2017-08-24, Trzy pytania do...
Trzy pytania do Pawła Midlocha, wiceprezesa klubu Progres Gorzów
- Panie prezesie, dlaczego nie zgłosiliście akcesu do udziału w turnieju ,,Nike Premier Cup’’, a kiedy okazało się, że do Łodzi pojechała drużyna Falubazu Zielona Góra, dopiero wtedy zaczęliście interweniować?
- Jesteśmy stosunkowo młodym klubem i kiedy w czerwcu wygraliśmy mistrzostwa województwa w roczniku 2004, co było dla nas dużym osiągnięciem, nie byliśmy świadomi, że jednocześnie uzyskaliśmy prawo startu w nieoficjalnych mistrzostwach Polski. Dopiero 22 sierpnia, a więc dwa dni przed rozpoczęciem turnieju w Łodzi, jeden z trenerów z województwa zachodniopomorskiego zapytał się nas, czemu nie jedziemy na mistrzostwa. Byliśmy mocno zdziwieni, że nie otrzymaliśmy zaproszenia, skoro do turnieju zaproszono samych mistrzów wszystkich województw oraz gospodarzy zawodów. Skontaktowaliśmy się z organizatorami i usłyszeliśmy, że wysłali oni zapytania w sprawie drużyn, które wywalczyły na swoich terenach mistrzowskie tytuły, po czym już bezpośrednio przesłali zaproszenia do tych klubów. My takiej informacji nie dostaliśmy, dostał Falubaz Zielona Góra, z czego wnioskujemy, że organizatorzy zostali wprowadzeni w błąd przez LOZPN. Swoją drogą, kiedy patrzę na listę uczestników to zauważam, że przykładowo z województwa zachodniopomorskiego jest Kotwica Kołobrzeg, a nie bardziej utytułowana Pogoń Szczecin. Z mazowieckiego mamy Dolcan Ząbki, a nie Legię Warszawa, zaś z wielkopolski Wartę a nie Lecha. Dlaczego? Bo postawiono na mistrzów, o czym zresztą informują plakaty promujące turniej. U nas wybrano inny wariant. Jest nam z tego powodu bardzo przykro.
- W sporcie działa pan wiele lat, bo kibice pamiętają jeszcze pana jako świetnego kajakarza Admiry Gorzów. Jak pan, a przede wszystkim młodzi piłkarze waszego klubu odbierają to wydarzenie?
- Jest im bardzo przykro, kilkoro wyjechało z reprezentacją GOZPN na turniej na Ukrainę, ale to oczywiście nie zrekompensuje im tego, co się wydarzyło. Chciałbym od razu powiedzieć, że nie mamy tutaj żadnych pretensji do młodych piłkarzy Falubazu, bo oni są od tego, żeby grać w piłkę i to nie ich wina, że zamiast na tam pojechali. Żal mamy natomiast do działaczy zielonogórskiego klubu oraz LOZPN. Nie wiem, jak teraz czują się opiekunowie Falubazu, wyprowadzający swoje dzieciaki na boisko w Łodzi? Jak byłem sportowcem nie pamiętam, żeby na poziomie dzieci i młodzieży dochodziło do tak krzywdzących zdarzeń. Owszem, pamiętam czasy walki o nominacje olimpijskie. Na tym najwyższym poziomie czasami dochodziło do różnych sytuacji, nie zawsze zgodnymi z zasadami fair play. Przy czym trzeba też zwrócić uwagę, że o ile w wielu dyscyplinach wybrać tego najlepszego nie zawsze jest rzeczą prostą, o tyle w piłce sprawa jest czytelna. Nasi chłopacy wygrali, zostali mistrzami i powinni jechać do Łodzi. Tutaj nie ma subiektywnych ocen, wątpliwości kto jest najlepszy. Najlepszy jest ten, kto wygrał. Przykre jest szczególnie to, że mówimy o dzieciach 12-13-letnich.
- Można byłoby przejść obojętnie wobec tej sprawy, ale słusznym wydaje się, że została ona nagłośniona, celem wyciągnięcia wniosków na przyszłość. Wierzy pan, że lubuskie piłkarstwo coś zrozumie z tej lekcji?
- A wie pan, na jakim poziomie jest lubuskie piłkarstwo? Na najniższym w kraju. W piłce działam od czterech lat i jak patrzę na to co się u nas dzieje, wcale nie jestem zaskoczony tą pozycją. Szukając dla naszych adeptów dalszej drogi rozwoju musimy uciekać z naszego województwa. Nie będą tutaj teraz mówił, gdzie nasze dzieci wysyłamy, bo nie w tym rzecz. Trzeba jednak pamiętać, że każdy rodzic i każdy trener jest mocno zaangażowany w rozwój dzieci i zawsze będzie szukał najlepszego rozwiązania. I ubolewam nad tym, również jako rodzic młodego piłkarza, że nie jest to nasze województwo. Mam nadzieję, że ta sprawa trochę wstrząśnie środowiskiem. Dobrym pomysłem byłoby też zadośćuczynienie dla naszych dzieciaków w postaci uczestnictwa w jakimś prestiżowym, ogólnopolskim turnieju. Żalu zapewne nie uda się zrekompensować, ale przynajmniej niech dzieciaki poczują, że nie są lekceważone.
RB
Trzy pytania do Macieja Gębali, reprezentanta Polski w piłce ręcznej