2016-04-28, Trzy pytania do...
Trzy pytania do Marii Surmacz, nowej gorzowskiej radnej PiS
- Co pani czuła w chwili składania ślubowania?
- To był moment zamykający okres oczekiwania na przyjęcie mandatu, ponieważ o tym, że będę radną wiedziałam już od dłuższego czasu, ale ze względu na chorobę nie mogłam pojawić się na marcowej sesji. To była również chwila, w której pomyślałam sobie, że teraz czeka mnie ciężka praca, bo nie mogę rozczarować wyborców. Skoro obdarzyli mnie na tyle dużym zaufaniem, że jednak weszłam do rady miasta, to zapewne teraz będą przyglądać się mojej pracy.
- Jaki jest pani pomysł na rozwój miasta, w jakich obszarach jego funkcjonowania chce pani się zaangażować?
- Każdy radny zapewne dąży do tego, żeby działać na tym polu, na którym czuje się najlepiej. Od ponad 20 lat zajmuję się polityką społeczną w mieście, pracuję w Gorzowskim Centrum Pomocy Rodzinie i na co dzień przypatruje się problemom, z jakimi boryka się wiele gorzowskich rodzin. Nie chciałabym na gorąco mówić tutaj o wspaniałych rozwiązaniach, za pomocą których szybko poprawimy sytuację. Bo tak się nie da. To muszą być działania długofalowe. Chcę najpierw zapoznać się z wieloma dokumentami i wtedy łatwiej będzie mi zaproponować konkretne rozwiązania, wykorzystując dotychczasowe doświadczenie. Dodam jeszcze, że jestem zwolenniczką tworzenia warunków do udzielania pomocy, ale to już od samych mieszkańców zależy czy potrafią z tego umiejętnie skorzystać. Powiem uczciwie, że wielu potrzebujących pomocy nie do końca potrafi wykazać się cierpliwością. Oni chcą mieć efekty swojej pracy już teraz, a tak się nie da. Miasto musi dawać ludziom wędki, nawet nauczyć ich łapania ryb, ale to już od konkretnej osoby zależy, jak sobie z tym poradzi.
- Pani mąż Marek jest znanym politykiem, byłym wiceministrem, radnym. Będzie pani korzystała z jego doświadczeń w swojej działalności radnej, czy jednak woli pani pisać własną kartę?
- Jedno drugiemu nie przeszkadza. Na pewno będę kierowała się własnym rozsądkiem, ale z jego doświadczenia również coś zaczerpnę. Kłopot w tym, czy będziemy mieli czas porozmawiać, bo mąż jest w tej chwili osobą bardzo zajętą. Biega ze spotkania na spotkanie, jak wpada do domu to najczęściej na chwilę, a ponadto jego stałym miejscem pracy jest Warszawa. Jest również wiceprzewodniczącym sejmiku lubuskiego, przez co musi czasami jeździć do Zielonej Góry.
RB
Trzy pytania do kom. Grzegorza Jaroszewicza, rzecznika prasowego Komendy Miejskiej Policji w Gorzowie