2015-12-02, Trzy pytania do...
Trzy pytania do Agnieszki Ignasiak, przewodniczącej rady miejskiej w Stargardzie Szczecińskim
- Od 1 stycznia 2016 zamiast Stargardu Szczecińskiego będziemy mieli już sam Stargard. Czym dla społeczności reprezentowanego przez panią miasta jest ta zmiana?
- Dla nas jest to powrót do korzeni, choć uczciwie przyznaję, że wśród naszych mieszkańców głosy nadal są podzielone. Niektórzy zastanawiają się czy idziemy we właściwym kierunku. W przeprowadzonych kilka lat temu konsultacjach udział wzięło zaledwie 16 procent mieszkańców, z czego blisko 58 procent było za zmianą nazwy miasta. Jestem jednak przekonana, że ta decyzja wyjdzie nam na korzyść. Przypomnę bowiem, że historia naszego grodu liczy blisko 900 lat a nazwa Stargard jest zabytkiem językowym słowiańszczyzny, którego przez setki lat nie zmienili nawet Niemcy. Dopisek ,,Szczeciński’’ pojawił się dopiero w zarządzeniu podpisanym przez ministra administracji publicznej Władysława Wolskiego w 1950 roku. Inicjatywą podjęcia prac nad zmianą tej nazwy wykazało się Towarzystwo Miłośników Stargardu i prace w tym kierunku ruszyły w 2009 roku, ale już dwa lata później nasza rada miejska przyjęła uchwałę odnośnie złożenia wniosku do właściwego ministra. Powrót do historycznej nazwy niesie wiele korzyści, w tym marketingowych. Eksperci przygotowujący nam strategię ocenili, że hasła związane ze słowem Stargard są bardziej przyswajalne. Na przykład ,,Stargard pod szczęśliwą gwiazdą’’ czy ,,Stargard – Klejnot Pomorza’’. Do tego zagraniczni inwestorzy bardzo się ucieszą. Nie będą musieli już łamać sobie języka nad wymawianiem słowa ,,Szczeciński’’. Mamy w mieście duży japoński zakład Bridgestone, który od początku ma w nazwie tylko Stargard. Nasze sportowe drużyny, koszykarze czy piłkarze też promują się jednoczłonową nazwą. A ponadto wielu mieszkańców zwracało uwagę, że źle się czują, kiedy słyszą, iż Stargard Szczeciński jest tak naprawdę przystawką dla Szczecina.
- Jakie koszty poniosą mieszkańcy oraz samo miasto na zmianie nazwy?
- Praktycznie żadne. Opóźnienie z przyjęciem nowej nazwy zostało spowodowane oczekiwaniem na nowe przepisy dotyczące wprowadzenia nowego wzoru dowodów osobistych. Ostatecznie nowelizacja ustawy weszła 1 marca 2015 roku i nie ma tam miejsca na wpisywanie adresu zamieszkania. Oznacza to, że nie będzie trzeba wymieniać tych dokumentów. Podobnie jest z dowodami rejestracyjnymi czy prawami jazdy. Ci mieszkańcy, którzy mają ważne dokumenty z obecną jeszcze nazwą miasta nie muszą ich teraz wymieniać, lecz dopiero z chwilą utratą ważności. Zmiana nazwy miasta nie wpłynie też na konieczność zmian umów czy aktów notarialnych, a wszelkie aktualizacje danych następować będą z urzędu. Jedyny planowany koszt to około 50 tysięcy po stronie wszystkich instytucji samorządowych i jest związany z wymianą szyldów, tablic, pieczęci urzędowych, przy czym wydatki mogą być rozłożone w czasie. Nawet na kilka lat. Podobnie wygląda to w przypadku przedsiębiorców, gdzie jedynymi kosztami będzie wymiana przez nich pieczątek lub ich ,,modernizacja’’ poprzez wycięcie słowa ,,Szczeciński’’. Wszelkie druki firmowe, wizytówki i inne elementy mogą być wykorzystywane do ich wyczerpania.
- Czy zachęca pani gorzowian, żeby poszli śladem Stargardu?
- Pozwoli pan, że nie wypowiem się jednoznacznie w tym temacie, ale zachęcam do rzeczowej dyskusji oraz wybrania najlepszej dla siebie drogi. To mieszkańcy poprzez merytoryczną i rzeczową dyskusję powinni określić priorytety i ustalić czy zmiana nazwy miasta może im w tym pomóc. Jestem przekonana, że jeżeli większość gorzowian uzna, że przymiotnik Wielkopolski nie jest już potrzebny władze miasta wysłuchają tej opinii i poczynią kroki pozwalające na jak najszybszym wykreśleniu drugiego członu.
RB
Trzy pytania do Macieja Gębali, reprezentanta Polski w piłce ręcznej