2016-07-01, Trzy pytania do...
Trzy pytania do Artura Radzińskiego, nowego zastępcy prezydenta Gorzowa ds. gospodarki
- W 2007 roku miał pan propozycję objęcia funkcji wiceprezydenta miasta, ale odmówił pan ówczesnemu prezydentowi Tadeuszowi Jędrzejczakowi. Co się zmieniło od tamtej pory, że teraz przyjął pan ofertę od prezydenta Jacka Wójcickiego?
- Rzeczywiście, chyba po trzech miesiącach bycia radnym prezydent Jędrzejczak złożył mi taką propozycję, ale już wtedy wiedziałem, że bardzo trudno będzie nam kolegialnie współpracować. Potem działałem praktycznie w pojedynkę i przekonałem się, że tak naprawdę niczego konstruktywnego nie zdziałam, a bardzo chciałem coś zmienić w Gorzowie. Bez pomocy partii politycznej czy silnego ugrupowania społecznego nawet najlepsze pomysły nie trafią na podatny grunt. Prezydent Wójcicki chce rozszerzać pole porozumienia, co otwiera duże możliwości do skutecznego działania. Stąd jego propozycja jest pod wieloma względami ciekawa. Żeby była jasność, jestem bezpartyjny o określonych poglądach centro-prawicowych. Jestem jednak gotowy współpracować z każdym, kto chce wreszcie wyrwać to nasze miasto z zapaści.
- Co chciałby pan konkretnie zrobić dla naszego miasta?
- Przez ostatnie lata mogłem co najwyżej wypowiadać się medialnie o tym co mnie boli i co chciałbym zmienić. Teraz dostałem szansę konkretnego działania. Mam znajomych, kolegów w różnych partiach politycznych i chcę z nimi współpracować. Dobrze mi się rozmawia z prezydentem Wójcickim, który czuje potrzebę określonych zmian. A skoro mówimy o konkretnych zadaniach to jest ich kilka. Przede wszystkim musimy ruszyć z rozwojem gospodarczym. Wiem, że jest to hasło wymieniane przez wielu, ale nie każdy rozumie jak je przekuć w praktyczne działanie. W mojej ocenie trzeba stworzyć właściwe warunki dla rozwoju drobnej przedsiębiorczości. I w tym kierunku już zaczynamy działać. Dalej, centrum miastem musi się ożywić, bo to jest serce Gorzowa. Bez tego nigdy nie będziemy przyjaznym ośrodka dla nikogo. I najważniejsza sprawa, musimy pozyskać jak największe środki unijne w tym tak naprawdę ostatnim rozdaniu. Również musimy zmienić dysproporcję podziału środków wojewódzkich. Faktem jest, że przez ostatnie lata miałem i mam krytyczny stosunek do pracy zarządu województwa, zwłaszcza tej pracy, którą daje się zaobserwować z pozycji mieszkańca Gorzowa. Wystarczy spojrzeć, ile pieniędzy w ciągu ostatnich dziesięciu lat wpłynęło na inwestycje w Zielonej Górze, a ile w Gorzowie i każdy wtedy zrozumie moje niezadowolenie. Nie znaczy to, że będąc teraz wiceprezydentem skupię się na dalszym krytykowaniu. Chcę szukać porozumienia, jestem gotowy na współpracę z zarządem województwa, bo tu nie chodzi o prowadzenie wojny, ale zrównoważony rozwój całego regionu. Wiem, jak to zrobić, mam również deklarację pomocy z różnych środowisk rządowych i samorządowych, ale proszę na razie zwolnić mnie z odpowiedzi na pytanie, w jaki sposób chciałbym dojść do tego porozumienia, bo pewne sprawy wymagają negocjacji kuluarowych.
- Pańskim zdaniem zaprezentowany przez prezydenta Wieloletni Plan Inwestycyjny jest dobrym dokumentem czy należy go zmodyfikować?
- Każdy tego rodzaju dokument zawiera kierunki działań, stanowi bazę dla rozwoju. Życie potrafi jednak zaskakiwać i czasami wymusza określone zmiany. Powiem krótko, że plan ten wymaga korekt w obszarze inwestycji gospodarczych. Wszelkie wydatki zawsze są dostosowywane do kondycji finansowej miasta i im będzie ona lepsza, tym łatwiej będzie realizować stawiane sobie cele. Dlatego bardzo ważne jest zwiększanie majątku miasta choćby poprzez uzbrajanie terenów inwestycyjnych. To będzie niosło za sobą wzrost cen nieruchomości oraz łatwiej będzie przyciągnąć inwestorów przemysłowych. Mam pewne pomysły, jak to wszystko poukładać, ale jest to związane ze współpracą z instytucjami rządowymi, dlatego najpierw muszę zorientować się, na jaką w tym zakresie pomoc miasto może liczyć.
RB
Trzy pytania do kom. Grzegorza Jaroszewicza, rzecznika prasowego Komendy Miejskiej Policji w Gorzowie