Przy większych inwestycjach końcowe terminy są umowne

2016-09-09, Trzy pytania do...

Trzy pytania do Artura Radzińskiego, wiceprezydenta Gorzowa

- W pierwszym kwartale 2017 roku do Gorzowa przyjadą kolejne, tym razem 15 nowych autobusów. Czy to już wystarczy, żeby zapewnić gorzowianom sprawny transport komunikacyjny na czas wyłączenia z ruchu tramwajów?

- W ramach przyjętej strategii rozwoju komunikacji zostały wykonane dokładne badania przewozów pasażerów i pod tym kątem trwają przygotowania, żeby transport kołowy mógł na czas realizacji planu transportowego zastąpić ten szynowy. W maju na trasy ruszyło dziesięć nowych pojazdów wydzierżawionych przez miasto na okres dziesięciu lat. Za kilka miesięcy przyjedzie wspomnianych 15 autobusów zakupionych w ramach sześcioletniego leasingu. Aplikujemy ponadto o środki unijne na zakup kolejnych dziesięciu nowych autobusów z 15-procentowym wkładem własnym. Jak to wszystko trafi do nas będziemy w ponad połowie mieli nasz park autobusowy na europejskim poziomie, a będzie on uzupełniony kilkuletnimi autobusami. Te najstarsze zaś zaczną być powoli wycofywane z eksploatacji. Za dwa lata przyjadą nowe tramwaje, przy czym już czynimy przymiarki do wyboru oferenta. Jeszcze trochę cierpliwości, a Gorzów wreszcie będzie miał porządny tabor.

- Miasto jest rozkopane wszerz i wzdłuż. Gdzieniegdzie roboty jednak stanęły. Czy nie grożą nam opóźnienia?

- Generalnie nie ma nigdzie większych opóźnień, aczkolwiek z różnych powodów są miejsca, że prace musiały zostać rzeczywiście zawieszone. Nie grozi to jednak radykalnym przekroczeniem czasu realizacji danej inwestycji. Oczywiście, może się zdarzyć, że wykonawca tej czy tamtej inwestycji przekroczy termin jej końca, ale nie przypuszczam, żebyśmy mieli to liczyć w miesiącach. Trzeba pamiętać, że przy większych pracach przyjęte końcowe terminy są naprawdę umowne, gdyż w trakcie prac wychodzą różne sytuacje i trzeba niekiedy zwiększyć zakres prac lub zmienić materiały budowlane z powodu przyjęcia innej niż planowano pierwotnie technologii. Ponadto zdarzają się sytuacje nieprzewidziane, jak na ulicy Walczaka, gdzie jeden z podwykonawców odkrył przedwojenny wodociąg i płytę nagrobną. Teren ten jest objęty opieką konserwatora zabytków. Prace zostały wstrzymane, ale powinny ruszyć w przyszłym tygodniu. Jestem przekonany, że termin 30 listopada w tym przypadku zostanie zachowany, lekkie opóźnienie może wystąpić przy dokończeniu ulic dochodzących. Swoją drogą staram się przynajmniej raz w tygodniu być na każdej budowie, rozmawiać z każdym wykonawcą i monitorować przebieg inwestycji.

- Czy to co dzisiaj obserwujemy na gorzowskich ulicach jest dopiero uwerturą do tego, co nas czeka w dwóch następnych latach?

- Myślę, że wszyscy musimy przyzwyczaić się do tych wykopów na dłuższy czas, bo to co teraz obserwujemy to zaczątek wielkich inwestycji drogowych. Kiedyś ten moment musiał nastąpić, zadania narastają w ekspresowym tempie i niestety, kierowcy powinni przygotować się, że w następnych latach jazda po naszych ulicach będzie jeszcze trudniejsza. Dlatego planując poszczególne inwestycje przyjęliśmy zasadę, że im więcej ruszymy z pracami już teraz tym łatwiej będzie w kolejnych latach. W innym przypadku, w latach 2017-18 Gorzów byłby chyba całkowicie sparaliżowany. Bardzo często spotykamy się w szerokim gronie specjalistów na spotkaniach roboczych i każdorazowo analizujemy, jakie rozwiązania będą optymalne dla zwykłego funkcjonowania miasta. Wbrew temu co niektórzy mówią, w tych działaniach nie ma żadnego chaosu. Każdy ruch jest przemyślany, tylko że czasami z powodów niezależnych od nikogo pojawiają się trudności, w wyniku których następuje gdzieś drobne opóźnienia, a to wpływa na harmonogram innych prac. Pamiętajmy również, że na wielu odcinkach bardzo głęboko wchodzimy z infrastrukturą, czy to wodociągową, gazową, ściekową lub instalacją teletechniczną. A to mocno wydłuża czas inwestycji.