2018-02-05, Trzy pytania do...
Trzy pytania do Marty Bejnar-Bejnarowicz, szefowej klubu radnych Ludzie dla Miasta
- Wyłoniono wykonawcę modernizacji ulicy Kostrzyńskiej, podpisano umowę na rozpoczęcie remontu ulicy Sikorskiego i budowę deptaku. Czy jest to sygnał, że Gorzów zacznie zmieniać się nie do poznania?
- Niestety, najniższy wśród miast wojewódzkich poziom realizacji inwestycji to nie jest sygnał, że Gorzów zacznie się zmieniać nie do poznania. To nie znaczy, że w naszym mieście nie ma zmian. Gorzów już się zmienił, bo w stosunku do lat poprzednich znacznie wzrosła świadomość mieszkańców w kwestii działalności samorządu. Nasz Budżet Obywatelski wyprzedza o lata inne miasta, zgłaszane są inicjatywy do konsultacji społecznych, są obywatelskie grupy monitorujące samorząd, jak na przykład remonty ulic Walczaka i Warszawskiej. Udało się nam w końcu wywalczyć rejestr umów. Po trzech latach naszej kadencji radni przestali mówić ,,wyborcy” a zaczęli mówić “Mieszkańcy”. I proszę pisać Mieszkańcy wielką literą, bo według mnie to właśnie Mieszkańcy są sercem tego miasta i nawet najbardziej twardogłowi dygnitarze już to zaczynają rozumieć. A to ważne, bo ustala hierarchię wartości w mieście.
Ze spraw „namacalnych”, deptak - choć tworzony przez prezydenta w sposób społecznie nieakceptowalny, bo bez rozmów z mieszkańcami, testów i wspólnych projektów – mam nadzieję, że okaże się jednak dobrym ruchem. Jasne, że póki co, nie ma tam zbyt dobrej oferty do spędzania czasu. Jasne, że mamy już deptak na Chrobrego i on żyje okresowo. Jasne, że mamy potencjał na deptak na Pocztowej czy Strzeleckiej. Jednak my, zwykli mieszkańcy musimy być ponad oderwanymi od życia codziennego decyzjami prezydenta i musimy się poruszać w granicach swoich możliwości. I w ten sposób patrząc jestem w stanie dostrzec szanse na ożywienie centrum przez przyjazną, ładną przestrzeń wokół Katedry. Jeśli będzie sprzyjające miejsce, wytworzą się również usługi. Przed remontem bulwaru też nie było tam gastronomii, dzieciaków, młodzieży, życia nocnego. Miejsce jednak przyciąga ludzi. Trzeba było je jednak stworzyć. Ogromnym błędem był natomiast sposób podjęcia decyzji o budowie deptaku. To bardzo zaszkodziło tej inwestycji. Jednak pomimo słabego zrozumienia rytmu dużego miasta, niektóre decyzje prezydenta mają szansę okazać się dobre w skutkach.
- Zaapelowała pani do prezydenta miasta, żeby ustalił priorytety swoich działań. Co ma pani na myśli, skoro wydaje się, iż takie priorytety są ustalone, a na czele listy znajdują się inwestycje za blisko 300 milionów złotych?
- Tak, priorytety zostały ustalone. Inwestycje znalazły się na pierwszym miejscu, propaganda sukcesu na drugim, ale przy okazji zapomniano o najważniejszym: edukacji i bezpieczeństwie dzieci. Wieloletni Plan Inwestycyjny, na którym prezydent - jak sam twierdzi - opiera budżet, został przedstawiony w Filharmonii z ogromną pompą za ogromne pieniądze... których dziś brakuje na przykład na remont Szkoły Podstawowej nr 1. Według WPI do końca 2017 roku miały się zakończyć zadania: Willa Jaehnego, Schody Donikąd, torowisko od Placu Słonecznego do Wieprzyc, torowisko na Walczaka przy stacji Shell, druga jezdnia Myśliborskiej, remont kładki przy moście kolejowym… Na remonty placówek oświatowych jest w WPI na ten rok zaledwie 1,2 mln zł, podczas gdy sama ,,jedynka” wymaga nakładów na około dwóch milionów. Ponadto w roku 2017 nie zostały zrealizowane zadania z Budżetu Obywatelskiego, które przeniesiono na bieżący rok: schody przy ul. Reymonta, schody przy ul. Matejki, skwer Kostrzyńska/Dobra, skatepark w Parku Kopernika i inne. W tym roku w ramach Budżetu Obywatelskiego ma zostać zrealizowanych 47 nowych zadań, które wybrali mieszkańcy, oprócz tych zaległych z ubiegłego roku. Program ,,Tuptuś” stał się jakimś kuriozum, gdyż przewidywał na remonty chodników 200 tysięcy złotych, z czego wydano zaledwie 40 tysięcy złotych, w sytuacji gdy mieszkańcy w ramach Budżetu Obywatelskiego na 2018 wybrali remonty chodników za kwotę 936 tysięcy złotych. I porównajmy: same Dni Gorzowa to milion złotych - i na to pieniądze są zawsze. Za co trzeba prezydentowi oddać honor, to za terminowość zapowiedzianych imprez rozrywkowych. Wspomniane Dni Gorzowa, Koniec Lata Party, rauty z suto zastawionymi stołami – to są ,,inwestycje”, w których nie ma ani godziny opóźnienia. Priorytety są zatem jasne i klarowne. Tylko, że warto przypomnieć, iż w wyborach wybieramy prezydenta, a nie KO-wca miasta, czyli instruktora kulturalno-oświatowego z czasów PRL-u.
- Nie zgadzając się na przyjęcie tegorocznego budżetu przygotowanego przez magistrat, jako klub nie bierzecie także żadnej odpowiedzialności za ewentualne potknięcia. W roku wyborczym takie wyczyszczenie sobie pola jest sytuacją komfortową, ale czy korzystną dla miasta?
- Trudno brać odpowiedzialność za budżet, który nie jest realizowany. Skąd się wzięło 300 milionów zł na inwestycje w tym roku? Z niezrealizowanych inwestycji w 2016 i 2017 roku. Pierwszy przetarg na modernizację Walczaka był w kwietniu 2016 i do dzisiaj nie wybrano wykonawcy co będzie skutkowało wymiernymi stratami dla miasta na poziomie około 20 milionów złotych. Z roku na rok plany inwestycyjne są coraz wyższe i z roku na rok coraz mniej jest realizowanych. Trudno się zgodzić z tak planowanym budżetem. Ale nasza praca to nie tylko niezgoda na nierealne budżety. Absolutnie nie należy tego tak interpretować. Zgodnie z ustawą radny zobowiązany jest kierować się dobrem wspólnoty samorządowej, utrzymywać stałą więź z mieszkańcami, przyjmować postulaty i przedstawiać je prezydentowi do rozpatrzenia. Rada kontroluje także działalność prezydenta poprzez komisję rewizyjną. Mój klub na bieżąco informuje, interpeluje, zgłasza wnioski do komisji rewizyjnej. Monitorujemy inwestycje miejskie i w radzie miasta nie widać drugiego klubu, który jest tak aktywny i zaangażowany na tym polu. Ja czuję ogromną odpowiedzialność za miasto i jako radna robię wszystko, co jest w mojej mocy aby wypełniać powierzone mi obowiązki. Mam stały kontakt z mieszkańcami, koordynuję wiele działań społecznych, wspieramy aktywność przeróżnych środowisk. Działam także w komisji rewizyjnej. Natomiast trudno brać odpowiedzialność za realizację poszczególnych zadań, które są w kompetencji tylko i wyłącznie prezydenta i jego zespołu. Zwłaszcza, że prezydent na początku kadencji zatrudniał sporo osób bez przygotowania merytorycznego, czego skutki widzimy np. przy nieudanych przetargach. Wtedy powiedział też, żebyśmy się nie wtrącali, gdyż to on bierze za to odpowiedzialność. I teraz nadeszła właśnie ta odpowiedzialność. Ale zawsze traci miasto.
RB
Trzy pytania do Macieja Gębali, reprezentanta Polski w piłce ręcznej