nie rozumiem, skąd się nagle wzięła niewiara w ten system. Poza tym proszę pamiętać, że są organizacje pozarządowe wyspecjalizowane w pomocy właśnie w takich przypadkach, jest wsparcie Unii Europejskiej. Poza tym można im samemu pomóc. Ja wpłacam darowiznę na rzecz ludzi w potrzebie dla Polskiej Akcji Humanitarnej. Uważam bowiem, że w moim domu kromki chleba i szklanki wody jest na tyle dużo, że mogę się nią podzielić i bardzo bym sobie życzyła, aby ktoś mi kiedyś tak samo pomógł, jeśli bym się znalazła w takiej sytuacji, jak ci ludzie. A tego nikomu nie życzę.
roch
Trzy pytania do Dominiki Muniak, reżyserki filmu „Landsberczanka”