2016-04-29, Trzy pytania do...
Trzy pytania do Jarosława Porwicha, gorzowskiego posła z klubu Kukiz’15
- Miał pan okazję zapoznać się z gorzowskim planem inwestycyjnym na lata 2016-2023. Jakie są pańskie wrażenia, szczególnie w kontekście oczekiwań mieszkańców?
- Zacznę od samej prezentacji, gdyż mogła ona zrobić pozytywne wrażenie na każdym, kto ją obejrzał. Podziwiam tu urzędników, którzy wykonali mnóstwo pracy, graficy zaimponowali zaś całą paletą pomysłów. Dlatego sukces marketingowy został osiągnięty. To dobrze, bo miasto musi się promować i zapewne niejedna osoba po obejrzeniu prezentacji będzie zbudowana i z nadzieją oczekiwać będzie pierwszych prac budowlanych. Natomiast co do merytorycznej części planu, niestety, nie wszystkie podane tu informacje mnie zadowoliły. To, że jesteśmy w stanie zainwestować ponad miliard złotych na przestrzeni siedmiu lat, w to mogę uwierzyć, ale z jakich środków potem będziemy utrzymywali te nowe obiekty, które będą tego wymagały? Zabrakło jednego dosłownie zdania, na temat jak będzie kształtował się nasz budżet inwestycyjny po 2023 roku? Lista założonych inwestycji jest ciekawa, ale przykładowo wiem, że temat budowy hali widowiskowo-sportowej tak naprawdę jeszcze nie ruszył z miejsca i ta inwestycja zdecydowanie znalazła się w katalogu na wyrost. Martwi mnie również, że zapisane niektóre działania mają być zrealizowane w całości ze środków miejskich. Są to może wszystko niuanse, ale ważne i mam nadzieję, że na te pytania niedługo poznamy precyzyjne odpowiedzi, bo plan to jedno, realizacja drugie.
- Jest to kompletny plan na miarę możliwości finansowych, czy jednak brakuje istotnych z punktu widzenia rozwoju Gorzowa inwestycji?
- Niestety, nasze miasto ma tak duże potrzeby, że zapewne kwota trzy, czterokrotnie wyższa nie pozwoliłaby nam zrealizować wszystkich potrzeb. Spójrzmy nawet na budżet obywatelski. Są miasta, które mają trzykrotnie wyższy budżet miejski od Gorzowa, a potrafią rocznie na budżet obywatelski przekazać tyle, ile my planujemy przez najbliższe siedem lat. Wzrost o 100 tysięcy złotych rocznie w naszym przypadku nie powala i pokazuje nasze małe zaufanie wobec obywateli. Podobnie wygląda sprawa z rewitalizacją. Miały być na to skierowane bardzo duże pieniądze, na razie tego nie widzimy. Mam nadzieję, że jest to tylko efekt nie uruchomienia jeszcze programów rewitalizacyjnych w kraju. Ktoś powie, że na razie nie ma więcej pieniędzy i trudno było inaczej podzielić te środki. Moja odpowiedź jest prosta. Widzę w tym planie wiele inwestycji, których nie zaliczyłbym do priorytetowych. Zabrakło szerszych konsultacji z fachowcami, nie zapytano się ich, co tak naprawdę jest najważniejsze i co może nam przynieść w formie korzyści gospodarczych w przyszłości. Należało sięgnąć po opinię środowisk pracodawców, gospodarczych i różnych organizacji pozarządowych. Nadal można to zrobić. Cieszy natomiast wysokość środków przeznaczonych na komunikację publiczną i drogi.
- Prezydent Jacek Wójcicki uważa, że wszystkie inwestycje są prorozwojowe gospodarczo i wcześniej czy później zachęcą firmy do zainwestowania w Gorzowie. Z czego wynikają pańskie obawy, że tak może się nie stać?
- Mam nadzieję, że słowa prezydenta w pełni się potwierdzą. Moje obawy biorą się z doświadczenia niemieckiego. Miałem okazję dobrze poznać wschodnie tereny Niemiec, które zapewne znają też gorzowianie, bo znajdują się one kawałek od nas, za Odrą. Tam wpompowano ogromne miliardy euro w infrastrukturę, starano się rozwijać różne instytucje budżetowe, odnowiono kamienice, zrobiono ścieżki rowerowe, wybrukowane stare miasta, słowem jest tam w wielu miejscach pięknie. Kłopot w tym, że w okresie największych inwestycji zapomniano o mieszkańcach, którzy w międzyczasie wyjechali, bo nie widzieli perspektyw zawodowych dla siebie. Dzisiaj stoją piękne, ale puste budynki, brakuje pomysłu na ich zagospodarowanie. Naszym motorem napędowym ma być Centrum Edukacji Zawodowej i Biznesu. Na pierwszy rzut oka pomysł świetny, ale dlaczego wielu dyrektorów szkół technicznych broniło się rękoma i nogami przed przeprowadzką na ul. Warszawską? Żeby nie było tak, że odremontujemy za grube miliony budynki poszpitalne, przeniesiemy tam kilka szkół, a pozostałe po nich budynki będą się marnować, jak ten po Zespole Szkół Gastronomicznych przy ul. Kosynierów Gdyńskich. Kolejna sprawa to Akademia im. Jakuba z Paradyża. Od 1 września ma ona ruszyć już jako uczelnia o akademickim statucie, a my dowiadujemy się z planu, że przez najbliższe siedem lat miasto odkupi od nie tylko budynki przy ul. Myśliborskiej i Łokietka. Taka ogólna deklaracja, że będziemy tylko pomagać to trochę za mało. My już powinniśmy robić wielką kampanię przyciągania młodych ludzi do nas, bo w innym przypadku nie pokonamy obecnie panujący niż demograficzny i nie wykorzystamy swojej szansy.
RB
Trzy pytania do kom. Grzegorza Jaroszewicza, rzecznika prasowego Komendy Miejskiej Policji w Gorzowie