2016-03-30, Trzy pytania do...
Trzy pytania do Aleksandry Góreckiej, nowej gorzowskiej radnej
- Złożyła pani już ślubowanie i objęła mandat radnej Gorzowa. Jakie są pierwsze wrażenia i dlaczego wstąpiła pani do klubu Gorzów Plus, a nie pozostała w LdM?
- Wrażenia niesamowite, nigdy wcześniej nie przeżyłam takiej chwili. Przyznaję, że potrzebuję trochę czasu, żeby oswoić się z tymi wrażeniami i zacząć działać na rzecz mieszkańców. Ze względu na dotychczasowe doświadczenie zawodowe chcę pracować w dwóch komisjach – kultury, sportu i promocji a także spraw społecznych. W obu tych dziedzinach potrzebne jest rozszerzanie otwartości w działaniu. Wiadomo, że wszyscy mamy wspólny cel w rozwijaniu kultury czy sportu z jednej strony oraz w rozwiązywaniu problemów ludzkich z drugiej strony. Nie zawsze jednak jesteśmy zgodni w mieście co do wyboru drogi. Mam nadzieję, że wniosę pewien powiew świeżości do tej dyskusji. A co do klubu przypomnę, że od wyborów samorządowych minęło półtora roku. W tym czasie dokładnie obserwowałam pracę poszczególnych radnych, ale i klubów. I od razu zapewniam, że pod uwagę brałam możliwość nawiązania współpracy z wszystkimi klubami, bo nie interesowała mnie ich działalność partyjna, a jedynie zaangażowanie na rzecz rozwoju miasta. Po dokładnej obserwacji uznałam, że najbardziej otwartym na współpracę jest klub Gorzów Plus.
- Jeżeli chodzi o gorzowską kulturę największym problemem, jak słyszę głosy płynące z tego środowiska, jest ,,przejadanie’’ pieniędzy przez filharmonię kosztem innych instytucji kulturalnych. Ma pani jakiś pomysł, żeby pogodzić oczekiwania płynące z różnych środowisk kultury w mieście?
- Filharmonia jest i nikt oczywiście nie myśli o jej zburzeniu. Faktem jest też, że pochłania ona stosunkowo dużą część budżetu przeznaczonego na kulturę. Mam pewne pomysły, jak można spróbować pogodzić wodę z ogniem i niebawem je przedstawię, zachęcając do szerokiej dyskusji. Uważam, że w Gorzowie jest miejsce dla szeroko rozumianej kultury poza filharmonią, ale nie w całkowitym oderwaniu od niej.
- W mieście ruszył program rewitalizacji społecznej. Co pani zdaniem jest największym problemem dla tej części mieszkańców, którzy korzystają z pomocy społecznej?
- Każda dyskusja na ten temat rozpoczyna się i kończy na bezrobociu. Im więcej w Gorzowie będzie dobrych miejsc pracy, tym mniej będzie problemów. Oczywiście pozyskiwanie inwestorów nie należy do zadań najłatwiejszych i nie zawsze jest to zależne od miasta. Ja natomiast chciałabym, żebyśmy w Gorzowie pomyśleli o stworzeniu warunków do rozwoju spółdzielni pracy. To tam swoją szansę na rynku pracy powinni znajdować ci mieszkańcy, którzy naprawdę chcą pracować, ale życiowo nie zawsze potrafią sobie poradzić. Myślę, że w ramach wspomnianej rewitalizacji społecznej uda się uruchomić taką procedurę, bo przecież miasta nie będzie stać na ciągłe utrzymanie biednych rodzin tylko dlatego, że nie potrafimy dać im szansy na powrót na ścieżkę samodzielności. Nie wszyscy do końca rozumieją ideę rewitalizacji, a naprawdę warto pójść w tym kierunku.
RB
Trzy pytania do kom. Grzegorza Jaroszewicza, rzecznika prasowego Komendy Miejskiej Policji w Gorzowie