2015-10-30, Trzy pytania do...
Trzy pytania do byłej senator Heleny Hatki
- Jak ocenia pani swoją działalność parlamentarną, która właśnie dobiegła końca?
- Zostając senatorem przed czterema laty skoncentrowałam się głównie na dwóch obszarach działalności - ochronie zdrowia oraz poprawy infrastruktury wojewódzkiej. Największym osiągnięciem było oddłużenie i wyprowadzenie na prostą gorzowskiego szpitala. Oczywiście jest to sukces wielu ludzi, ale moja praca też się do tego mocno przyczyniła. Cieszę się, że dotrzymałam obietnicę złożoną byłym pracownikom kostrzyńskiego szpitala i przy pomocy starosty powiatu gorzowskiego oraz innych parlamentarzystów pomogłam doprowadzić do tego, że po wielu latach otrzymali należne im wynagrodzenia. Dużo energii włożyłam w przekonywanie odpowiednich instytucji, że takim miastom jak Kostrzyn czy Strzelce Krajeńskie pilnie są potrzebne obwodnice drogowe, a Skwierzyna musi jak najszybciej doczekać się remontu mostu. Do tej pory nie udało się zrealizować tych inwestycji, ale wszystko jest na dobrej drodze. Mocno zaangażowałam się w liczne, drobne wydawałoby się z publicznego punktu widzenia sprawy, ale bardzo ważne dla określonych grup społecznych. Zwłaszcza w ochronie zdrowia. Byłam inicjatorką zmian prawnych, dzięki którym dzisiaj wcześniaki otrzymują szczepienia przeciwko wirusowi RS, a osoby chore na najbardziej zaawansowane stadium wirusowego zapalenia wątroby typu B i C otrzymują specjalistyczne leki ratujące w wielu przypadkach życie. Do tego zaangażowałam się w promowanie profilaktyki raka macicy i piersi, co też pozwoliło na uratowanie zdrowia wielu kobietom. Byłam organizatorką wielu tematycznych konferencji dotyczących choćby bezpieczeństwa przeciwpowodziowego na Odrze. Dużą uwagę przywiązywałam do poprawy istniejącego prawa, będąc na ponad 400 posiedzeniach komisji ustawodawczej. Generalnie muszę powiedzieć, że były to dla mnie bardzo pracowite cztery lata. Nigdy wcześniej w karierze zawodowej tak ciężko nie pracowałam, ale nie narzekam. Żałuję natomiast, że nie mogę kontynuować rozpoczętych projektów. Najbardziej zależy mi na budowie wspomnianych obwodnic oraz powstaniu w Gorzowie radioterapii.
- To dlaczego nie udało się pani przedłużyć zaufania wyborców na kolejną kadencję?
- Nie czuję się wcale przegrana, gdyż uzyskałam zaufanie blisko 20 tysięcy wyborców. Oczywiście, że przystępując do kampanii wyborczej miałam nadzieję, że zdołam zwyciężyć, ale do tego potrzebne było ponad 40 tysięcy głosów. Nie po raz pierwszy w wyborach najważniejszy okazał się szyld partyjny. Szkoda, ale szanuję wyniki demokratycznego wyboru, a tym wszystkim, którzy nie wybierali kandydata partyjnego, a postawiły imiennie na mnie, na wartości, które prezentuję, raz jeszcze dziękuję. W tej chwili osoby, które mi zaufały nie mają swojego reprezentanta, ale dla mnie jest to sygnał, że nie powinnam rezygnować z dotychczas uprawianego stylu polityki. Nie wiem natomiast, co będą dalej robiła? Na pewno chciałabym trochę odpocząć, a potem zobaczymy, jak to wszystko się ułoży. Jestem specjalistką w ochronie zdrowia oraz w dziedzinie zarządzania instytucjami administracji publicznej. I jestem gotowa współpracować z każdym, kto chciałby rozwiązywać różne ważne społeczne problemy.
- Jakimi cechami i zdolnościami trzeba się wykazywać, żeby z pozycji senatora móc cokolwiek zrobić dla własnego regionu?
- Możliwości senatora wynikają z pozycji, jaką posiada się w Warszawie. Ja miałam ten komfort, że jako wojewoda lubuski znałam wszystkich ministrów i potem będąc senatorem łatwiej mi się z nimi rozmawiało. Miałam również wysoką pozycję w Platformie Obywatelskiej, do tego byłam sekretarzem senatu i członkiem Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy. A i tak w początkowym okresie bycia w senacie było mi bardzo ciężko przebić się z czymkolwiek. Może dlatego, że w wyższej izbie parlamentu są najczęściej osoby o bardzo wysokiej pozycji społecznej, zawodowej, intelektualnej. Dominują rektorzy wyższych uczelni, intelektualiści, profesorowie, wojewodowie, ministrowie. Powiem wprost, tam spotyka się elita społeczną i zdobycie wysokiej pozycji wymaga ciężkiej pracy. Mi się udało, ponieważ zaprocentowały też lata pracy jako urzędnika służby cywilnej. Przypomnę, że jako dyrektor lubuskiego oddziału NFZ również zdołałam poznać mnóstwo ludzi w Warszawie. Wypracowana przez lata pozycja otwierała przede mną wiele drzwi, a i tak, żeby cokolwiek załatwić dla naszego regionu wymagało to ogromnego wysiłku. Często sięgałam po mój kolejny atut, umiejętność czytania budżetu i wyszukiwania możliwości finansowych, na które potem można było się powołać. Jak mój następca z tym sobie poradzi, zobaczymy. Jeżeli mogę mu coś podpowiedzieć, to niech na początku dokładnie przypatruje się jak funkcjonuje senat, słucha i uczy się od bardziej doświadczonych senatorów. Bycie w senacie to jest naprawdę duża lekcja pokory, którą każdy powinien przejść. Zwłaszcza, że mój następca będzie działał z pozycji senatora opozycji, a to utrudnia wiele spraw.
RB
Trzy pytania do Olafa Nowaka, piłkarza CFB Stilonu Gorzów