2018-05-10, Trzy pytania do...
Trzy pytania do Sławomira Szenwalda, dyrektora Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej w Gorzowie
- Czym dla bibliotekarzy jest corocznie obchodzony w maju Dzień Bibliotekarza i Bibliotek?
- To jest stosunkowo młode święto, obchodzone od 1985 roku, ale już cieszy się dużym zainteresowaniem społecznym. Przykładem niech będzie to, że na naszą uroczystość, zorganizowaną w gorzowskiej książnicy, przybyły władze wojewódzkie oraz miejskie. Wyróżnionych przez panią marszałek, jak i obu prezydentów miast - stolic województwa, a także dyrektorów bibliotek zostało sto osób. Jest to wyraz podziękowania im za wkład w rozwój nawet najmniejszych czytelni, ponieważ w wielu gminach właśnie biblioteki stanowią centrum kultury dla danej społeczności. Poza tym ta codzienna, mrówcza często praca bibliotekarzy nie zawsze jest doceniana i zauważana.
- Pan bibliotekarzem z zawodu nie jest, ale czy będąc od trzech miesięcy dyrektorem tak ważnej placówki jak WiMBP poczuł pan już smak tego zawodu?
- Bibliotekarzem rzeczywiście nie jestem, ale od dzieciństwa byłem stałym, można powiedzieć, bywalcem wypożyczalni książek, potem jako student filologii niemal nie opuszczałem bibliotek. Mogę powiedzieć, że w tych latach znaczną część swojego życia spędziłem w tych miejscach. Miałem przyjemność ponadto założyć i prowadzić w Gorzowie przy obecnej Akademii im. Jakuba z Paradyża mediotekę instytutu Goethego. Dlatego przynajmniej w aspekcie organizacyjnym biblioteka nie jest mi obca.
- Czy w dobie rozwoju informatyki i spadku zainteresowania różnymi publikacjami drukowanymi ze strony czytelników nie istnieje zagrożenie powolnego wymierania zawodu bibliotekarza?
- Nie, ponieważ biblioteki zmierzają w kierunku różnorodności i idą z duchem czasu oraz potrzeby. Sama książka się zmienia, szczególnie jej nośniki, ale ta książka jednak pozostaje i ktoś musi ją przygotować dla czytelników. Czy to w tradycyjnej formie czy w wersji elektronicznej. Przez to zawód bibliotekarza cały czas zmienia się i w przeciwieństwie do dawnych lat jest trochę inny. Dawniej biblioteki były takim statycznym miejscem, a wynikało to również z faktu, iż należały one do możnowładców, książąt. Dopiero od półtora wieku możemy mówić o bibliotekach publicznych i tak naprawdę dopiero od tego momentu możemy mówić także o ewolucji. I dobrze, bo jeżeli czytelnik może dzisiaj wypożyczyć książkę nie ruszając się z domu, wykorzystując do tego smartfona, to nie jest nic w tym złego, że korzysta ze zdobyczy techniki. Ważne, żeby w ogóle chciał czytać, a książka tradycyjna w mojej ocenie nigdy nie umrze. Zawsze będzie miała swoich czytelników. Jeżeli jest z czymś problemem to ze spadającym czytelnictwem. Ten spadek nie jest duży, ale jest i głównie dotyczy tekstów dłuższych, nie tylko książek. Wynika to ze względu na mnogość dostarczanych nam informacji. Nawet w formie esemesów czy poprzez portale społecznościowe. Chętnie przez to sięgamy po krótsze formy. Jednym z zadań bibliotek jest zachęcanie, szczególnie młodzież, do sięgania również po dłuższe formy, w tym książki.
RB
Trzy pytania do Olafa Nowaka, piłkarza CFB Stilonu Gorzów