2017-11-02, Trzy pytania do...
Trzy pytania do Marcina Kurczyny, szefa klubu radnych Gorzów Plus
- Jak słyszy się różne opinie na temat naszego miasta, to łatwo zauważyć, że bywają skrajne. A jakim dla pana miastem jest Gorzów?
- Ja nie popadam w skrajności i gdybym miał wyrazić opinię powiedziałbym, że prawda o mieście leży po środku. Z chwilą przyjęcia przez służby miasta Wieloletniego Planu Inwestycyjnego od razu głośno powiedziałem, że ten plan jest wyjątkowo ambitny, ale i trudny do wykonania. Wszystko się potwierdza, a problemem jest to, że trafiliśmy na trudny okres realizacji poszczególnych punktów tego planu. Mamy rynek wykonawcy, przez co ceny poszybowały ostro w górę, a do tego wykonawcy nie zawsze potrafią solidnie pracować i mamy potem problemy jak choćby z tą nieszczęsną Walczaka i Warszawską. Można oczywiście przewidzieć pewne rzeczy, choć nie jest to proste. Jeżeli bowiem z jednej strony fachowcy dokonują specjalistycznych wycen inwestycji, a zaraz potem okazuje się, że w trakcie przetargu ceny są sporo wyższe, to mając nawet najlepsze chęci niektórych spraw nie można od razu przeskoczyć. Do tego dochodzą sytuacje niezależne od miasta, jak choćby protesty przy ul. Kostrzyńskiej. Nie zmienia to faktu, że prezydent Wójcicki powinien głęboko spojrzeć w oczy prezydentowi Radzińskiemu i obaj panowie muszą bardzo mocno się spiąć. Inwestycje muszą iść zgodnie z planem, gdyż w innym przypadku możemy zbyt dużo stracić.
- Prezydent Artur Radziński niedawno wspomniał, że miasto nie będzie domagało się kar umownych za opóźnienie w realizacji inwestycji ulic Walczaka i Warszawskiej. Prezydent Jacek Wójcicki dementuje te słowa, ale byłoby chyba zaskakujące, gdyby doszło do rezygnacji z kar. Jakie jest pańskie zdanie na ten temat?
- Szczerze mówiąc nie znam kontekstu wypowiedzi obu panów w tej sprawie, ale w tego rodzaju sytuacjach słowa są najmniej ważne. Liczy się twarde prawo. Jeżeli miasto ma podstawy do naliczenia kar, musi to zrobić. Inaczej będziemy mieli do czynienia z naruszeniem dyscypliny finansów publicznych. Jako mieszkaniec nie wyobrażam sobie, żeby te kary nie były zapłacone. Z drugiej strony, i tu wypowiadam się już jako prawnik, żeby naliczyć kary muszą być ku temu podstawy. Dlatego najpierw potrzebna jest analiza kontraktu i wystawienie opinii prawnych. Kwestia naliczenia kar umownych nie jest bowiem kwestią emocjonalnego podejścia do sprawy. Jeżeli będą podstawy, to oczywiście takie kary zostaną naliczone, a jak nie będzie, nikt nie może ryzykować pójścia do sądu i przegrania sprawy.
- Czy nie pogubimy się w tych zmianach nazw ulic, zwłaszcza że nie trzeba będzie wymieniać dokumentów?
- Mam nadzieję, że więcej tych zmian nie będzie. Rada miasta zmieniła osiem, teraz trwają rozmowy wiceprezydenta Jacka Szymankiewicza i wojewody Władysława Dajczaka, żeby jednak nie przesadzać i skończyć na tym, co zostało uchwalone albo ograniczyć zmiany w ramach drugiego pakietu do minimum. Dlatego rada przyjęła uchwałę uzasadniającą pozostawienie ulicy 30 Stycznia, bo w tej chwili nazwa ta mogła być oceniana jako wieloznaczna. Pozostali patroni też są do obronienia i mam nadzieję, że służby prezydenta przekonają wojewodę oraz IPN do pozostawienia obecnych nazw. Praktycznie nie mają one żadnego związku z potrzebą ich dekomunizowania. Problemy wynikają z przyjęcia beznadziejnej ustawy, gdzie znajdują się nieostre sformułowania. To z kolei powoduje szerokie interpretacje, różne oceny, bo zawsze jest tak, że ilu prawników, ilu historyków, tyle ocen. Szkoda, że pierwszymi krzyczącymi są politycy PO i Nowoczesnej, którzy przyłożyli ręce do przyjęcia ustawy, robiącej teraz tyle bałaganu.
RB
Trzy pytania do Macieja Gębali, reprezentanta Polski w piłce ręcznej