2016-06-08, Trzy pytania do...
Trzy pytania do Marty Bejnar-Bejnarowicz, wiceprezesa Kongresu Ruchów Miejskich
- Aktywiści z całego kraju powołali w Toruniu Związek Stowarzyszeń Kongres Ruchów Miejskich, którego została pani wiceprezesem. Co skłoniło was do takiego kroku?
- Ruchy Miejskie działają już od pięciu lat, ale dotychczas nasze inicjatywy nie były sformalizowane. Nie widzieliśmy po prostu takiej potrzeby. W sytuacji, kiedy w całym kraju powstaje coraz więcej różnych organizacji a przedstawiciele ruchów miejskich zaczynają działać w samorządach uznaliśmy, że czas najwyższy skończyć z partyzantką i stworzyć sprawną instytucję. Wszystkich działaczy miejskich łączy wspólny mianownik, czyli 15 Tez Miejskich przyjętych podczas niedawnego kongresu w Gorzowie. Od razu wspomnę, że nasze miasto odgrywa ważną rolę w tych działaniach, czego dowodem były choćby wybory samorządowe, kiedy to wprowadziliśmy do rady miasta siedmiu przedstawicieli, a popierany przez nas kandydat został prezydentem. Długo pracowaliśmy również nad statutem, ponieważ nie chcieliśmy jego odgórnego narzucenia. Ponadto pamiętajmy, że każde miasto ma swoją specyfikę i swoje problemy. Dlatego każdy, kto miał uwagi do statutu mógł je wnosić i potem trwała dyskusja. Chodzi bowiem o to, że działamy na innych zasadach niż partie, gdzie jest wódz i reszta ma się jemu podporządkować. Nasz związek stowarzyszeń jest federacją, do której mogą przystępować różne organizacje miejskie.
- W Polsce mamy nie tylko dziesiątki partii, setki stowarzyszeń, ostatnio powstał Komitet Obrony Demokracji. Wielu ludzi już się w tym zaczyna powoli gubić. Jak chcecie dotrzeć do mieszkańców poszczególnych miast i przekonać ich do swojej idei działania?
- Jeżeli byśmy patrzyli na Kongres Ruchów Miejskich jako organizację partyjną, której celem jest start w różnych wyborach, to rzeczywiście musielibyśmy zabiegać o mieszkańców i przekonywać do własnych racji. Na szczęście nie na tym polega idea ruchów miejskich. Oczywiście jesteśmy otwarci na współdziałanie z partiami, które zgadzają się z tezami miejskimi jednakże przedstawiciele władz naszego związku nie mogą być członkami żadnej partii. Najważniejszą ideą, która nam przyświeca jest nie pozyskiwanie, lecz współpraca z mieszkańcami w podnoszeniu standardu życia w miastach. Żeby tak się działo mieszkańcy muszą mieć realny wpływ na krajobraz miasta, który ich otacza, na politykę przestrzenną, gospodarkę, transport publiczny, stan czystości itd. My chcemy ich zachęcić do aktywności oraz pomagać, edukować, angażować.
- Gorzowska organizacja Ludzie dla Miasta już przez półtora roku ma realny wpływ na zachodzące w mieście zmiany. Co zrobić, żebyśmy lepiej zarabiali, chodzili po wyremontowanych chodnikach, mniej się kłócili i byli zadowoleni z zachodzących tutaj zmian?
- Od początku działalności zachęcamy do większego udziału w życiu społecznym samych mieszkańców. Do tej pory mam wrażenie, że nie wszyscy jeszcze są przekonani, jak duży mogą mieć wpływ na działania władzy. Narzędzi jest mnóstwo. Możemy przestawiać swoje propozycje w formie wniosku do prezydenta, petycji, otwarte są możliwości wystąpień podczas posiedzeń komisji czy na sesji rady miasta. Można dążyć do spotkań z prezydentem lub innymi przedstawicielami władzy, choć z tego co słyszę, ostatnio nie jest to proste. Ale próbować trzeba. Otwarci są radni Ludzi dla Miasta, z którymi każdy mieszkaniec może się spotkać i przedstawić własne spostrzeżenia. Bardzo do tego zachęcam, bo ciekawe pomysły, dobre dla miasta, zawsze chętnie poprzemy. Polecam też udział w spotkaniach konsultacyjnych. Tam z reguły porusza się wiele wątków miejskich i można spotkać ciekawych, aktywnych ludzi i wiele się od siebie nawzajem dowiedzieć. Każdy może też wraz z sąsiadami czy znajomymi aktywnie działać na rzecz poprawy jakości życia w swojej okolicy. My chętnie wesprzemy takie działania oddolne. Zapraszam do kontaktu.
RB
Trzy pytania do kom. Grzegorza Jaroszewicza, rzecznika prasowego Komendy Miejskiej Policji w Gorzowie