2017-06-22, Trzy pytania do...
Trzy pytania do prof. dr hab. inż. Wojciecha Kacalaka, z Wydziału Technicznego Akademii im. Jakuba z Paradyża w Gorzowie
- Proszę przyjąć gratulacje z okazji otrzymania tytułu Doktora Honoris Causa Politechniki Koszalińskiej. Przed dwoma laty podobne wyróżnienie spotkało pana ze strony Politechniki Poznańskiej. Czym dla pana profesora są te tytuły?
- Stanowią takie swoiste zamknięcie moich osiągnięć naukowych, choć z drugiej strony dla naukowców nie ma granicy. Jeżeli ktoś jest młodym duchem i ma szerokie horyzonty zapewne chce rozwijać się dalej. W swoim zawodowym życiorysie mam wiele macierzystych uczelni, takich, z którymi jestem mocno związany. Może nie wypada się chwalić, ale skończyłem Politechnikę Łódzką, zostając najlepszym w tamtym czasie studentem całego środowiska łódzkiego, a nie tylko mojej uczelni. To dzięki grupie wspaniałych profesorów, których spotkałem wtedy na drodze. Doktorat i habilitację uzyskałem w Politechnice Wrocławskiej, która jest uważana za jedną z najbardziej innowacyjnych uczelni w Polsce. To wszystko złożyło się potem na moje osiągnięcie naukowe i wyróżnienia.
- Skąd u pana w ogóle zainteresowania techniką oraz innowacyjnymi rozwiązaniami i jak pan trafił do gorzowskiej uczelni?
- Po szkole podstawowej poszedłem do technikum mechanicznego w Zduńskiej Woli i już tam miałem wielu oddanych pasji nauczycieli, dlatego kontynuowałem naukę w tym kierunku na studiach. Zawsze interesowałem się innowacyjnością oraz wdrażaniem nowych rozwiązań technicznych. Jest to dużo trudniejsze niż poprzestawanie na samych osiągnięciach naukowych. Mam na swoim koncie 80 patentów, z których ponad połowa została wdrożona i to tak naprawdę przynosi mi największą satysfakcję. Jeżeli chodzi o moją pracę w gorzowskiej akademii, trafiłem tutaj przed niespełna dziesięcioma laty. Stało się to pośrednio za sprawą ówczesnego premiera Kazimierza Marcinkiewicza, który zachęcił silniejsze uczelnie w kraju do wspierania mniejszych ośrodków. Posłuchałem i przyjechałem zobaczyć jak to wygląda w Gorzowie. Od razu zorientowałem się, że władze PWSZ mają wieloletnią wizję rozwoju, także w obszarze budowy kierunków technicznych. To mnie zmotywowało do pozostania tutaj. Przeszliśmy naprawdę trudną drogę, bo nie wszystkie środowiska uczelniane chciały nas wspierać. Dzisiaj, kiedy mamy kilka kierunków technicznych, w tym informatykę, mechanikę i budowę maszyn, energetykę, inżynierię bezpieczeństwa, możemy już mówić o wydziale silnie politechnicznym. Jestem przekonany, że przejście naszej uczelni z poziomu zawodowego na poziom akademicki to istotny krok w dalszym rozwoju. Tym bardziej, że zapotrzebowanie na inżynierów stale będzie rosło. Pamiętajmy, że cywilizacja rozwija się każdego dnia i to co kiedyś było wystarczające, dzisiaj nie spełnia już wymagań.
- Czy polski przemysł jest na tyle otwarty i przygotowany, żeby wdrażać najlepsze rozwiązania innowacyjne powstające na polskich uczelniach?
- Polski przemysł to doskonale rozumie, ale żeby można było działać w tym obszarze muszą być spełnione dwa warunki. Pierwszy dotyczy czasu, drugi pieniędzy. Wdrażanie nie jest procesem błyskawicznym i tutaj jest potrzebna cierpliwość. Pamiętać trzeba również, że w technice sukcesy nie są dzieckiem szczęścia, a sumą faktów. I te fakty, poszczególne elementy, trzeba krok po kroku gromadzić. To wszystko jest kosztowne, ale generalnie bardziej korzystne niż kupowanie licencji. Kłopot tkwi w tym, że polskie przedsiębiorstwa nie zdążyły jeszcze wypracować nadwyżek finansowych, które mogłyby inwestować w naukę. To widać również kiedy przyjrzymy się statystyce patentowania. W Polsce rocznie zgłasza się około czterech tysięcy patentów, z czego połowa pochodzi z instytucji naukowych, kolejny tysiąc od osób indywidualnych i zaledwie tysiąc z przemysłu. To zdecydowanie za mało. Tych wynalazków powinno być cztery razy więcej, jeżeli chcemy znaleźć się na drodze prowadzącą do innowacyjnych sukcesów.
RB
Trzy pytania do Adama Stańczuka, prezesa Stowarzyszenia na Rzecz Rozwoju Tenisa w Gorzowie