2017-08-30, Trzy pytania do...
Trzy pytania do Jerzego Synowca, adwokata i radnego klubu Nowoczesny Gorzów
- Obchodzimy 37 rocznicę podpisania porozumień sierpniowych w Gdańsku. Jak z dzisiejszej perspektywy ocenia pan tamto wydarzenie i czy potrafimy je uszanować?
- Myślę, że nie doceniamy znaczenia tego faktu, a przecież to było pierwsze w obozie socjalistycznym czy – jak kto woli – komunistycznym tego rodzaju porozumienie zawarte pomiędzy władzą a społeczeństwem. W tamtych realiach wydawało się to niemożliwe, a jednak dwie strony potrafiły zasiądź do stołu i złożyć podpisy pod ważnym dokumentem. Inna sprawa, że to porozumienie nie przetrwało długo, ale był to sygnał, że jak naprawdę się chce, można zasypać nawet największą przepaść. Ponadto uważam, że to sierpniowe porozumienie stało się początkiem szukania kompromisu i choć proces trwał wyjątkowo długo, to jednak w czerwcu 1989 roku jako społeczeństwo wygraliśmy. Dzisiaj nie szanujemy tak naprawdę obu tych dat, a przecież z dumą możemy powiedzieć, że nam – Polakom – naprawdę udało się przejść przez wszystkie zawirowania niemal suchą stopą. A czy udało się Ukraińcom, którzy do dzisiaj walczą o niepodległość, a ile ludzi musiało zginąć na barykadach w Rumunii? Powinniśmy o tym pamiętać, a ci, którzy w imieniu większości społeczeństwa pokojowo porozumieli się władzą powinni zostać naszym bohaterami.
- Dlaczego, po tych 37 latach, nie potrafimy docenić tego, co nam dała tamta walka o wolność?
- To wynika z naszej paskudnej cechy narodowej, że nie potrafimy szanować tych, co robią coś więcej dla ogółu. Zawsze znajdą się tacy, którzy nic nigdy pożytecznego nie zrobili, albo bardzo niewiele, a dzisiaj potrafią pierwsi wystawiać pierś do orderów. I wmawiają innym, że są najważniejsi. Dzisiaj próbuje się dyskredytować historię i tłumaczyć ludziom, że to Jarosław Kaczyński obalał komunizm a nie Lech Wałęsa. To samo dotyczy większości obecnych działaczy Solidarności, którzy świętując wydarzenia sprzed 37 lat i głośno krytykując dawnych działaczy, zapominając, że wtedy byli dziećmi. I nie rozumieją, jak wielkie ryzyko podejmowali starsi działacze Solidarności. Kiedy wieziono Wałęsę do Arłamowa on nie wiedział, czy przypadkiem nie jest wieziony na Syberię lub na rozstrzelanie. Nikt nie wiedział, co stanie się z innymi aresztowanymi działaczami. Przykre jest to, że dzisiaj pierwsze skrzypce próbują grać ci, co w stanie wojennym co najwyżej cichutko śpiewali w zamkniętej piwnicy hymn. I jeszcze mówią, że zrobili dużo więcej od tych, co przez lata siedzieli w więzieniach. Oczywiście, że nikt nie jest bez skazy. Marszałek Józef Piłsudski również jest odpowiedzialny za śmierć kilkuset ludzi w przewrocie majowym, za Berezę Kartuską, za wprowadzenie konstytucji kwietniowej. Każdy ma prawo szukać u Wałęsy rys, ale bohater zawsze pozostanie bohaterem. W pierwszej kolejności zawsze liczy się to, co wielkiego zrobiło się dla kraju. I to powinniśmy chcieć rozumieć.
- Chciałbym przypomnieć jeszcze jedną datę – 31 sierpnia 1982 roku. To tego dnia w Gorzowie doszło do największych demonstracji w stanie wojennym. Jak wspomina pan ten dzień?
- To była najbardziej spontaniczna demonstracja w naszym mieście, bo gorzowianie również mieli dość tego wszystkiego co przyniósł stan wojenny. Co znamienne, w szeregach protestujących można było spotkać szerokie spektrum naszych mieszkańców. Potem na ławie oskarżonych, obok siebie zasiedli robotnicy, lekarze, inżynierowie. To był dowód na to, że system komunistyczny był zły i nikt nie chce jego powrotu.
RB
Trzy pytania do Macieja Gębali, reprezentanta Polski w piłce ręcznej