2016-10-18, Trzy pytania do...
Trzy pytania do Danuty Szeligowskiej, turystki z Klubu Turystki Pieszej Nasza Chata, która przeszła pieszo 10 tys. km
- Jak to było z turystyką w pani przypadku?
- Znalazłam 20 lat temu ogłoszenie w gazecie, że jest taka piesza wycieczka. Pomyślałam, że lubię chodzić, to pójdę się sprawdzić. No i przyjechałam na dworzec PKP, z jakąś reklamówką, bo nie pomyślałam o plecaku. Pierwsza moja trasa była z Starego Polichna do Skwierzyny, liczyła około 30 km. Dałam radę i na następną wycieczkę byłam już lepiej przygotowana. No i tak już chodzę ponad 20 lat. W tym czasie przeszłam pond 10 tys. km. Liczę je zresztą, zapisuję wycieczki.
- Czym dla pani jest turystyka piesza?
- Radością, to na pewno. Daje dużo ruchu, co jest dobre dla zdrowia. Poza tym jest to możliwość spotkania się ze znajomymi. My się spotykamy nie tylko na wycieczkach, bo mamy też różne okazjonalne spotkania w siedzibie naszego klubu, czyli w Klubie U Szefa. To świetny sposób na spędzanie czasu. No i dodam, że idziemy na niedzielne wycieczki w każdą pogodę, nie liczy się, czy pada deszcz, śnieg, świeci słońce. Dlatego też rodzina musiała się przestawić na sobotnie obiadki u mamusi, bo z reguły w niedzielę jestem w lesie.
- Czy uprawia pani turystykę tylko w klubie?
- Ależ naturalnie, że nie tylko. Chodzę wszędzie, gdzie tylko mogę. Dla przykładu podczas wakacji wspólnie z wnukiem Maćkiem zrobiliśmy ponad 65 km, chodząc po nadmorskiej plaży. Ale też chodzę po mieście. No zwyczajnie trzeba się ruszać.
Renata Ochwat, tylko 2 tys. km w nogach
Trzy pytania do kom. Grzegorza Jaroszewicza, rzecznika prasowego Komendy Miejskiej Policji w Gorzowie