Nie jest sztuką wydać pieniądze, sztuką jest je zarobić

2016-06-06, Trzy pytania do...

Trzy pytania do Grażyny Wojciechowskiej, gorzowskiej radnej

- Nowa rada miasta działa już półtora roku. Jak obserwuje pani pracę nie tylko radnych, ale także prezydenta miasta, to co sobie pani myśli?

- Ubolewam nad tym, co widzę, gdyż wiele spraw nie idzie we właściwym kierunku. Cieszyłam się ze zmian zachodzących w mieście, podobnie jak mieszkańcy, którzy dokonali nowego otwarcia. Niestety, na razie efekty tej zmiany są mizerne. Dyskutujemy nad sprawami naprawdę mało istotnymi, a nie zajmujemy się budową stanowisk pracy. A to się dzisiaj tylko tak naprawdę liczy. Bez budowy silnej gospodarki reszta nie rozwinie się tak, jakbyśmy tego chcieli. Zawsze będziemy dzielili biedę. Wiadomo, że nie sztuką jest wydać pieniądze, sztuką jest je zarobić.

- Na temat rozwoju gospodarczego miasta mówi się od początku kadencji, ale do dzisiaj tak naprawdę nie poznaliśmy realnego i długoterminowego planu działania w tym zakresie. Jaki jest pani pomysł na budowę silnej gospodarki?

- Najprostszy z możliwych. Trzeba zacząć wykorzystywać intelektualny potencjał ludzi, którzy na tym się doskonale znają. W Gorzowie jest ich naprawdę wielu, sama znam kilkunastu mądrych ludzi, którzy mogliby dużo wnieść w budowę takiego planu. Kłopot tkwi w tym, że w dalszym ciągu nie możemy oderwać się od partyjniactwa w mieście. Naprawdę, nie trzeba znajdować się w środku wydarzeń, żeby zwrócić uwagę, że ciągle myśli się o załatwianiu dla siebie. Nie rozmawia się natomiast o tym, co można zrobić dla miasta. Za dużo ostatnio kłócimy się o drobne w sumie sprawy, za mało szukamy wspólnych rozwiązań. Tu najwięcej do powiedzenia ma oczywiście prezydent i jego służby. To oni powinni być inicjatorami działań. Radni powinni się do tego zaś włączyć. Mam nadzieję, że choćby z tego względu, o którym pan wspomniał, iż ostatnio coraz więcej ludzi zauważa potrzebę skupienia się na gospodarce, ta tematyka nabierze w niedługim czasie odpowiedniego rozpędu. Myślę, że po wakacjach trzeba będzie poważnie na te sprawy spojrzeć i wypracować model intensywnego działania.

- Należy pani do grona bardziej aktywnych osób działających na rzecz ludzi. Rozumiem, że dla pani konsultacje społeczne są wartością samą w sobie, ale czy w gorzowskich warunkach one się sprawdzają?

- Nadmiar demokracji prowadzi do anarchii. Tak mnie kiedyś uczono i z tym w pełni się zgadzam. Po co są radni, skoro każdą rzecz można przekonsultować z mieszkańcami? Oczywiście, niektórzy radni nie przykładają się do pracy i najlepiej, gdyby odeszli, ale większość naprawdę stara się wykonywać swoje obowiązki najlepiej jak potrafi. Konsultacje tak naprawdę męczą wszystkich dookoła. Urzędnicy zamiast pracować muszą poświęcać mnóstwo czasu na coś, co nie wpływa i tak na późniejsze decyzje. Prezydent i radni doskonale wiedzą, co mają robić i powinni tym się zająć. Chyba, że to ich przerasta. To wtedy mamy kłopot. Ale konsultacje nie pomogą nam rozwinąć gospodarki. Bo, o co będziemy pytać się ludzi? Owszem, z przedsiębiorcami trzeba w takiej sytuacji rozmawiać. Są odpowiednie organizacje gospodarcze i wszelkie sprawy z nimi powinno się omawiać. Inny przykład. Trzeba rozwiązać problem zbyt długiego oczekiwania pacjentów na SOR-ze. Czy do tego są potrzebne konsultacje społeczne? Mogłabym wymienić tu całą listę pilnych potrzeb, które powinno się szybko rozwiązać a nie zastanawiać się nad tym. Jeżeli już coś konsultować, to tylko z fachowcami z odpowiednich dziedzin oraz z tym mieszkańcami, których dana sprawa dotyczy bezpośrednio i ich zdanie może być naprawdę pomocne w działaniu. Żeby jednak ta nasza krótka rozmowa nie odbywała się w tak pesymistycznym nastroju - zauważam również sporo pozytywnych zmian. Miasto nam pięknieje, prowadzone remonty wpływają na jakość życia, a najbliższe inwestycje wprowadzą Gorzów do lepszego świata.