2017-12-20, Trzy pytania do...
Trzy pytania do Stanisława Pieńkowskiego, byłego działacza Stali Gorzów oraz sędziego żużlowego
- W tym roku Stal Gorzów obchodziła jubileusz 70-lecia działalności. Pan z tym klubem związany jest od półwiecza i za swoją działalność został udekorowany złotą odznaką ,,Za Zasługi dla Sportu’’ oraz honorową odznaką ,,Za Zasługi dla Województwa Lubuskiego’’. Czym dla pana są te wyróżnienia?
- Ogromne się cieszę, że to pierwsze wyróżnienie zostało przyznane przez ministra sportu i turystyki, bo oznacza to, iż moja działalność miała wymiar ogólnopolski, nie tylko regionalny. Co do drugiego odznaczenia mogę się teraz pochwalić, że skompletowałem hat-tricka, ponieważ we wcześniejszych latach byłem wyróżniony podobnymi odznakami za zasługi dla województwa gorzowskiego, a także zielonogórskiego. Oczywiście każdorazowo ciepło odbieram takie wyróżnienie, bo to oznacza, że gdzieś ta moja praca została zauważona i doceniona. W Stali Gorzów pojawiłem się w 1967 roku i mam dużą satysfakcję, że wniosłem cegiełkę w budowę tak silnego i rozpoznawalnego w całym kraju klubu. Klubu, który wszędzie promuje nasze miasto, region, województwo. Kiedy dzisiaj spojrzy się na dorobek sportowy Stali to rzeczywiście te wszystkie liczby robią ogromne wrażenie. Być częścią takiej organizacji, to naprawdę wielka sprawa i jestem z tego dumny.
- Niewielu zapewne wie, ale był pan jednym z ważniejszych szkoleniowców dla kilku pokoleń naszych żużlowców. Na czym polegała pańska praca?
- Jak wiadomo, każdy żużlowiec zanim zostanie pełnoprawnym zawodnikiem musi zdać licencję. Jako wieloletni sędzia na bieżąco byłem z wszystkimi niuansami regulaminowymi i moim zadaniem było przygotowywanie adeptów do części teoretycznej egzaminu licencyjnego. Ale to nie wszystko, bo praktycznie przed każdym sezonem zbierałem chłopaków i wyjaśniałem im wszystkie nowości wchodzące do regulaminów. Szkoliłem też osoby przygotowujące się do pełnienia różnych funkcji podczas zawodów rozgrywanych na naszym stadionie. Z czasem zaangażowałem się w rozwój mini żużla w regionie i tutaj również moja praca nie polegała tylko na sędziowaniu zawodów, ale na dzieleniu się wiedzą z adeptami. Krok po kroku wyjaśniałem im wszystkie szczegóły. Powiem nieskromnie, ale miałem zawsze bogatą wiedzę, ponieważ nie tylko, że poprowadziłem jako sędzia 509 imprez żużlowych, ponad 240 imprez w mini żużlu, to jeszcze pracowałem jako kierownik zawodów, drużyny, a na początku swojej przygody jako sędzia wirażowy. Obecnie jestem delegatem i obserwatorem oraz komisarzem toru w Speedway Ekstralidze.
- Jaką widzi pan przyszłość dla Stali oraz dlaczego Gorzów nie może doczekać się sędziego żużlowego wysokiej klasy?
- Odpowiadając na pierwszą część pytania cieszę się, że w klubie fajnie rozwija się piłka ręczna, ale uważam, że Stal stała, stoi i stać będzie głównie żużlem. To już jest tradycja oparta nie tylko na dobrych wynikach czy zainteresowaniu kibiców, ale także na dobrym szkoleniu. Wokół Gorzowa mamy sporo mini torów, młodzież dalej garnie się do tego sportu, a póki będzie to zainteresowanie, póty ten sport u nas nie zginie. Marzy mi się powrót do czasów, kiedy o sile zespołu będą decydować sami wychowankowie. Szanuję wszystkich, ale dzisiejsza Stal mocno odbiega od tej, jaką pamiętamy z dawnych lat. Nie jestem zwolennikiem transferów, bo jest to wydawanie pieniędzy na obcych. Liczę, że powoli zacznie się to zmieniać. Co do braku sędziów z Gorzowa, to ciężko odpowiedzieć jednoznacznie na pytanie. Żeby zostać sędzią trzeba z tym żużlem być na co dzień, kochać go ponad wszystko. A przede wszystkim przejść wszystkie etapy szkolenia. Wiem, że dzisiaj wypuszcza się na rynek młodych ludzi po zdaniu egzaminów, ale mnie to nie przekonuje. Jak ktoś nie pozna żużla od podszewki, nie zostanie potem sędzia wysokiej klasy. Do tego trzeba być odpornym psychicznie, bo swoimi decyzjami nigdy nie zadowoli się wszystkich.
RB
Trzy pytania do Macieja Gębali, reprezentanta Polski w piłce ręcznej