2016-01-28, Trzy pytania do...
Trzy pytania do Romana Sondeja, nowego dyrektora generalnego w LUW
- Nie żal panu opuszczać oświaty, z którą był pan związany przez całe życie zawodowe?
- Przyznam, że do tej decyzji dojrzewałem stosunkowo długo. Po wygranych jesienią wyborach parlamentarnych przez Prawo i Sprawiedliwość mogłem spodziewać się, że władze partii będą chciały wykorzystać moje doświadczenie zawodowe w różnych obszarach działalności. Wielu obserwatorów życia publicznego w regionie spodziewało się mojego powrotu do kuratorium. Przyznaję, że miałem sporo telefonów od dyrektorów szkół z pytaniem, kiedy ponownie będą mogli powitać mnie na pokładzie? Świadczy to o wysokiej ocenie mojej pracy, jako kuratora, co mnie bardzo cieszy, jednak nie byłem przekonany, czy powinienem drugi raz wchodzić do tej samej rzeki. W ostatnich latach dużo zmieniło się w kuratorium, w tym budowany przeze mnie z dużym zaangażowaniem zespół współpracowników. Uznałem, że powinien wejść tam ktoś inny. Natomiast praca na nowym stanowisku pozwoli mi na dalszy rozwój moich kompetencji w zarządzaniu.
- Po 16 latach musi złożyć pan mandat radnego. Czy oznacza to, że sprawy gorzowskie staną się dla pana obojętne?
- Pamiętam, jak w 2000 roku w połowie kadencji zastąpiłem Marka Surmacza i od tamtej pory nieprzerwanie pełnię, już mogę powiedzieć nawet, że pełniłem funkcję radnego. Zawsze starałem się sumiennie sprawować swoje obowiązki. Uważam, że wiele dobrego zrobiłem dla miasta, bo w innym przypadku nie miałbym tak dużego zaufania u wyborców. Praca radnego pozwoliła mi też poznać funkcjonowanie samorządu na różnych płaszczyznach. Szczególnie ciepło oceniam pracę w komisjach. Natomiast na rzecz miasta wcale nie trzeba działać tylko z pozycji radnego i na pewno gorzowskie sprawy dalej będą dla mnie ważne. Jestem gorzowianinem, tutaj mieszkam i zależy mi na rozwoju miasta. Dobrym sygnałem było przypadkowe spotkanie z prezydentem Jackiem Wójcickim we wtorek… w Warszawie. W Gorzowie ostatnio się mijaliśmy, a tam była okazja na spokojną rozmowę. Zadeklarowałem prezydentowi, że jestem do dyspozycji i tam, gdzie będę mógł służyć wiedzą i pomocą na pewno nie odmówię wsparcia. Ponadto nasze urzędy są niejako skazane na współpracę. Na przykład urząd miasta jest zainteresowany przyjęciem rozwiązania elektronicznego obiegu dokumentów, który funkcjonuje w urzędzie wojewódzkim i oczywiście deklaruję gotowość do udzielenia pomocy.
- W administracji często bywa tak, że jak są zwolnienia, to są również przyjęcia. Kto ma największe szanse na zatrudnienie w LUW?
- Ustawa o służbie cywilnej wymusza przeprowadzenie określonych działań i bez względu na to, czy dany dyrektor wydziału pozostanie w urzędzie czy nie wszyscy muszą przejść przez wskazaną w ustawie procedurę. Kalendarz wejścia w życie ustawy nie wymaga również uruchomienia procedury zwolnień pracowników. Jeżeli nie zostaną podjęte jakiekolwiek działania w stosunku do określonej grupy pracowników, to 22 lutego z mocy prawa ich umowy wygasną. Chciałbym jednak wyraźnie tutaj powiedzieć, że patrząc na strukturę urzędu i zadania, jakie przyjdzie wypełniać urzędnikom muszą tym zająć się osoby o najwyższych kompetencjach oraz wysokim poziomie obsługi klienta, którym jest mieszkaniec naszego województwa. Urząd ma stać się miejscem przyjaznym i interesować się sprawami zwykłych obywateli. Nie może być tak, że ktoś latami przychodzi z jedną sprawą do urzędu i nie jest ona załatwiana, a z chwilą wymiany urzędnika temat jest od nowa rozpatrywany. Z tą złą praktyką musimy skończyć, podobnie jak z potocznym powiedzeniem, że ,,pewnych rzeczy nie da się załatwić’’. Pracownik urzędu jest od kreatywnego rozwiązywania problemów.
RB
Trzy pytania do Ireneusza Macieja Zmory, byłego prezesa Stali Gorzów, obecnie przewodniczącego klubu radnych Platformy Obywatelskiej